Home > Artykuł > Najnowszy numer > Wędrówki świętości

Proszczaj nasza Lesna rodnaja, proszczaj nasza mat’ na wsiegda. Tiebia nam obitiel swiataja nie widiet’ uże nikogda” – pisały leśniańskie mniszki, wyjeżdżając w 1915 roku ze swego monasteru z cudowną, objawioną w kamieniu w 1683 roku, Leśniańską Ikoną Bogarodzicy. Jej tegoroczny powrót – w wiernej kopii, poświęconej i przyłożonej do znajdującego się we Francji oryginału – jest wielkim wydarzeniem w naszej Cerkwi. Powitaliśmy ją godnie, najpierw w Jabłecznej, potem w innych parafiach, Siemiatyczach, Żerczycach, Kleszczelach, Zaleszanach, Czeremsze, Warszawie, także na Grabarce, a 2 października, w dzień Jej święta, powitamy ją w odległym o dwa kilometry od Leśnej Nosowie.

–Bóg błogosławił, że znaleźli się dobrzy ludzie – wielki darczyńca naszej diecezji Konstanty Szawiel ze swoją małżonką Ałłą, którzy podjęli decyzję o ufundowaniu kopii Leśniańskiej Ikony Bogarodzicy – mówi arcybiskup Abel. – Dzięki wsparciu Michaiła Wasiljewa z Żytomierza został przygotowany odpowiedni kamień, a potem powierzono to dzieło najlepszym wykonawcom z Salonik i okolic.

Gdy prace dobiegły końca, delegacja lubelsko-chełmskiej diecezji wyjechała do położonej około stu kilometrów od Paryża niewielkiej miejscowości Provemont, gdzie ponad pięćdziesiąt lat temu osiadła wspólnota leśniańska z oryginalnym cudownym wizerunkiem. Tę podróż władyka Abel odbywał nie po raz pierwszy, tym razem była to z pewnością historyczna pielgrzymka.

– Odprawiliśmy akafist z molebnem, poświęciliśmy ikonę, przyłożyliśmy do oryginału i przywieźliśmy do monasteru w Jabłecznej, dla pierwszego pokłonienia wiernych – mówi hierarcha.

We wzruszającej i podniosłej modlitwie udział wzięli o. Józef Fejsak z Cerkwi Ziem Czech i Słowacji, utrzymujący bliskie kontakty z osiadłymi w Provemont leśniankami, o. Paweł Samoluk, proboszcz parafii w Lykostomo w Grecji, który pośredniczył w procesie przygotowania ikony, pomysłodawca i ofiarodawca Konstanty Szawiel, który wcześniej ufundował także wierną kopię Chełmskiej Ikony Matki Bożej, o. Korneliusz Wilkiel, proboszcz parafii prawosławnej św. Jerzego w Biłgoraju oraz Dmytro Pokhyliuk.

Dziękując ihumenii monasteru, matuszce Eufrozynie, za możliwość modlitwy i ciepłe przyjęcie władyka podarował obitieli ikonę św. Serafina Zahorowskiego z cząsteczką relikwii. W ten sposób liczba moszczy przechowywanych w Provemont przekroczyła 150.

Przed wyjazdem do Polski ikonie pokłonili się wierni w katedrze św. Aleksandra Newskiego w Paryżu.

Lubelsko-chełmska diecezja wydała z okazji powrotu akatyst do Matki Bożej, zamieszczając w tej publikacji i paraliturgiczne pieśni, i tekst o historii cudownego wizerunku.

– Przyjmowałem postrig w Belgradzie w towarzystwie dwunastu leśnianek, które w wędrówkach po Europie trafiły do Serbii i nie wyjechały do Francji – wspominał w Jabłecznej władyka Sawa. – Po postrigu podeszła do mnie 90-letnia matka Pawła, wsunęła w ręce zawiniątko z pieniędzmi. – Jestem taka szczęśliwa, że widzę przed śmiercią człowieka, który przybył na postrzyżyny z moich stron – przyznała. Oto miłość do rodzinnej ziemi, do świętości.

Ta leśniańska świętość objawiła się w kamieniu na ówczesnej Ziemi Mielnickiej. Nie, nie była duża, ale lśniła na gruszy w zaroślach koło Leśnej takim blaskiem, że pastuch Aleksander Stelmaszuk zauważył ją bez trudu. Był 14 (27) września 1683 rok, Wozdwiżenije. Po przeniesieniu ikony z domu Siemiona Makaruka do bukowickiej cerkwi została potem w niejasnych okolicznościach przejęta przez katolickie duchowieństwo i umieszczona w nowo wybudowanym kościele w Leśnej, do którego sprowadzono z czasem zakon paulinów. Po jego kasacji i zamknięciu kościoła stała się główną świętością powstałej w tej świątyni prawosławnej cerkwi. W przeddzień jej wyświęcenia, 30 maja 1881 roku, arcybiskup warszawski Leontij na litii przy błogosławieniu chleba powiedział: – I umnożi sija wo swiatoj obitieli siej zamiast wo swiatom chramie siem.

Słowa o obitieli okazały się prorocze.

Pierwszą przełożoną wspólnoty, a od 26 sierpnia 1889 roku Leśniańskiego Monasteru Bogarodzicy I stopnia, została grafini Eugenia Jefimowska, od 17 września 1889 roku, ihumenia Katarzyna. Pochodziła z arystokratycznej rodziny, należała do pierwszych kobiet w Rosji, które zdobyły wyższe wykształcenie, przyjaźniła się i współpracowała z wieloma słowianofilami, cieszyła się szacunkiem Aksakowa, Sołowjowa, utrzymywała kontakty z Turgieniewem, współpracowała z Raczinskim, głównym ideologiem rosyjskiego cerkiewno-parafialnego szkolnictwa i założycielem prawosławnej pedagogiki. Oczytana erudytka, która znała cztery języki, autorka rozpraw na tematy filozoficzne i moralne, wybrała drogę mniszki, nigdy nie szczędząc siebie ani nie porzucając postu i modlitwy.

Przybyła do Leśnej 19 października 1885 roku. Nie sama, z nią pięć sióstr i dwie dziewczynki sierotki. Tuż za nimi paczki z siedemdziesięcioma czterema książkami, Biblią, molitwosłowami, elementarzami, ruchomym abecadłem. Bo z błogosławieństwa starca Optinoj Pustyni Ambrożego chciała utworzyć monaster nowego typu ze szkołami, przytułkiem i szpitalem. Pierwyj diejatielnyj, mówią o nim do dziś w Provemont. A napisane przez starca Ambrożgo Lesnienskoje kielejnoje prawiło obowiązuje w Provemont do dziś.

Monaster istniał niespełna trzydzieści lat, owoce wydał ogromne. Dość powiedzieć, że jego działalność oświatową i wychowawczą porównywano do monasteru na Sołowkach, a w 1915 roku z Leśnej ewakuowało się pięćset mniszek i sześćset uczennic i wychowanek. A do monasteru przychodziły też dziewczęta z Podlasia i Polesia. Trochimiuk, Kuzawińska, Pura, Jasiuk, Wasiluk, Dawidziak, Charytoniuk – ich nazwiska spotykamy na Podlasiu do dziś.

I miała też leśniańska obitiel świętych darczyńców – św. Jana Kronsztadzkiego i św. Jelizawietę Fiodorowną, rodzinę carską (do tej pory w Provemont przechowywane są listy od św. Jana Kronsztadzkiego, portret cara Mikołaja z odręczną dedykacją, a główny trzon biblioteki stanowi księgozbiór zgromadzony przez ihumenię Katarzynę, najczęściej są to pierwsze w Rosji wydania dzieł Świętych Ojców).

W 1899 roku monaster odwiedził św. Jan Kronsztadzki (zdjęcie z jego pobytu otwiera album o prawosławnej diecezji lubelsko- chełmskiej w latach 1989-2019): „Katarzyno, Katarzyno, z czasem zakwitnie u ciebie ławra” – poklepał ihumenię po ramieniu, dodając że leśniańska obitiel będzie niczym pszczeli ul, z którego wylecą roje. I te roje wyleciały, z czasem powstały monastery w Radecznicy, Turkowicach, Wirowie, Krasnymstoku, Teolionie, trzy kolejne już na serbskiej ziemi.

Oprócz szeroko rozbudowanej działalności edukacyjnej (ze szkołami gramoty, II stopnia, cerkiewno-nauczycielską szkołą i szkołą rolniczą) monaster prowadził działalność wychowawczą oraz medyczną (obok ambulatorium i apteki posiadał duży szpital z salą operacyjną i oddzielnymi salami dla chorych na choroby zakaźne). Miał cegielnię, zakład produkcji świec, tartak, mniszki tkały, wyszywały, zajmowały się pszczelarstwem, zbudowały młyn, a nawet kolej…

A modlitwa rozlegała się tu już w sześciu cerkwiach, najgorliwsza przed cudowną ikoną na Trojcę i na Wozdwiżenije Kresta Gospodnia, kiedy do monasteru przychodziło do 20-30 tysięcy wiernych.

Matuszka Katarzyna publikowała swoje prace drukiem, ich wydania zachowały się w Provemont. Kierowała monasterem do 1908 roku, potem – pragnąc przyjąć schimę – powierzyła swoje obowiązki matuszce Ninie (Kosakowskiej), dotychczasowej ekonomce, absolwentce kursów felczerskich.

W praktyce kierowały wspólnotą wspólnie.

Gdy do Leśnej zbliżał się front, wojskowi nakazali ewakuację monasteru. Leśną opuściło pięćset mniszek, siedemset dzieci. Uczniowie trafili do różnych guberni – niżnonowogrodzkiej, twerskiej, Besarabii. Siostry głównie do Petersburga, do monasterów Woskresienija i do zbudowanego przez św. Jana Kronsztadzkiego monasteru św. Jana. „Dodajcie, dodajcie więcej pomieszczeń, trzeba będzie i leśnianki zmieścić” – uprzedzał prozorliwyj batiuszka i choć nikt wtedy nie zrozumiał jego słów, posłusznie spełniono jego wolę

Gospod’ nam posłał ispytanije

Wrag otniał obitiel u nas

I wot my molimsia w izgnanii

O Gospodi, wspomnij o nas – pisały leśnianki, bo znów musiały ruszyć w drogę…

(ciąg dalszy dostępny w wersji drukowanej lub w e-wydaniu Przeglądu Prawosławnego)

Ałła Matreńczyk