Jeszcze niekanonizowana, ale wielu wiernych zwraca się do niej z prośbami o pomoc. I otrzymują rozwiązanie, pokrzepienie duchowe. Matuszka Olga Michael pochodziła z zachodniej Alaski i wśród swego ludu, Jupików, niosła posługę. Gdy zmarła 8 listopada 1979 roku, wieści o jej pogrzebie szybko rozeszły się po zachodniej Alasce. Mimo trudnej pory roku mnóstwo żałobników przybyło na panichidę. W noc po śmierci silny, południowy wiatr wiał mocno, nieprzerwanie. Topił listopadowy śnieg i lód. Ludność z okolicznych wiosek mogła przypłynąć łodziami, by pożegnać matuszkę, co zwykle o tej porze roku nie było możliwe. Wielu przybyło z odległych miejsc, a dzień pogrzebu przypominał wiosnę. Gdy żałobnicy wychodzili z cerkwi, zupełnie niespodziewanie pojawiło się stado ptaków, choć o tej porze zwykle dawno już są daleko na południu. Ptaki kręciły się nad głowami ludzi i grobem, który łatwo było wykopać, bo nastąpiła nieoczekiwana odwilż. Po pogrzebie i posiłku znów zaczął wiać wiatr. Ziemia zamarzła, rzekę pokrył lód i wróciła zima. Jakby sama ziemia się otworzyła na przyjęcie tej kobiety – mówili ludzie i nie byli zaskoczeni, bo znali matuszkę, jej dobroć, wiarę, łagodność.
Olga z ludu Jupików, co znaczy „prawdziwi ludzie”, urodziła się w Kwethluk na Alasce 3 lutego 1916 roku. Jej imię w miejscowym języku brzmiało Arrsamquq. Była jedną z pierwszych osób, które zostały ochrzczone jako niemowlę. Nie wyróżniała się wyglądem ani zachowaniem. Kiedy dorosła, wydano ją za mąż za miejscowego, cztery lata starszego, można rzec przedsiębiorcę Mikołaja Michala. Ten hodował renifery, polował, założył pierwszy w okolicy urząd pocztowy, był obrotnym człowiekiem. Dobrze mu wiodło się w rodzinnych okolicach, gdzie warunki były wyjątkowo trudne. Kwethluk, znajdujące się u zbiegu rzek Kuskokwim i Kwethluk w delcie Yukon-Kuskokwim, nazwę wzięło od ciągle zmieniającego się koryta rzeki. Młodzi zamieszkali w trzypokojowym domku z bali, w którym spędzili późniejsze życie. Małżeństwu nie układało się, trudno było się porozumieć. Mikołaj, mimo przyjęcia chrztu, nie był osobą szczególnie praktykującą. Olga cierpliwie modliła się za męża. Pojawiły się dzieci, trzynaścioro. Ośmioro z nich dożyło dorosłości. Olga, która część swych dzieci urodziła w samotności, z czasem zaczęła towarzyszyć kobietom przy porodach jako położna. I wciąż, w ciszy, modliła się za męża.
Po pewnym czasie i Mikołaj zaczął chodzić do cerkwi, został nawet lektorem. To był trudny okres, wielu duchownych z Rosji czy Stanów Zjednoczonych opuściło powierzone im parafie. Ludzie, sami rdzenni mieszkańcy, zbierali się w cerkwiach na modlitwach, którym przewodniczyli właśnie lektorzy. Brak duchownych coraz bardziej doskwierał, a życie pokazało, że kapłani powinni wywodzić się z tutejszej ludności. Starania o utworzenie seminarium utrudniało nastawienie władz administracyjnych, przychylnych protestantom. Wreszcie na wyspie Kodiak stworzono seminarium św. Hermana. Siedmiu miejscowych mężczyzn, wśród nich Mikołaj, wstąpiło do seminarium. Duchownymi zostało sześciu.
Ojciec Mikołaj był pierwszym duchownym, który zamieszkał w Kwethulk. Wcześniej poważany za swe umiejętności organizacyjne, znany z surowości, pokazał inne oblicze – był ciepły i oddany Bogu i ludziom.
Teraz Olga, już jako matuszka, modliła się za męża, by Bóg obdarował go siłami duchowymi. Modliła się za swoją wieś. Za jej życia osiemdziesiąt procent seminarzystów pochodziło z Kwethulk, ze wsi liczącej niecałe dwieście pięćdziesiąt dusz. Na całej Alasce nie było innej miejscowości, z której by pochodziło tak wielu kapłanów.
Ojciec Mikołaj spędził całe życie mieszkając w Kwethluk i służąc ludziom w okolicach. Razem było to dwanaście wsi. Oprócz regularnych nabożeństw we wsiach w niedziele, batiuszka objeżdżał okolicę, chrzcił, udzielał ślubów, grzebał zmarłych. To były duże odległości. Latem pływał z przewodnikami łodzią, którą nieraz trzeba było przenosić. Zimą były psie zaprzęgi. Po pewnym czasie o. Mikołaj został podniesiony do godności arcykapłana. Często nauczał: Zawsze kochaj bliźniego, bez względu na to kim jest. Ucz się Pisma Świętego, chodź do cerkwi na nabożeństwa, pomagaj wszystkim, i nie oczekuj za to nagrody. Zawsze bądź dobry i bezinteresowny.
15 maja 1984 roku, błogosławionej pamięci o. Mikołaj zmarł w Kwethulk. Został pochowany na miejscowym cmentarzu.
Wróćmy do Olgi. Po święceniach o. Mikołaja Olgę zaczęto nazywać matuszką i wszyscy czuli, że to określenie bardzo do niej pasuje. Z jednej strony wyraża szacunek, z drugiej pokazuje jej matczyną rolę. Mąż często przebywał poza domem, by służyć w wioskach powierzonych jego duszpasterskiej opiece. Dlatego Olga była zawsze zajęta i to nie tylko obowiązkami domowymi. Była nastawiona na potrzebujących. Często chodziła do innych domów, aby sprzątać i gotować. Kiedy jej dzieci były wystarczająco duże (7 i 8 lat), zabrała je ze sobą do pomocy. I tak dzieci nauczyły się wszystkiego i pokornie pomagały tam, gdzie wysłała je mama.
(ciąg dalszy dostępny w wersji drukowanej lub w e-wydaniu Przeglądu Prawosławnego)
Natalia Klimuk