Home > Artykuł > Najnowszy numer > Pieśni z Bohohłasnika

Czy pieśni paraliturgiczne mogą zainteresować kolejne pokolenia? Okazuje się, że tak. W Akademii Supraskiej od 24 do 27 lipca trwały warsztaty, zorganizowane przez Stowarzyszenie Orthnet, pod nazwą „Pieśni Bohohłasnika – powrót do dawnego śpiewu cerkiewnego Podlasia”. Trudu organizacji przedsięwzięcia podjęła się Aleksandra Szymaniuk, dyrygentka białostockiego chóru Armonia. Śpiewacy przyjechali głównie z Białegostoku i Warszawy.

– Było kilka powodów, by takie warsztaty zorganizować – mówi prowadzący warsztaty Łukasz Hajduczenia, śpiewak operowy, absolwent Seminarium Duchownego, badacz muzyki cerkiewnej, psalmista oraz dyrygent męskiego zespołu Katapetasma. – Chcemy wciąż kultywować już zapomniane śpiewy naszych przodków. W wyniku urbanizacji i globalizacji nasze rodzime, prawosławne, społeczeństwo zmieniło się również muzycznie. Tradycyjne pieśni paraliturgiczne, śpiewane od setek lat na terenach Podlasia czy Chełmszczyzny, straciły na popularności. Minęły czasy, kiedy ludzie masowo przepisywali w zeszytach teksty pieśni, zbierali się i śpiewali bardzo rozbudowany repertuar. To był autentyczny wyraz wiary. To dzięki naszym babciom, sile ich wiary, dzisiaj jesteśmy prawosławni i możemy być dumni z ogromnej i bardzo oryginalnej rodzimej spuścizny muzycznej. Jednak, by wszystko przetrwało w czasach, gdy z łatwością dostępny jest każdy, nawet najbardziej egzotyczny model prawosławia, koniecznie trzeba znaleźć czas na wniknięcie w swoje tradycje. Nie wystarczy powiedzieć, że jest to ważne, czy śpiewać jedynie kilka powtarzających się pieśni. Aby młode pokolenia śpiewaków cerkiewnych mogły znów uznać ten repertuar za wartościowy, trzeba kolejnych inicjatyw, pozwalających na odkrywanie bogactwa naszych przodków. Pieśni z Bohohłasnika kojarzą się często z brakiem umiejętności czytania nut, uczeniem się „na ucho” i prostym tekstem. Jednak wszystkie te komponenty okazują się wielką umiejętnością. Śpiewanie na pamięć, nawet z odchyleniami melodycznymi, ale w zagłębieniu się w powagę tekstu, to nieco zatracona umiejętność, kiedyś stanowiąca normę. Drugi z powodów to ukierunkowanie poszukiwania ogólnego sensu śpiewania.

Na warsztatach był też czas na indywidualne zajęcia z techniki wokalnej, której podstawą jest autentyczność wyśpiewywanego słowa.

Śpiewacy pracowali nad różnorodnym materiałem. Najwięcej czasu poświęcili na pieśni autorstwa Emiliana Witoszyńskiego, który żył w latach 1869-1929. Był dyrygentem cerkiewnym, kompozytorem, etnografem oraz popularyzatorem lokalnych tradycji śpiewu. Jego działalność robi wrażenie i dzisiaj. Zorganizował dwa zjazdy chórów cerkiewnych Chełmszczyzny i Podlasia (1912 roku w Białej Podlaskiej i 1913 w Zamościu), gdzie dyrygował połączonymi zespołami wokalnymi. Zawsze zwracał uwagę na lokalne tradycje. Docierał do melodii, które przetrwały niekiedy jedynie w wielosetletniej tradycji ustnej i zapisywał je. To było bazą jego twórczości kompozytorskiej. Opracował i wydał „Chełmski Bogogłasnik” w 1910, a także „Pieśni nabożne” w 1906 roku, w których oprócz materiału paraliturgicznego znajdują się tradycyjne chełmskie melodie liturgiczne.

(ciąg dalszy dostępny w wersji drukowanej lub w e-wydaniu Przeglądu Prawosławnego)

Natalia Klimuk

fot. Paweł Turczyński

(za cerkiew.pl)