Home > Artykuł > Luty 2023 > Chrześcijanie oddalili się od Boga

Chrześcijanie oddalili się od Boga

„Zachód już nie wie, kim jest, ponieważ już nie wie i nie chce wiedzieć, kto go ukształtował, kto go utworzył takim, jakim był i takim jakim jest. Wiele krajów nie zna dzisiaj swojej historii. To paraliżowanie samego siebie w naturalny sposób prowadzi do upadku, który otwiera drogę nowym barbarzyńskim cywilizacjom” – mówi w książce-wywiadzie „Wieczór się zbliża i dzień już się chyli” rzymskokatolicki kardynał Robert Sarah. Z kardynałem, urodzonym w Gwinei, przyjacielem trzech ostatnich papieży, rozmawia Nikolas Diat.

Rzecz dostarcza mnóstwo refleksji wokół kondycji Kościoła rzymskokatolickiego, ale i całego chrześcijaństwa i niesie wiele bólu, rodząc pytania – dlaczego tak się stało, dlaczego tak wielu zaparło się Chrystusa jak Piotr, który, gdy zapytano go czy zna Chrystusa, trzykrotnie odpowiedział: „Nie znam tego człowieka”, „Bóg? Nie wiem, kto to taki!” Ale potem Piotr gorzko zapłakał i poprosił Chrystusa o przebaczenie.

A my, zdaniem kardynała, chcieliśmy zabłysnąć w oczach świata i trzykrotnie zaparliśmy się naszego Boga, wstydziliśmy się świętych i męczenników, zadrżeliśmy przed światem i jego sługami, pędząc w ten sposób ku samobójstwu, przypominając drzewo, które samo sobie odcięło korzenie i skazało na śmierć, albo rzekę, która odcięła sobie źródła.

Ludzie, którzy zaparli się Boga, są głęboko nieszczęśliwi – stwierdza. Kryzys zaś wiary jest głęboki, poważny i zadawniony.

Zachodni świat spycha wiarę do prywatności, ona nie może manifestować się w przestrzeni publicznej, bo ma niby ranić uczucia tych, co wierzą inaczej, albo w ogóle nie wierzą. Robert Sarah jakby mówił tu słowami Wschodu – w adinoczku spasatsia nielzia.

„Niemożliwe jest wierzyć w pojedynkę, tak jak niemożliwe jest samemu narodzić się czy spłodzić. (…) Wiara zawsze jednak wydarza się we wspólnocie Kościoła, gdyż to właśnie tam Bóg objawia się w pełni i pozwala się spotkać takim, jakim jest prawdziwie”.

Wielu chce kształtować Kościół na wzór zachodnich demokracji, decyzje podejmować większością głosów. Proces – dodajmy – jest widoczny szczególnie w niemieckim ruchu Synodalna Droga.

Jeśli do tego dopuścimy – ostrzega hierarcha – Kościół stanie się ludzką społecznością, a nie rodziną założoną przez Boga.

Pamiętam opowieść, może z początku lat 90., kiedy grupa działaczy z Białorusi złożyła wizytę u naszego metropolity Sawy, wowczas arcybiskupa białostockiego i gdańskiego. Przedstawili swoje reformatorskie propozycje względem Cerkwi. Władyka wysłuchał, po czym rzekł: – Ale Cerkiew to nie kołchoz.

W tym samym duchu mówi kardynał – że nie jest zasadniczą misją Kościoła angażowanie się w politykę, ochronę środowiska, pomoc migrantom czy bezdomnym, a uświęcanie się biskupów i księży poprzez modlitwę i głoszenie Ewangelii. Siła bowiem chrześcijanina płynie z jego więzi z Bogiem.

Utrata zmysłu Boga jest źródłem wszystkich kryzysów – czytamy. Utrata poczucia wielkości Boga jest niesłychanym cofnięciem się do stanu dzikości. Poczucie sacrum jest rdzeniem każdej cywilizacji. Obecność świętej rzeczywistości rodzi uczucie respektu, gest czci. Obrzędy religijne są pierwowzorem wszystkich postaw ludzkiej uprzejmości i kurtuazji.

Hierarcha tłumaczy, że kiedy nie mamy szacunku wobec człowieka jako obrazu Bożego, wtedy człowiek staje się towarem na rynku pracy, przedmiotem w laboratorium, a relacje między ludźmi stają się prostackie i agresywne.

Boleje nad tym, że człowiek jest zaczarowany tym, co dotykalne. Jest wpatrzony w ziemię, nie podnosi głowy i jest zgarbiony jak niewolnik tego świata. Nie rozumie już języka nadprzyrodzonego, bo zwykł wszystko wyjaśniać rozumem, udowadniać. Ucieka od tajemnicy, a poznanie spraw Bożych jest zawsze oparte na tajemnicy. Nie chce mówić o grzechu, tym bardziej o grzechu pierworodnym, który uznaje za przestarzałe pojęcie. Wypiera pojęcie szatana jako rzeczywistości, godząc się jedynie na jego obraz symboliczny, w czym lud utwierdzają nawet niektórzy biskupi. I nie podobają się kardynałowi działania struktur ONZ-towskich, które przytłaczając swą potęgą, narzucają nową, globalną etykę. „W wielu krajach zachodnich odmowę podporządkowania się tym straszliwym ideologiom uznaje się dzisiaj za zbrodnię”.

Społeczeństwo jest zsekularyzowane, odcięte od Boga i rzeczywistości nadprzyrodzonej. Apostazja świata zachodniego, z jego medialną potęgą i ekonomiczną korupcją stanowi ogromne ryzyko, które może wszystkie inne narody i kultury zarazić pogaństwem.

Co więc proponuje? Cytuje najpierw zdanie, napisane przez angielskiego XX-wiecznego pisarza, Thomasa Stearnsa Eliota, wierzącego, bardziej wymowne od wielu książek: „W świecie uciekinierów ten, kto obiera przeciwny kierunek, będzie wyglądał na dezertera. (…) Bądźcie tymi, którzy obierają przeciwny kierunek! Odważcie się iść pod prąd!”. A tym kierunkiem jest Chrystus, nasz Przyjaciel i Odkupiciel. Zachęca do zwalczania prawa przeciwnego naturze, czyli niszczącego życie i rodzinę.

Kryzys Kościoła

To tytuł rozdziału, jakże pouczającego dla wszystkich chrześcijan – i dla tych, którzy nie osiągnęli tego pułapu kryzysu. Niech będzie dla wszystkich przestrogą. Wybrałam niektóre:

1. Każdy chce zbudować Kościół na swoją miarę i według swoich wyobrażeń. Ale Kościół to nie partia, klub ani stowarzyszenie myślicieli. Takim nikt nie będzie się interesować. Kościół ma wartość dlatego, że jest Kościołem Chrystusowym. Jego najgłębsza i niezbywalna struktura nie jest demokratyczna, ale sakramentalna, zatem hierarchiczna. Hierarchia kościelna ma początek w sukcesji apostolskiej.

2. Proces sekularyzacji, straszne zjawisko, jest jak dobrowolne zaślepienie. Znajduje on i sprzyjające warunki w Kościele, jeśli teologię przemienia się w politykę, chrześcijańską miłość podmienia się humanitarną solidarnością, Pismo Święte traktuje się jak świecką książkę, a nie natchnione przez Boga słowo, Liturgię organizuje się jak spektakl.

3. Bardzo niebezpieczne jest narzucanie Kościołowi rytmu mediów, lubujących się w mówieniu o szybkich zmianach, rewolucjach i przewrotach. Dla pełnego zrozumienia i udoskonalenia wielkich idei potrzebny jest długi czas, a cóż dopiero dla rozwoju wiary! Skarb wiary jest przekazywany przez stulecia i tysiąclecia.

4. Po Soborze Watykańskim II nastąpił głęboki i powszechny kryzys Kościoła. Okres posoborowy nie stał się ideałem, którego się spodziewano. Kościół wstąpił wtedy w „gorączkę neomodernistyczną”, bardzo zaraźliwą, przynajmniej w tak zwanych kręgach intelektualnych. „Zamiast przekazywać to, co otrzymaliśmy, hałaśliwie głoszono swoje wymysły”. Wielu katolików bez filtrów i hamulców otworzyło się na świat, czyli na dominującą mentalność społeczną. Niektórzy powoływali się na „ducha Soboru”, by uganiać się za nieustanną nowością, proponując na przykład „Różne dziwne rodzaje muzyki”, „pioseneczki łatwe i modne”, albo „msze tematyczne”. „Dzisiaj widzimy Kościół jako twór, który można zmienić, żeby był «skuteczniejszy» w osiąganiu celów wymyślonych przez jednostkę. W powszechnej świadomości idea reformy poszła w tym właśnie kierunku i dlatego została wypaczona i straciła swój sens”.

5. Kościół nie potrzebuje reformatorów, ale świętych. Kto ośmieli się reformować Kościół tak samo jak społeczeństwo, poniesie klęskę i znajdzie się poza Kościołem.

6. Powinniśmy być rodziną Boga. Niemal stale przedstawiamy pożałowania godny widok dworu, na którym dąży się do władzy i zdobycia wpływów.

7. Teologom nie wolno myśleć o sobie jako o intelektualistach czystej wody, których światem miałyby być wyłącznie uniwersytety i czasopisma naukowe.

8. Światowość, czyli dopasowanie się do kryteriów świata, to straszna choroba Kościoła. Uświatowiony Kościół staje się nie tylko gorszy od zwykłego świata ale i odpychający.

(ciąg dalszy dostępny w wersji drukowanej lub w e-wydaniu Przeglądu Prawosławnego)

Anna Radziukiewicz

fot. Wikipedia.org

Kardynał Robert Sarah, Nicolas Diat, Wieczór się zbliża i dzień już się chyli, Warszawa 2019, ss. 464.