10 lutego zostało zamknięte ostatnie w województwie podlaskim przejście na polsko-białoruskiej granicy w Bobrownikach. Wcześniej Polska zamknęła terminal w Kuźnicy Białostockiej, przejścia w Połowcach, Sławatyczach, a także w Białowieży i na Kanale Augustowskim, gdzie można było przekraczać granicę w ruchu bezwizowym.
Na naszej wschodniej granicy ponownie zapadła „żelazna kurtyna”. Metafora „żelazna kurtyna” po raz pierwszy została użyta przez rosyjskiego filozofa i teologa Wasilija Rozanowa w odniesieniu do gwałtownego rozpadu porewolucyjnej Rosji. „Ze zgrzytem, skrzypieniem, świstem – pisał Rozanow – opuszcza się nad historią Rosji żelazna kurtyna. Koniec przedstawienia. Publiczność wstała. Czas włożyć palta i iść do domu. Rozejrzeli się. Ale ani palt, ani domów już nie było”. Po drugiej wojnie światowej metafora żelaznej kurtyny została wykorzystana do opisu relacji między, do niedawna sprzymierzonych w walce z hitlerowskimi Niemcami, Zachodem i ZSRR. Spopularyzował ją Winston Churchill, którego przemówienie 5 marca 1946 roku w Fulton (USA) zapoczątkowało zimną wojnę. Od Szczecina nad Bałtykiem do Triestu nad Adriatykiem, w poprzek kontynentu zapadła żelazna kurtyna” – powiedział. „Poza nią jest to, co dawniej było Europą Środkową i Wschodnią. Warszawa, Praga, Wiedeń, Budapeszt, Bukareszt i Sofia – wszystkie te sławne miasta i zamieszkująca wokół nich ludność leżą, że tak się wyrażę, w sferze sowieckiej i wszystkie, w takiej czy innej formie, podlegają nie tylko wpływom sowieckim, ale kontroli z Moskwy w bardzo wysokim, niekiedy rosnącym stopniu”.
Oddzielająca nas, kraje Europy Środkowo-Wschodniej od Zachodniej Europy, żelazna kurtyna została zdemontowana. Zburzenie w 1989 roku Muru Berlińskiego było symbolicznym aktem kończącym, wierzyliśmy że na zawsze, zimną wojnę. Dziś na części naszej wschodniej granicy znów, nikt nie wie na jak długo, pojawiła się żelazna kurtyna.
Granicę w Bobrownikach zamknięto z dnia na dzień w reakcji na skazanie przez białoruski sąd na osiem lat więzienia o zaostrzonym reżimie działacza polskiej mniejszości Andrzeja Poczobuta.
Zamknięcie wszystkich w województwie przejść z Białorusią dla mieszkańców Podlasia i mieszkających w przygranicznych miejscowościach po białoruskiej stronie oznacza wiele niedogodności. Najważniejsze z nich to utrudnienia w kontaktach międzyludzkich. Ustanowiona w czasie „konferencji mocarstw w Jałcie” granica między Polską a Związkiem Radzieckim podzieliła rodziny, na dziesięciolecia przerwała relacje bliskich sobie wspólnot. Do dziś pamiętam wypowiedziane ze łzami w oczach przez moją mamę zdanie: Kob ne taja proklata hranica. Moi rodzice pobrali się w czasie okupacji i mama przyszła do wioski ojca, a jej wieś Buszmiczy została tuż za granicą po białoruskiej stronie. Nie mogła pójść do swojej matki, sióstr, nawet nie puścili ją na pogrzeb ojca, mego dziadka Emeliana.
Z myślą o takich jak moja rodzinach, w czasie posiedzenia Sejmowej Komisji Administracji i Spraw Wewnętrznych 14 kwietnia zwróciłem się do wiceministra MSWiA Macieja Wąsika z prośbą, by z przyczyn humanitarnych rząd otworzył przejścia choćby dla ruchu pieszego. Umożliwi to – przekonywałem – choć bardzo ograniczoną możliwość kontaktów ludności z przygranicznych regionów. Odpowiadając na moją prośbę wiceminister Wąsik powiedział: „Nie my zgotowaliśmy tę wojnę, która jest na wschodzie, nie my wprowadziliśmy prześladowania ludności białoruskiej, która żyje w Polsce, ale to Białorusini, konkretnie Łukaszenko prześladują ludność polską na Białorusi i wiemy także, że jesteśmy dla Białorusi oknem na świat. Tędy prowadzi droga dla ich towarów na zachód. Dlatego stosujemy takie sankcje, żeby były dla nich dotkliwe. Dziś nie widzę możliwości otwarcia, choćby w formie pieszej, przejść w Bobrownikach czy Kuźnicy Białostockiej. Takie jest stanowisko naszego rządu. Dziś widzę możliwość wprowadzenia nowych sankcji. Wiem, że strona polska zwróciła się o wprowadzenie wobec Białorusi szerszych wspólnounijnych sankcji drogowych i transportowych. Wiem, że rodziny są podzielne, ale jeśli mówimy, że jest to reżim wspierający wojnę, to albo mówimy, że wprowadzamy sankcje, albo mówimy, niech inni wprowadzają sobie sankcje a my handlujmy i proszę o zrozumienie. Także zwracam się do pana posła Czykwina o zrozumienie tego i przekazanie osobom, które w ten sposób mówią”.
Prośbę spełniam, cytując pana wiceministra.
W posiedzeniu komisji uczestniczyli przedsiębiorcy i osoby prowadzące działalność gospodarczą (sklepy, noclegownie, urzędy celne) w przygranicznych miejscowościach. Zaskoczeni – o decyzji zamknięcia przejścia w Bobrownikach 10 lutego o godz. 12:00 minister Mariusz Kamiński poinformował dzień wcześniej – pozbawieni jakiejkolwiek pomocy, bez wspierania i rekompensat za poniesione straty, prosili wiceministra Wąsika o pomoc rządu, która uratowałaby ich działalność przed bankructwem.
Dla zilustrowania tragicznej sytuacji przygranicznych przedsiębiorców przytoczę wypowiedź Aliny Citko, która z współwłaścicielką prowadzi od 21 lat sklep ogólnospożywczy w Bobrownikach. „Po zamknięciu przejścia sytuacja w naszym sklepie jest tragiczna. Nasi klienci to kierowcy tirów, zmierzający w kierunku Białorusi. Przez ostatnie dwa miesiące nie zarobiłyśmy, a generowałyśmy straty. Sprzedaż spadła o 99 procent, z kilkunastu tysięcy do 50-60 złotych dziennie. Na półkach pozostał psujący się towar, w pierwszej kolejności wędliny. Pozostały zobowiązania wobec dostawców i pracowników”.
Wszyscy przedsiębiorcy, zabierający głos w czasie posiedzenia komisji, bardzo krytycznie odnosili się do propozycji rządu przyznawania im pomocy w postaci wypłaconego raz na kwartał wynagrodzenia pracownika w wysokości 3490 zł, przy czym nie przewidziano żadnych dopłat na pokrycie kosztów stałych.
Zdesperowani przedsiębiorcy pytali, dlaczego rząd nie zastosował wobec nich analogicznych zasad pomocy, jaką objęto przedsiębiorców ze strefy, w której wprowadzono we wrześniu 2021 roku (obejmował 183 miejscowości w województwach podlaskim i lubelskim) stan wyjątkowy.
Czy i w jakiej wysokości przedsiębiorcy z Kużnicy Białostockiej, Bobrownik otrzymają rekompensaty za poniesione w wyniku decyzji rządu straty, zdecyduje Sejm, a konkretnie zasiadająca w nim większość, którą tworzą posłowie Zjednoczonej Prawicy.
Analizując powstałą po drugiej wojnie sytuację Winston Churchill pisał: „W Teheranie zdałem sobie po raz pierwszy sprawę, jakim małym jesteśmy narodem. Siedziałem tam, po jednej stronie mając wielkiego rosyjskiego niedźwiedzia z wyciągniętymi pazurami, po drugiej zaś wielkiego amerykańskiego bizona; między nimi siedział biedny angielski osioł, jedyny, który znał właściwą drogę do domu”. Powstaje pytanie, czy dziś my odnajdziemy właściwą drogę do domu.
Zwracając się do wiceministra Wąsika zapytałem, a co będzie z żelazną kurtyną na naszej wschodniej granicy, jeśli w kolejnych latach sytuacja na Białorusi nie ulegnie zmianie?
Odpowiedzi nie uzyskałem.
Eugeniusz Czykwin