Home > Artykuł > Najnowszy numer > Przeżyli rewolucję, głód, Syberię, przeżyją i prześladowania

Przeżyli rewolucję, głód, Syberię, przeżyją i prześladowania

27 lipca w ukraińskich mediach pojawiła się informacja, że w dniu św. Włodzimierza, Chrzciciela Rusi, Rada Najwyższa Ukrainy zamierza uchwalić ustawę nr 8371, zakazującą działalności organizacjom religijnym, powiązanym z państwem agresorem.

Za wymyślną nazwą ustawy, zainicjowanej przez premiera Denysa Szmyhala, kryje się zakaz działalności Ukraińskiej Prawosławnej Cerkwi (UPC), która przed wojną liczyła około 12 000 parafii, 12 551 duchownych, 262 monastery, 4620 mnichów i mniszki oraz miliony wiernych. Pomimo licznych wypowiedzi metropolity Onufrego i innych hierarchów tej Cerkwi potępiających wojnę Rosji przeciwko Ukrainie, pomimo udziału dziesiątek tysięcy jej wiernych w obronie ojczyzny, pomimo humanitarnej i charytatywnej działalności tej Cerkwi, władze uważają, że należy zakazać jej działalności.

W przeddzień niektórzy deputowani apelowali do swoich kolegów, aby nie popierali tej antykonstytucyjnej ustawy, nie naruszali praw milionów wiernych UPC, nie tworzyli napięć w państwie, będącym w stanie wojny.

I 28 lipca okazało się, że ustawa została wycofana z głosowania. Przewidywano, że zabraknie jej poparcia. Nie deklarowali go w wystarczającym stopniu członkowie prorządowej partii ani przedstawiciele innych sił politycznych. Jedni kierowani pobudkami religijnymi, drudzy może dlatego, żeby nie pozbawiać władz szans na doprowadzenie UPC do jedności z PCU, czyli powstałą w 2018 roku z połączenia niekanonicznych struktur i wspieraną przez państwo Prawosławną Cerkwią Ukrainy, której patriarcha konstantynopolitański nadał tomos o autokefalii, uznanej jedynie przez cztery spośród szesnastu lokalnych Cerkwi prawosławnych.

Nie brak opinii, że odstąpienie od głosowania to tylko pauza, którą zrobili prześladowcy Cerkwi, aby dać episkopatowi UPC możliwość „ponownego przemyślenia” i pochylenia się nad ostatecznym zerwaniem z ruską Cerkwią.

Niestety, nie oznacza to zaprzestania prześladowań. Trwa siłowe odbieranie cerkwi (Epifaniusz, zwierzchnik PCU, poprosił nawet szefa narodowej policji o obronę przy ich zajmowaniu), rośnie napięcie wokół Kijowsko-Pieczerskiej Ławry, wierni są bezprzykładnie szkalowani i oczerniani w mediach, biskupi trafiają do aresztu, a nawet więzienia.
7 sierpnia sąd miejski w Winnicy skazał władykę tulczynskiego i bracławskiego Jonatana na pięć lat pozbawienia wolności i konfiskatę majątku. To pierwszy wyrok w sprawach karnych, wszczętych przeciwko hierarchom kanonicznej Cerkwi.

Metropolita Jonatan jest jednym z najbardziej znanych hierarchów UPC. Był pierwszym namiestnikiem Kijowsko-Pieczerskiej Ławry po jej otwarciu w 1992 roku. To on rozpoczął odbudowę monasteru z ruin, w jakie zamieniły go władze sowieckie. Metropolita Jonatan jest znany jako znakomity kompozytor cerkiewny, jego utwory są wykonywane podczas nabożeństw w wielu cerkwiach na całym świecie. Ale największy rozgłos zdobył w latach 90. z powodu konfrontacji z byłym metropolitą kijowskim Filaretem (Denysenko). Powodem była różnica zdań w kwestii oddzielenia się od patriarchatu moskiewskiego. Biskup Jonatan uważał wtedy, tak jak obecnie, że UPC powinna pozostać w jedności z ruską Cerkwią. Tak, w obecnych okolicznościach to stanowisko może wydawać się niejednoznaczne. Ale to jest wewnętrzna sprawa Cerkwi, nie można za to wysyłać do więzienia. Dlatego, zdaniem cerkiewnej prasy, władyka był sądzony pod zupełnie innymi zarzutami, równie absurdalnymi co sfałszowanymi. Według Służb Bezpieczeństwa Ukrainy (SBU) metropolita rozprowadzał wśród wierzących „ulotki propagandowe z nawoływaniami do przejęcia władzy i zmiany granicy państwowej Ukrainy”. Służby twierdzą również, że biskup na jednej ze stron internetowych ruskiej Cerkwi „zamieścił publikacje wspierające rosyjskich okupantów i ich zbrodnie wojenne”. No i że, kierując się prorosyjskimi pobudkami ideologicznymi, krytykował PCU.

Do czasu uprawomocnienia się wyroku metropolita ma przebywać w domowym areszcie.

List ze słowami wsparcia dla metropolity tulczynskiego skierował metropolita Albanii Anastazy.

„Z głębokim smutkiem obserwujemy bolesne próby, których doświadczacie, Wy, umiłowany Władyko i twoje wybrane stado” – czytamy w liście. „Współodczuwamy Wasze cierpienie i w miarę możliwości świadczymy o zbrodniach popełnionych na pobożnym duchowieństwie prawosławnym, pobożnych ludziach, a także na słynnych sanktuariach Ukrainy. (…) Myślami i modlitwami jesteśmy nieustannie z wami, abyście wstępując w szeregi nowych męczenników również znosili obecne bezsensowne prześladowania, jak przystało na prawosławnego chrześcijanina w Duchu Świętym, w nieobłudnej miłości, w słowie prawdy, w mocy Bożej… Niby nieznani, a przecież dobrze znani; niby umierający a oto żyjemy, jakby karceni, lecz nie uśmiercani (2 Kor. 6,6-9)”.

Słowa wsparcia i otuchy w osobnym liście arcybiskup Anastazy przekazał także metropolicie Pawłowi, namiestnikowi Kijowsko-Pieczerskiej Ławry, któremu Sołomienski Sąd Rejonowy w Kijowie 14 czerwca zamienił środek zapobiegawczy z aresztu domowego z elektronicznym dozorem na areszt śledczy z możliwością wniesienia kaucji w wysokości 33, 3 mln hrywien (ponad 3,5 mln złotych), co wydawało się kwotą nie do udźwignięcia. Na szczęście, dzięki ofiarności około tysiąca osób, mimo iż banki często odsyłały wpłaty ofiarodawcom, udało się zebrać potrzebną kwotę i 7 sierpnia namiestnik mógł opuścić areszt. Musi nadal nosić elektroniczną bransoletkę, nie może opuszczać wskazanego miejsca przebywania bez powiadomienia sądu, ma bezzwłocznie zjawiać się dla złożenia zeznań i nie spotykać się z osobami, które ucierpiały, ani świadkami. Tydzień później metropolita z powodu zawału trafił do szpitala i przeszedł zabieg kardiochirurgiczny.

9 sierpnia Sąd Gospodarczy Kijowa zdecydował o legalności zerwania bezterminowej umowy Ministerstwa Kultury z monasterem UPC Kijowsko-Pieczerska Ławra na arendę Dolnej Ławry.

– W sprawach sądowych dotyczących Ławry sędziowie nie mogą podejmować niezależnych decyzji, ponieważ są poddawani silnej presji administracyjnej – skomentował adwokat Ławry, o Nikita Czekman, wskazując na stronniczość sędziny i zapowiadając apelację.

Decyzja sądu, zdaniem obserwatorów, jest pierwszym krokiem do wypędzenia mnichów z Kijowsko-Pieczerskiej Ławry, starodawnego cerkiewnego organizmu z pieczarami z relikwiami kijowsko-pieczerskich świętych, dwustu mnichami i posłusznikami, siedzibą kijowskiej metropolii, seminarium i akademią z trzystoma seminarzystami i studentami, pracowniami pisania ikon.

Do czasu uprawomocnienia się wyroku i rozpatrzenia apelacji Zespół Historyczny Kijowsko-Pieczerska Ławra nie ma prawa przejmować budynków, nikogo z dolnej Ławry wypędzać ani bronić nikomu do niej dostępu.

Tymczasem zespół ów 10 sierpnia ogłosił, że od siódmej rano następnego dnia zamknie wejście do Dolnej Ławry dla wszystkich z wyjątkiem duchownych, mnichów i monasterskich pracowników. Może po to, żeby wierni nie przeszkadzali jego urzędnikom w przejmowaniu i opieczętowywaniu kolejnych korpusów Ławry?

Ale dostęp do Ławry zamknięto już o osiemnastej 10 sierpnia. Nie zdążyli więc do niej wrócić ani korzystający z hoteli pielgrzymi, ani mieszkający na terenie Ławry seminarzyści i studenci teologii. Policja proponowała im nocleg w cerkwi św. Agapita Peczerskiego, gdzie nie ma ani miejsc do spania, ani warunków sanitarnych. Wszyscy postanowili spać na ulicy.

(ciąg dalszy dostępny w wersji drukowanej lub w e-wydaniu Przeglądu Prawosławnego)

Na podstawie spzh.news

Ałła Matreńczyk