To powiedzenie używane jest szeroko w charakterze wyrzutu, gdy widzimy jakieś naganne zachowanie. Jednak ta fraza po raz pierwszy została wypowiedziana przez Jezusa Chrystusa w Wielki Piątek w charakterze usprawiedliwienia ludzi, którzy skazali go na straszliwą śmierć przez ukrzyżowanie. Jak czytamy w Ewangelii, gdy Jezus został wydany i zatrzymany, poddano go całonocnym torturom i szykanom, tłum nie zadowolił się zakatowaniem Chrystusa prawie na śmierć, lecz wymógł na Piłacie skazanie Go na ukrzyżowanie. Gdy na Golgocie zawisł na krzyżu, jak napisał Ewangelista Łukasz, ostatkiem sił usprawiedliwiał ich i mówił: „Ojcze, przebacz im, bo nie wiedzą co czynią”.
Te zdumiewające słowa były logicznym przedłużeniem testamentu miłości, który Chrystus pozostawił uczniom. Wcześniej w Kazaniu na Górze Jezus mówił do uczniów: Miłujcie waszych nieprzyjaciół i módlcie się za tych, którzy was prześladują, abyście się stali synami Ojca waszego, który jest w niebie, ponieważ On sprawia, ze słońce Jego wschodzi nad złymi i nad dobrymi, i On zsyła deszcz na sprawiedliwych i niesprawiedliwych (Mt 5,44-45). W przedśmiertnej agonii Jezus modlił się do Ojca o przebaczenie wszystkim, którzy skazali go na śmierć, a teraz bezlitośnie szydzą i Mu urągają. W modlitwie do Boga-Ojca nie wołał o pomstę i karę. Nie padło ani słowa skargi lub potępienia, nic o swojej krzywdzie, o straszliwej pomyłce i swoim niezawinionym cierpieniu. Wśród ostatnich słów wypowiedzianych na krzyżu jako pierwsze brzmi prośba o przebaczenie wraz z uzasadnieniem: „Nie wiedzą co czynią”.
Orędzie przebaczenia zapadło głęboko w serca pierwszych wspólnot chrześcijańskich. Zostało przyjęte i realizowane przez wielu męczenników za wiarę. Pierwszy z nich, św. Stefan, niemal tymi samymi słowami powtarzał prośbę Jezusa do Ojca. Jak czytamy w Dziejach Apostolskich, kamienowany modlił się tuż przed śmiercią: Panie, nie poczytaj im tego grzechu! (Dz 7,60). Również święty Jakub, który zginął męczeńską śmiercią jako pierwszy z apostołów (Dz 12,2), według historyka Euzebiusza z Cezarei (275-339), w chwili męczeństwa powtarzał Chrystusową prośbę o przebaczenie.
Poparte własnym przykładem w najdonioślejszym momencie życia, nauczanie Jezusa o miłości do prześladowców stało się wzorem dla wyznawców Chrystusa. Zrozumieli oni, że jest to wskazówka, jak w imię niezbywalnych wartości, dumnie i godnie należy przyjąć śmierć. To nie znaczy bagatelizowanie zła i umniejszanie krzywdy, ale niepowielanie ich i nie szkodzenie własnej duszy wątpliwą satysfakcją z zemsty. Zło ma tylko taki wpływ na nas, jaki mu zezwolimy mieć. Fakt, że nie wybaczamy naszym prześladowcom, ich najczęściej wcale nie obchodzi. Jeżeli ich cokolwiek obchodzi, to właśnie fakt, że im odpuścimy. To zbija z tropu ludzi bezdusznych i okrutnych, wprawia w zakłopotanie i zaczyna niepokoić. Widzą swą bezsilność w złości skierowanej przeciwko nam. Jednak to, czy wybaczymy, czy nie, ma zasadnicze znaczenie głównie dla nas. Bo gdy wybaczamy, stajemy się uodpornieni na skutki zła. Zło nie ma już do nas dostępu. Jest bezsilne.
Niewiedza jako usprawiedliwienie
Postawę swych prześladowców Chrystus usprawiedliwił niewiedzą co do wagi tego, co czynią. Wydawało się im, że pozbyli się wprawdzie pobożnego, ale przede wszystkim politycznie niebezpiecznego człowieka. Arcykapłan Kajfasz argumentował, że lepiej jest dla was, gdy jeden człowiek, oskarżony o bunt i dążenia wolnościowe, umrze za lud, niż miałby zginąć cały naród (por. J 11,50). Sprawcy śmierci Chrystusa widzieli w nim co najwyżej wyjątkowego człowieka, ale nie dopuszczali myśli, że jest prawdziwym Mesjaszem. Dla nich, uważających się za „synów Abrahama”, miano „Syn Boży” brzmiało jak straszliwe bluźnierstwo. Wszyscy, zarówno elity duchowe jak i prości ludzie, byli zbyt zaślepieni i przywiązani do własnego wyobrażenia o Mesjaszu, aby zrozumieć i pojąć, kim Jezus jest naprawdę.
Połączenie wiedzy z niewiedzą pojawiło się po raz pierwszy w opowiadaniu o Mędrcach ze Wschodu. Arcykapłani i uczeni w Piśmie dokładnie wiedzieli, gdzie ma się narodzić Mesjasz, jednak go nie rozpoznali. Mimo swej wiedzy pozostali ślepcami. Z tą sytuacją można się spotkać na każdym kroku. Bo czyż nie jesteśmy ślepi właśnie jako wykształceni i wiedzący? Czy to nie z powodu naszej wiedzy jesteśmy niezdolni rozpoznać samej prawdy, która staje przed nami? Niewiedza umniejsza winę, ale nie jest wystarczającym usprawiedliwieniem, ponieważ zdradza jednocześnie otępienie serca, które odmawia przyjęcia postulatów prawdy. Tym bardziej uniwersalnym pocieszeniem jest fakt, że Jezus – zarówno w przypadku niewiedzących, jakimi byli oprawcy, jak też wobec tych, którzy wiedzieli, a mimo to skazali Go – niewiedzę ich uznaje za podstawę prośby o przebaczenie. Uważa ją za bramę, która może nam umożliwić nawrócenie.
Te Chrystusowe słowa o usprawiedliwiającej niewiedzy zostały potem przypomniane przez apostołów Piotra i Pawła. W przemówieniu do tłumu po uzdrowieniu chorego w krużganku Salomona, Piotr najpierw wypomniał ludziom: Zaparliście się Sprawiedliwego i Świętego, a uprosiliście ułaskawienie dla zbójcy. Zabiliście Dawcę życia, ale Bóg wskrzesił Go z martwych. Lecz teraz wiem, bracia, że działaliście w nieświadomości, tak samo jak zwierzchnicy wasi (Dz 3,17).
(ciąg dalszy dostępny w wersji drukowanej lub w e-wydaniu Przeglądu Prawosławnego)
o. Konstanty Bondaruk