Home > Artykuł > Luty 2023 > Moi wielcy nauczyciele

Z ks. prof. Zygfrydem Glaeserem

z Uniwersytetu Opolskiego rozmawia Anna Radziukiewicz

Anna Radziukiewicz: – Skąd się pojawiło u Księdza Profesora tak głębokie zainteresowanie ruchem ekumenicznym?

Ks. prof. Zygfryd Glaeser: – Na początku mojej ekumenicznej drogi stanął ksiądz profesor Alfons Nossol, arcybiskup opolski, jeden z wielkich filarów polskiego, ale i światowego ruchu ekumenicznego. Jako jeden z nielicznych ekspertów uczestniczył przez długie lata w pracach dwóch komisji do spraw dialogu ekumenicznego na forum światowym – rzymskokatolicko-prawosławnej i rzymskokatolicko-luterańskiej. To arcybiskup Nossol wysłał mnie na studia w Katolickim Uniwersytecie Lubelskim i zdecydował, że moim promotorem będzie ks. prof. Wacław Hryniewicz. Tak więc pod okiem dwóch wielkich mistrzów uczyłem się ekumenii teoretycznej, ale i praktycznej. Po uzyskaniu doktoratu nauk teologicznych na KUL-u ksiądz arcybiskup wdrażał mnie do pracy w różnych gremiach ekumenicznych, rzucając od razu na głęboką wodę jako młodego wówczas teologa.

Doktorat też dotyczył ekumenii?

– Pracę pisałem z pneumologicznej eklezjologii greckiego świeckiego teologa, moim zdaniem jednego z najwybitniejszych prawosławnych teologów XX wieku, który zginął w wypadku samochodowym w wieku 61 lat w 1986 roku, Nikosa Angelosa Nisiotisa. Był dla mnie wielkim nauczycielem, jeśli chodzi o prawosławną teologię i ekumenię.

Wtedy, gdy pisał Ksiądz pracę, grecki mistrz już nie żył. A z innych prawosławnych nauczycieli kogo mógł Ksiądz spotkać?

– Był to arcybiskup wrocławski i szczeciński Jeremiasz, recenzent mojej rozprawy doktorskiej. Od tego czasu nawiązały się między nami bardzo, bardzo dobre relacje. To władyka Jeremiasz pokazywał mi wiele sytuacji, z których należy ze spokojem wychodzić, traktować je na szerokim tle. Uczył mnie prawosławnej wrażliwości na wiele kwestii, nieco innej od katolickiej, co nie znaczy lepszej, czy gorszej. Po prostu innej. I te wrażliwości wzajemnie się uzupełniają. Miałem szczęście, że mogłem czerpać z obydwu tradycji i wielkich doświadczeń teologów katolickich i prawosławnych. Nasze drogi z arcybiskupem Jeremiaszem były splecione przez długie lata, do końca jego życia. Współpracowaliśmy w ramach dużego międzynarodowego projektu, którego dziś jestem współprzewodniczącym, „Pojednanie w Europie Środkowo-Wschodniej”. Projekt obejmuje Polskę, Niemcy, Białoruś i Ukrainę. Przez lata byłem najmłodszym uczestnikiem tego dialogu. I na początku nie znałem tych międzykościelnych relacji.

Poznawał je Ksiądz po omacku?

– Ależ skąd! Za mną zawsze stał arcybiskup Jeremiasz i wskazywał mi pewne drogi. A tam gdzie trzeba było bronić mnie i mego stanowiska, bronił. Bo i takie sytuacje się zdarzały. I za to jestem władyce niezmiernie wdzięczny. To arcybiskup Jeremiasz wprowadził mnie w dobre relacje z metropolitą Cerkwi w Polsce Sawą, arcybiskupem lubelski i chełmskim Ablem i obecnym wrocławskim i szczecińskim Jerzym, proponując bym został recenzentem przewodu habilitacyjnego arcybiskupa Jerzego.

Wasze drogi ciągłe się przeplatały.

– I te relacje były autentycznie szczere. To co otrzymałem od arcybiskupa Jeremiasza i innych moich wielkich nauczycieli, staram się teraz przekazywać innym.

Na koniec pytanie osobiste. Z serdecznością powitał Ksiądz Profesor Andrzeja Charyło, naszego redakcyjnego kolegę. Też drogi się przeplotły?

– O tak. Byłem recenzentem pracy doktorskiej Andrzeja Charyły. Czytałem ją z zachwytem. Napisałem bardzo dobrą recenzję. Teraz wykorzystuję jej treści na wykładach ze swoimi studentami.

Dziękuję za rozmowę.

fot. Anna Radziukiewicz