Home > Artykuł > Maj 2023 > Jeden sieje, drugi zbiera

W rozmowie Chrystusa z Samarytanką (J 4,1-40), w piątą Niedzielę po Wielkanocy (14 maja), znalazła się pozornie przypadkowo wzmianka o żniwie i żniwiarzach. Gdy apostołowie wrócili z miasta z zakupionym jedzeniem, Jezus niespodziewanie rzekł: Ja mam do jedzenia pokarm, o którym wy nie wiecie… Moim pokarmem jest wypełnić wolę Tego, który Mnie posłał, i wykonać Jego dzieło… Czyż nie mówicie: Jeszcze cztery miesiące, a nadejdą żniwa? Oto powiadam wam: Podnieście oczy i popatrzcie na pola, jak bieleją na żniwo. Żniwiarz otrzymuje już zapłatę i zbiera plon na życie wieczne, tak iż siewca cieszy się razem ze żniwiarzem. Tu bowiem okazuje się prawdziwym powiedzenie: Jeden sieje, a drugi zbiera. Ja was wysłałem żąć to, nad czym wyście się nie natrudzili. Inni się natrudzili, a w ich trud wyście weszli (J 4,35-38).

Kluczowe zdanie: „Jeden sieje drugi zbiera” jest nazwane powiedzeniem, podobnie jak „Lekarzu, ulecz się sam”. Niewątpliwie tak jak dziś, w czasach Chrystusowych też było w mowie potocznej wiele przysłów, mądrości ludowych i celnych spostrzeżeń. Kto wie, czy nie chodziło tu o stwierdzenie rażącej niesprawiedliwości, wyzysku. Już prorok Micheasz pisał, że Bóg ukarze zachłannych możnych w ten sposób, że będziesz siał, lecz żąć nie będziesz; będziesz wytłaczał oliwę, lecz oliwą się nie namaścisz; będziesz wyciskał moszcz, lecz nie będziesz pił wina (Mi 6,15). W przypowieści o talentach (Mt 25,14-30), sługa, który powierzonego mu przez pana kapitału nie pomnożył, lecz zakopał, zwraca mu ten jeden talent ze słowami wyrzutu: Panie, wiedziałem, żeś jest człowiek twardy: chcesz żąć tam, gdzie nie posiałeś, i zbierać tam, gdzieś nie rozsypał (Mt 25,24). Ponadto to powiedzenie może wynikać z faktu, że przez całe stulecia istniało niewolnictwo i nawet Jezus nie domagał się jego natychmiastowego wyrugowania.

Często dzieje się tak, że ktoś się niemało natrudził, ale plon jego pracy przypadł komu innemu. Szeregowi pracownicy korporacji dwoją się i troją, ale prezesi nie im, ale sobie wypłacają wielomilionowe premie. Sukces firmy też przypisują tylko sobie. Krew i pot przelewa szeregowy żołnierz, ale chwała zwycięstwa z reguły przypada generałom i strategom. Burzymy się przeciwko takiej niesprawiedliwości, ale z drugiej strony Pismo Święte mówi o tym jako o normalnym zjawisku. Oto człowiek w trudzie i znoju gromadzi rozmaite dobra, ale przejmie je ktoś inny. Dobrze, gdy przynajmniej spuścizna trafia w ręce naturalnych spadkobierców, ale bywa, że przypada komuś obcemu, o którym nawet nie wiadomo, czy będzie to człowiek mądry czy głupi (por. Koh 2,18-19). Ta sama myśl, że człowiek może w ogóle nie skorzystać z owoców swej pracy, wyrażona jest w przypowieści o nierozumnym bogaczu (Łk 12,15-21). Zgadzamy się z tym biblijnym spostrzeżeniem, bo sami znamy tych co całe życie harują, ale nie cieszą się owocami swej pracy, bo zwaliła ich nieuleczalna choroba lub inne nieszczęście. O dziwo, na cmentarzach można często usłyszeć gorzką konstatację: „Ot los! Dopiero teraz mógł normalnie pożyć”.

Jednak w danym przypadku wcale nie chodziło o wyzysk robotników, plon pracy których zagarnął właściciel pola. Jezus przytoczył powiedzenie „jeden sieje, a drugi zbiera” w sensie duchowego żniwa, pracy misyjnej. Zarówno w świecie, jak i w Cerkwi jest zachowana ciągłość działania. Znane marki powstały sto-dwieście lat temu; synowie przejmowali firmę po ojcach i przekazywali ją swoim dzieciom. Podobnie jest w Cerkwi. Kapłan nie zaczyna posługiwania w parafii od zera. Niesie posługę wśród ludzi, którym wcześniej służył ktoś inny. Ziarno Słowa już zostało zasiane, ale trzeba je nadal pielęgnować.

Głoszenie Słowa Bożego i Dobrej Nowiny Chrystus przyrównał do prac polowych. W przypowieści o siewcy (Łk 8,5-14) Słowo zostało przyrównane do ziarna, a gleba do serc ludzkich. Kiedy Chrystus rozesłał siedemdziesięciu dwóch apostołów, powiedział też do nich: Żniwo wprawdzie wielkie, ale robotników mało; proście więc Pana żniwa, żeby wyprawił robotników na swoje żniwo (Łk 10,2). Żniwem okazuje się to, co właśnie ujawniło się pośród Samarytan. Samarytanka rozpoznała tego oczekiwanego Mesjasza w tajemniczym współrozmówcy przy studni Jakubowej i oznajmiła to mieszkańcom miasta. Wielu Samarytan uwierzyło w Jezusa nie tylko dzięki świadectwu kobiety, ale i podczas dwudniowej bytności Chrystusa w samarytańskim miasteczku (por. J 4, 39-42). Ludzie uwierzyli, ponieważ wieść o Nim padła na podatny, już wcześniej przygotowany, grunt. Zarówno kobieta samarytańska, jak jej pobratymcy, wiedzieli: że przyjdzie Mesjasz, zwany Chrystusem. A kiedy On przyjdzie, objawi nam wszystko (J 4,25). Gdyby nic nie wiedzieli o Mesjaszu, dostrzegliby w Jezusie niezwykłego człowieka, może najwyżej proroka. W istocie, dotychczas ani Jezus, ani Jego uczniowie nie prowadzili misji wśród mieszkańców Sycharu, a mimo to ci byli gotowi przyjąć Dobrą Nowinę. Sam Bóg przygotował ich do nawrócenia, być może za pośrednictwem Pisma, może dzięki kapłanom wyjaśniającym im Prawo Mojżeszowe (1 Krl 17 rozdział i następne), a może również dzięki św. Janowi Chrzcicielowi. Uczniowie już głosili Słowo i udzielali chrztu z woli Jezusa Chrystusa (J 4,2).

Jednak w Samarii apostołowie nie powinni byli sobie przypisywać sukcesów misyjnych, ponieważ to nie był wyłącznie owoc ich pracy. Był to wynik Bożego działania w świecie, natomiast im przypadła rola żeńców. Z drugiej strony, Jezus dodaje uczniom otuchy, by śmiało szli w świat, ponieważ sam Bóg już przygotował im żniwo. To przygotowanie należy rozumieć nie w sensie znajomości Pisma, jak u Samarytan, ale w przyrodzonej otwartości człowieka na głos Boży.

W szerokim sensie żniwem są wszyscy ludzie, a w węższym ci, którzy przyjmują wysłanych uczniów do domów i ich słuchają, bo grunt został wcześniej przygotowany. Komentując ten fragment Ewangelii św. Jan Złotousty pisał: „Pracowali prorocy, a wy zbieracie owoce ich wysiłków. (Chrystus) nie powiedział: otrzymujecie ich nagrody, ale owoce, ponieważ wielki trud proroków nie pozostaje bez nagrody. Podobnie zrobił (prorok) Daniel: wspomniał on o starożytnym przysłowiu, które głosi: Od złych zło pochodzi (1 Sm 24,14) i Dawid zacytował te słowa. Dlatego Chrystus powiedział wcześniej, że siewca cieszy się razem ze żniwiarzem (J 4,36)… W materialnych rzeczach, gdy zdarzyło się, że jeden posiał, a drugi zbiera, to siewca czułby się skrzywdzony, a cieszyłby się tylko żnący. Tutaj natomiast jest inaczej i ci, którym nie dane jest zbierać plonu swej pracy, cieszą się razem z żeńcami”. Tę samą myśl nieco później wyraził św. Augustyn. „Żniwem są ludzie, do których słowo głosili prorocy, siejąc ziarno, aby apostołowie mogli je związać w snopki”. Dla samarytańskiej kobiety z pogmatwaną biografią zaakceptowanie Dobrej Nowiny, która jest zasiewem, staje się równocześnie żniwem – przyjęciem zbawienia i królestwa Bożego.

O ile w przypadku normalnych żniw urodzaj zwykle przypada temu, kto siał, to w kwestiach wiary i religii jest inaczej. Siewcą jest Bóg (w. 34), natomiast Chrystus, a następnie Jego apostołowie, będą zbierać plon duchowy, gdy ten urośnie i dojrzeje.

Od swego przyjścia na świat, a zwłaszcza od początku działalności publicznej do Wniebowstąpienia, wyjątkowego zasiewu zbawienia dokonał sam Chrystus. Nikt nie potrafi Jezusa zastąpić w tym, co uczynił, wykonując zlecenie Boga Ojca. Według Bożego zamysłu, Chrystus nie musiał żyć dłużej na ziemi niż nieco ponad trzydzieści lat, aby w pełni wykonać swe zbawcze, odkupicielskie zadanie. Reszty mają dokonać Jego apostołowie. Żegnając się z uczniami Chrystus wezwał ich do kontynuacji Jego dzieła: Idźcie więc i nauczajcie wszystkie narody, udzielając im chrztu w imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego. Uczcie je zachowywać wszystko, co wam przykazałem (Mt 28,19-20).

(ciąg dalszy dostępny w wersji drukowanej lub w e-wydaniu Przeglądu Prawosławnego)

o. Konstanty Bondaruk