Wraz ze zbliżającym się końcem roku kalendarzowego przychodzi czas na podsumowania. Zarówno ludzie, jak i instytucje chcą dokonać rozrachunku z mijającym rokiem, aby w świetle sukcesów i porażek, zysków i strat, lepiej ułożyć program na następny. Na przełomie „starego” i „nowego” roku ludzie rozpamiętują niespokojną sytuację na świecie i dywagują nad przyszłością, która rysuje się ponuro. Jednak Pismo Święte upomina: „Nie wasza to rzecz znać czasy i chwile, które Ojciec ustalił swoją władzą” (Dz 1,7). „Oto teraz czas upragniony, oto teraz dzień zbawienia”(2 Kor 6,2). Na zakończenie roku w sposób szczególny warto wziąć do serca, że istnieje porządek, na który człowiek nie ma wpływu. Proponuję sięgnąć do niezwykłej, absolutnie unikalnej, Księgi Koheleta i jego rozważań nad przemijaniem i sensem życia ludzkiego.
Krótka, zaledwie dwunastostronicowa Księga Koheleta (Eklezjasty, Kaznodziei), zdecydowanie wyróżnia się na tle innych ksiąg Starego Testamentu. Umieszczona za Księgą Przysłów i Psalmów z ich pięknym zawierzeniem Bogu, jakoś nie pasuje do moralnych napomnień proroków, jasnych relacji pomiędzy Bogiem i człowiekiem. Wydaje się inna. A jednak odnajdujemy w niej głęboką prawdę o rozterkach, wątpliwościach i poszukiwaniach, które towarzyszą ludziom głęboko wierzącym i nie są ani naganne, ani wstydliwe.
Marność z powodu śmierci i zapomnienia
Autor dla dodania sobie powagi podaje się za mądrego króla Salomona, ale w istocie jest fikcyjną postacią, a tekst powstał mniej więcej trzy wieki przed naszą erą. Kilkadziesiąt razy używa wieloznacznego, hebrajskiego pojęcia hewel. Jego podstawowe znaczenie to „tchnienie” ust ludzkich (Hi 7,16), „para”, „wiatr”, „mgła”, a od nich pochodzą bliskoznaczne pojęcia – „przemijanie” (najbliższe hebrajskiemu oryginałowi), „ulotność”, „marność”, „próżność” (Hi 21,34), nijakość”, „nicość” (Ps 39,6-7; Jr 10,15), „daremność, „bezwartościowość”, „bezsensowność”, a nawet absurd w sensie niezrozumiałości i niepoznawalności. Dwudziestokrotnie, niczym refren, autor powtarza frazę, która najczęściej, w sensie wartościującym i moralizatorskim brzmi: „Marność nad marnościami i wszystko marność” (łac. vanitas vanitatum, et omnia vanitas, cs. Sujeta sujet i wsie sujeta). Według Koheleta „marność” to głównie złuda, iluzja, bo w ciągu swego krótkiego życia człowiek ulega wielu iluzjom – łudzi się, że będzie szczęśliwy, gdy coś osiągnie, że życie nabierze sensu, gdy uda się mu do czegoś dojść. Lecz gdy wreszcie dochodzi do upragnionego miejsca, wszystko rozwiewa się, niknie i pozostawia go w stanie egzystencjalnej rozpaczy. To jest rozpacz podobna do tej, która dopada umęczonego wędrowca, który na bezkresnej pustyni kuszący miraż oazy bierze za rzeczywistość. Większość z tego, co człowieka zajmuje na tym świecie, nie ma żadnej wartości, jest nietrwałe i nie gwarantuje pełnego szczęścia. Ani bogactwo, ani sława, ani nawet mądrość nie dają mu poczucia spełnienia i zadowolenia.
Kohelet poznał życie z najrozmaitszych stron, bo też jako człowiek sukcesu miał ku temu sposobność i możliwości. Pisał o marności i próżności wielu rzeczy na podstawie własnych doświadczeń. Sam chciał odnaleźć sens życia, ale odkrył, że badanie i zgłębianie wszystkiego, łącznie z mądrością, jest daremne (1,12-18). Przekonał się, że wszelkie, najbardziej wyszukane, przyjemności i ogromne bogactwa są iluzją i marnością: I niczego, czego tylko zapragnęły moje oczy, nie odmawiałem im; nie wzbraniałem mojemu sercu żadnego wesela, owszem, moje serce radowało się z wszelkiego mojego trudu… I oto wszystko to jest marnością i gonitwą za wiatrem i nie daje żadnego pożytku pod słońcem (2,1-11). Trud włożony w pomnażanie dóbr materialnych okazał się stratą czasu, bo nawet nie wiadomo, kto to przejmie w spadku (2,12-23). Do tego, niezależnie od dokonań, człowiek przyszedł jako nicość i odchodzi w mroku, a imię jego mrokiem zakryte (6,4). Co gorsze, wartości takie jak mądrość czy bogactwa mogą przysporzyć nieszczęść – prowokują zawiść innych i stają się utrapieniem. Marnością, czymś krótkotrwałym i ulotnym, choć przecież pięknym, jest młodość człowieka, bo zanim się obejrzy, już ma ją za sobą (11,10-12,8). Wszak i psalmista pisał: Miarą naszych lat jest lat siedemdziesiąt lub, gdy jesteśmy mocni, osiemdziesiąt; a większość z nich to trud i marność: bo szybko mijają, my zaś odlatujemy (Ps 90,10). Kohelet pisze o ludzkich ambicjach, złych emocjach i nienasyceniu, o stracie cennego czasu na dążenie do iluzorycznego szczęścia i zaniedbywaniu tego, co prawdziwie piękne i wartościowe. Ostatecznie wszystkie wysiłki człowieka, wraz z jego mądrością, zostaną wchłonięte przez śmierć. Dobrzy czy źli, bogaci czy biedni – wszystkich czeka ten sam koniec. W sensie biologicznym śmierć zwierząt nie różni się od śmierci ludzi. Wartości ważne dla jednych są niczym dla innych. Sławni za życia, są zapomniani po śmierci. Śmierć i zapomnienie w przedziwny sposób zrównują wszystkich (1,11; 2,16). Z własnej obserwacji wiemy, że z upływem czasu blaknie i zaciera się pamięć o dobrym i złym. Ostatecznie więc wszystko jest hewel, „marnością”.
Tylko Bóg nie jest marnością
O ile wszystko w Księdze Koheleta jest zrelatywizowane, nawet tak uwielbiana przez uczonych mądrość, o tyle Bóg jest najwyższą i ostateczną wartością. Jedynie Bóg nie podlega kategorii „marności”. Tylko Bóg jest wieczny. On jest Panem czasu. Wszystko od Niego pochodzi i On będzie sądzić człowieka. Wszystko w życiu bywa marne, kruche, ulotne i absurdalne – za wyjątkiem Boga. Dzięki Niemu również człowiek jest wyjątkowym stworzeniem, bo przy całej swej ułomności został obdarzony przez Boga poczuciem wieczności i tęsknotą za wiecznym przeznaczeniem (3,11). Wszystko, co czyni Bóg, na wieki będzie trwało: do tego nic dodać nie można ani od tego coś odjąć. A Bóg tak działa, by się Go [ludzie] bali (3,14). „Bojaźń Boża” to bezgraniczna wdzięczność, cześć, wiara i zaufanie do Boga. Bojaźń Boża, jako jedyna forma religijności proponowana przez Koheleta, jest jednocześnie zasadą kontrolującą etyczne zachowania człowieka. Z bojaźnią Bożą należy przychodzić do domu Bożego (4,17), należy zawsze dotrzymywać przyrzeczeń złożonych Bogu (5,3). Kohelet kończy księgę wezwaniem: Wszystkiego tego wysłuchawszy: Boga się bój i przykazań Jego przestrzegaj, bo cały w tym człowiek! (12,13).
Mimo wielu pytań bez odpowiedzi i wielu jawnych nonsensów, nie wolno stracić z oczu tego, co najważniejsze – Boga. Wszak całe życie ludzkie, z jego wszystkimi powabami, jest darem Bożym. Szczęście osiągalne jest tylko pod warunkiem stosowania się do Jego woli i praw, pełnego Mu zawierzenia. Kohelet przestrzega przed pokusą budowania życia i szczęścia na czymkolwiek poza Bogiem. Gdy ktoś w życiu troszczy się i zabiega wyłącznie o przyziemne wartości z pominięciem zasad nakazanych przez Boga, w dłuższej perspektywie niczego nie osiągnie. Jedyną wartością, na jakiej człowiek może oprzeć swoje życie, jest Bóg – tylko On jest ostatecznym celem, tylko wiara może ukoić człowieka i wypełnić pustkę jego życia.
(ciąg dalszy dostępny w wersji drukowanej lub w e-wydaniu Przeglądu Prawosławnego)
o. Konstanty Bondaruk
fot. domena publiczna