Wiejskie hospicjum Proroka Eliasza w Makówce koło Narwi działa od 1 lipca. Na korytarzu kobieta z synem, może siedmiolatkiem.
– Narysuj mi swoją babcię, jak leży w hospicjum. Rysunek postawię w gabinecie na oknie – zachęca chłopca dr Paweł Grabowski, prezes Fundacji Proroka Eliasza, fundacji, która wzniosła hospicjum. – A przyjedziesz jeszcze do nas?
– Nie wiem – chłopiec.
– Jak to nie wiem. Odwiedź nas jeszcze. A gdzie mieszkacie?
– Od roku w Zabłudowie.
– To przecież parę kroków stąd – toczy się dialog między lekarzem i chłopcem.
A lekarz ma tyle planów, projektów i pomysłów, że sam za nimi nie nadąża. Potrzebuje zespołu. Oddanego, pracowitego, z pasją. I taki tworzy.
Dla takich jak ten chłopiec napisał książkę „Dziadek Franek”, czyli o umieraniu. Śmierci nie skrywa przed dziećmi. Mówi, że jest realna, że na pewno przyjdzie. I że człowiekowi należy się miłość i opieka do jego ostatniego dnia. Z takimi dziećmi spotyka się na warsztatach, tam gdzie go zaproszą – w Tarnowie, Warszawie. Opowiada o umieraniu, cierpieniu i potrzebie naszej na nie wrażliwości. Bo ci, dzisiaj pierwszoklasiści, będą jutro lekarzami, pielęgniarkami i trzeba otwierać ich serca na ból i cierpienie.
Studentom też napisał program „Umieranie ludzka rzecz”. Od lat zaprasza go Międzynarodowe Stowarzyszenie Studentów Medycyny do Warszawy na dwudniowe warsztaty, swoiste „ćwiczenia z umierania”. Jedzie także do studentów medycyny w Białystoku, Lublinie, prowadzi szkolenia on-line studentom innych uczelni. Uczy ich rozmawiać z chorymi i ich rodziną. I przywołuje doktor, teraz głównie z Makówki, przykład dwóch lekarzy z Krakowa, profesorów medycyny – ojca, Andrzeja Szczeklika, od dziesięciu lat nieżyjącego, jednocześnie pisarza i syna Wojciecha. Andrzej uważał, że medycyna jest sztuką, także rozmowy. Potrafił po latach zapytać swego pacjenta: „Nadal pan chodzi po Plantach z psem?” I od razu widział pacjent w profesorze człowieka, dla którego nie jest tylko „jednostką chorobową”, oznaczoną symbolem. Pacjent oddawał się cały z ufnością pod jego opiekę. Młody Szczeklik to samo. Mówi, że połowę czasu poświęca na rozmowy z pacjentem, niezwiązane bezpośrednio z jego chorobą.
Dzieci, studenci, strażacy… Ostatni, też zdaniem doktora Grabowskiego, muszą „nauczyć się” ciężkich chorób. Tym z Łosinki zorganizował kilka dni temu ćwiczenia, jak wyciągać chorych z płonącego hospicjum, gdy ci są podłączeni do kroplówki, cewnika, aparatu tlenowego, albo dostają w czasie ewakuacji napadu padaczki. Szok! Ale i nauka.
W Makówce jest dzisiaj Andrzej Stefański, dyrektor biura interwencji kryzysowej w Biurze Rzecznika Spraw Obywatelskich.
– Powinniście chronić doktora Grabowskiego – mówi do mnie – niczym skarb narodowy. Jest on kopalnią inicjatyw. Znam go z dziesięć lat. Za każdym razem, kiedy tu przyjeżdżam, jestem zachwycony, patrząc na efekty jego pracy. Wracam do Warszawy podbudowany. I wiem jako katolik, któremu bliskie są lewicowe poglądy, że niezbędna tu pasja, odwaga i zawierzenie działa Panu Bogu, bo utworzenie takiego hospicjum „ludzką ręką” nie miałoby szans. Od wmurowania kamienia węgielnego minęło tylko dwa lata, „rujnowanych” w dodatku pandemią covid-19 i inflacją, a tu mamy już gotowy gmach o wartości 17 milionów złotych. Nie w stolicy, a na wsi, we wschodniej Polsce! Ten gmach to także przykład demokratyzowania się Polski. Nikt teraz nie mówi: Najpierw zbudujmy hospicja w Warszawie, Poznaniu, bo tam dużo ludzi…
Andrzej Stefański razem z zespołem Fundacji Proroka Eliasza pisze kolejny projekt. Jaki? Jeszcze nie mówi. Za wcześnie.
Odwiedzamy chorych w salach. Większość wychudzonych do granic możliwości. „Zżerają” ich nowotwory ostatniego stadium. Innych chorób mniej, jak niewydolność oddechowa, która nie pozwala żyć bez respiratora, niewydolność nerek. Lekarz zna wszystkich, przeważnie jeszcze z czasów hospicjum domowego, kiedy chorych odwiedzał w ich domach. Nadal uważa, że najlepszym miejscem do umierania jest własny dom i rodzina i taka forma hospicjum domowego nadal istnieje. Ale w wielu wypadkach dom już nie radzi.

Hospicjum jest zbudowane na planie krzyża greckiego. W jednym skrzydle są już pacjenci. Kolejne będą oddawane do użytku niebawem. Wyglądają jak wykończone. Hospicjum potrzebuje jeszcze jednego-dwóch lekarzy, pielęgniarek, także do hospicjum domowego, farmaceuty, bo jest tu i dział farmacji.
– Skąd pochodzą ludzie, pracujący w hospicjum? – pytam.
– Z Białegostoku, Hajnówki, Bielska Podlaskiego – odpowiada doktor.
– Z daleka – ja na to.
– Czterdzieści minut albo pół godziny dojazdu to daleko? – oponuje doktor. – Gdy mieszkałem w Warszawie, dojeżdżałem do pracy do szpitala na Ursynowie ponad godzinę. Nasze hospicjum jest świetnie położone, przy dobrej nowej drodze między Białymstokiem i Hajnówką.
– Udało się wam podpisać kontrakt z Narodowym Funduszem Zdrowia? – pytam.
– Tak. Dzięki temu będziemy mieli na płace dla personelu – wyjaśnia dr Paweł Grabowski. – Ale już na leki, opatrunki, żywienie musimy sami uzbierać pieniądze. Bo tak jest u nas traktowana opieka paliatywna. To że ja, prowadząc tę opiekę, stanę pod kościołem czy cerkwią z wyciągniętą ręką – mówię oczywiście w przenośni – nikogo nie dziwi. Ale gdyby kierownik kliniki neurochirurgii czy interny tak jak ja zbierał na oddział, wprawiłby wszystkich w zdumienie.
Ludzie na szczęście ofiarowują. Największy, o niebywałej skali dar, to oczywiście Fundacji „Biedronka” – 7,6 miliona złotych. Dar upamiętnia sala spotkań. Albo dar Przedsiębiorstwa Mostowo-Drogowego Maksbud w Bielsku Podlaskim, który ufundował piękną drogę dojazdową do hospicjum, czy dar w postaci kostki brukowej firmy Pater, którą wyłożono alejki w ogrodzie.
(ciąg dalszy dostępny w wersji drukowanej lub w e-wydaniu Przeglądu Prawosławnego)
Anna Radziukiewicz
fot. autorka i z archiwum Hospicjum Proroka Eliasza
Fundacja Hospicjum Proroka Eliasza
ul. Szkolna 20
16-050 Michałowo
ING Bank Śląski, o. w Białymstoku
81 1050 1953 1000 0090 3150 6141
dla wpłat z zagranicy:
ING Bank Śląski
SWIFT/BIC CODE: INGBPLPW
PL 81 1050 1953 1000 0090 3150 6141