Problem unii kościelnej na naszych ziemiach – Wielkiego Księstwa Litewskiego, Korony Polskiej, potem Rzeczypospolitej pierwszej i drugiej, doczekał się szerokich badań wśród historyków polskich, białoruskich i ukraińskich. Ich owoce często prezentowaliśmy na łamach „Przeglądu Prawosławnego”.
Za sprawą konferencji w Lublinie został przybliżony dramat unii u naszych południowych braci – Słowaków, Rumunów i Serbów, w przypadku każdego z tych narodów trudny, złożony, iskrzący konfliktami do dzisiaj. Unia brzeska została zwarta na naszym obszarze najwcześniej, w 1596 roku. Po niej następowały unie kolejne – użhorodzka, marczańska, siedmiogrodzka, kukuska. Wszystkie odłączały wiernych od prawosławia.
Ale ponad półtora wieku przed „naszą” unią była zawarta w latach 1438-1439 unia ferraro-florencka, adresowana do mieszkańców Cesarstwa Wschodniorzymskiego, przyjęta w bardzo skromnej skali. Niemniej wtedy jasno zdefiniowano ideę uniatyzmu – na prawosławnych patrzono jak na odstępców/odszczepieńców od wiary i oczekiwano od nich, że przyjmą rzymskokatolickie wyznanie wiary, czyli Symbol Wiary z filioque, uznają papieża rzymskiego za głowę Kościoła oraz przyjmą pewną ilość dogmatów, np. o czyśćcu. I tak od 1438 roku aż do czasów drugiej wojny, Kościół katolicki otworzył prawosławnym drzwi do siebie, by przez nie przeszli, uzyskując status unitów, zapraszając do siebie lub używając wobec nich siły.
W Siedmiogrodzie
Na terenie obecnej Rumuni, na ziemiach siedmiogrodzkich, początek unii kościelnej datuje się na przełom XVII i XVIII wieku, sto lat później niż u nas, a jej rozkwit na pierwszą połowę wieku XIX, u nas następował wtedy jej schyłek. O unii Rumuni mówią „otwarta rana”, która nie wzmocniła ani strony katolickiej, ani tym bardziej prawosławnej, przeciwnie, zraziła jedynie do siebie wiernych obu Kościołów, a taka sytuacja sprzyjała sekularyzacji, bo czyż wiarygodne stają się walczące ze sobą Kościoły?
Tak jak dla nas Brześć, tak dla Rumunów Alba Julia, niegdyś stołeczne miasto Siedmiogrodu, pięknie położone, starodawne, dziś liczące niespełna 60 tysięcy mieszkańców, stało się symbolem unii. Tam, podobnie jak na naszych ziemiach, unię papieską poprzedził silny ruch reformatorski – od drugiej połowy XVI wieku na protestantyzm przechodziły możne rody. Ruchowi sprzyjał druk ksiąg biblijnych i innych o charakterze duchowym, w języku rumuńskim, do których wprowadzano treści obce prawosławiu. Alba Julia była silnym ośrodkiem druku.
Unia przez całe pół wieku od jej wprowadzeniu w Siedmiogrodzie była chwiejna. By proces przyspieszyć, odwołano się więc do siły politycznej i wojskowej. Jak i na naszych ziemiach, wiodącą rolę we wcielaniu unii odegrali jezuici. Nawet jeśli Siedmiogród miał podlegać rzymskokatolickiemu węgierskiemu arcybiskupowi z Esztergom, to i tak nad każdym jego krokiem miał czuwać jezuita.
A jezuici chętnie korzystali z chytrości i podstępu – przywilejami „kupowali” duchownych. Ci przyjmowali nawet rzymski katolicyzm, nadal służąc w swojej parafii, przy nieświadomych tego aktu wiernych. Inni duchowni, którzy pokusie nie ulegli, podnieśli bunt razem z wiernymi, unię uznając za produkt działań politycznych (o ruchu oporu przeciw unii i jak prześladowano prawosławnych w Imperium Habsburgów przeczytamy więcej w wywiadzie z o. dr. Oliviu-Petru Botoi „Jak unii opierano się w Siedmiogrodzie”).
Na północ od Sawy i Dunaju
Granice na Bałkanach, zwłaszcza zachodnich, są kruche. Bałkany bowiem stoją na styku dróg i prądów. Wiedzą o tym Serbowie, wchodzący historycznie w skład różnych państw. I wiedzą, że monarchia habsburska, pod władzą której też długo pozostawali, uważała za swój święty obowiązek szerzyć w swym cesarstwie wiarę rzymskokatolicką i zwalczać Kościół prawosławny.
Procesy unijne dotyczyły obszarów na północ od Sawy i Dunaju, czyli leżących w monarchii habsburskiej. Na tym terenie monaster Marcza pozostawał duchowym centrum prawosławia. W nim prawosławni biskupi mieli swoją siedzibę. Czy ci władycy przyjmowali katolickie wyznanie wiary i przechodzili na unię, czy pozostawali w prawosławiu? – pytanie ważne do dziś. Strona rzymskokatolicka stara się udowodnić, że np. biskup Symeon zgodził się przyjąć unię, a prawosławna mówi, że nie ma na to solidnych dokumentów i pyta, dlaczego jego następca Maksim nie chciał żadnych kontaktów z rzymskokatolickimi biskupami. A i Maksim, i jego brat Gavriło byli wyświęcani na biskupów przez prawosławnego patriarchę Peczki, Paisija Janjevaca – działo się to w pierwszej połowie siedemnastego wieku.
Siedziba prawosławnego patriarchatu znajdowała się w Imperium Osmańskim. W cesarstwie działała metropolia karłowacka, która nigdy nie zerwała związków z patriarchatem.
Monaster Marcza był traktowany jako zawada na drodze przeprowadzania prawosławnych Serbów do unii. W 1671 roku wybrano unitę Pavle Zorcicia na biskupa marczańskiego. Lud go odrzucił. Po nim przychodzili kolejni uniccy biskupi. Ale już szli z wojskiem i oddziałami bojowymi. Z „sukcesem”, bo udało im się nawrócić na unię jeden procent prawosławnych Serbów w regionie żumbareckim i generałatu Varażdima. Na siedzibę tych biskupów wyznaczano monaster Marcza, choć większość unickich władyków go omijała. Ale był już strzeżony jako unicki. W jego okolicach zabroniono nawet przebywać prawosławnym duchownym. Dlatego prawosławni założyli sobie nowe centrum duchowe – monaster Lepavina.
(ciąg dalszy dostępny w wersji drukowanej lub w e-wydaniu Przeglądu Prawosławnego)
Anna Radziukiewicz, fot. autorka
współpraca Andrzej Charyło
Tekst powstał na podstawie wystąpień ks. prof. Jovana Milanovicia z Serbii, ks. dr. Oliviu-Petru Botoi z Rumuni i ks. prof. Jána Šafina ze Słowacji podczas konferencji „Unia brzeska. Zwodnicza iluzja zjednoczenia chrześcijan Wschodu i Zachodu” (Lublin, 28-29 X 2022).