Cur non. „Dlaczego nie…”? To pytanie często jest dziś kierowane do duchownych Ukraińskiej Prawosławnej Cerkwi. „Dlaczego jeszcze nie przeszedłeś do Prawosławnej Cerkwi Ukrainy? Co ty, nie jesteś patriotą”?
I dzisiaj postanowiłam odpowiedzieć, odpowiedzieć przede wszystkim sobie, wyrazić te myśli i uczucia, które są obecne w moim sercu i o których często rozmawialiśmy z duchownymi o podobnych i nie do końca podobnych poglądach. Swoimi rozważaniami nie mam zamiaru nikogo urazić ani obrazić, ale spróbuję wyrazić mój punkt widzenia.
Warto więc przede wszystkim podkreślić, że patriotę kochającego swoją ojczyznę charakteryzuje praca twórcza dla dobra ojczyzny i jej narodu, a nie formalna przynależność do określonej organizacji religijnej. Patriotami Ukrainy są różni ludzie różnych narodowości i wyznań – prawosławni, katolicy, protestanci, muzułmanie, żydzi i ateiści. I żeby pozostać patriotami, nie powinni przenosić się z jednej organizacji religijnej do drugiej, ale powinni żyć dla dobra swojej ojczyzny.
Ale dziś dla dobra ojczyzny proponuje się nam, byśmy, się zjednoczyli w organizację religijną, która otrzymała nazwę „PCU” (specjalnie podkreślam, że dla świeckiego, jak stanowi Konstytucja, państwa ukraińskiego PCU jest jedną z wielu organizacji religijnych i dlatego używam cudzysłowu przy pisaniu tej nazwy). Pomijając wszelkie kwestie świeckiej natury prawnej, przedstawię swój pogląd na przeszkody cerkiewne, które nie pozwalają mi na „zmianę jurysdykcji” i w jakiś sposób je usystematyzuję. Powtarzam jeszcze raz – to jest właśnie aspekt religijny tej kwestii, nie związany z polityką czy orzecznictwem, czyli, jak ja to widzę, składowa mojej wiary.
Tak więc pierwszy powód jest „dogmatyczny” lub „teologiczny”. Wiąże się on z faktem, że w moim najgłębszym przekonaniu w łonie „PCU” są ludzie, którzy uważają się za biskupów i duchownych, ale nie mają łaski „sukcesji apostolskiej”. Tak zwanych „chirotonii biskupich”, dokonanych przez byłego metropolitę żytomierskiego Jana (Bodnarczuka) i samozwańca Wikientija Czekalina nie można uznać za ważne, gdyż nie można uznać chirotonii, dokonanej przez pozbawionego sana (godności, urzędu) hierarchy i nie mającego żadnej chirotonii oszusta. Stwierdzali to wielokrotnie przedstawiciele prawosławnych Cerkwi lokalnych, a nawet obecny „honorowy patriarcha” Filaret (Denysenko).
Część zwolenników „PCU” uważa, że wspomniane „chirotonie” zostały „poprawione” przez Mścisława Skrypnyka. Jednak w łonie Ukraińskiej Autokefalicznej Cerkwi Prawosławnej istnieli i obecnie aktywnie działają w „PCU” hierarchowie wyświęceni przez Czekalina, na przykład „metropolita” Andriej Abramczuk. Do chwili obecnej nie ma wiarygodnych dowodów na to, że został on prawidłowo wyświęcony przez prawowitych hierarchów.
Niektórzy uważają, że chirotonie dokonywane przez Czekalina uzyskały legitymizację dzięki ich uznaniu przez patriarchę Bartłomieja. Ale po pierwsze, nie można uznać tego, czego obiektywnie nie ma. Po drugie, nie ma ani jednego soborowego czy nawet pojedynczego dokumentu patriarchy, który mówiłby o uznawaniu chirotonii otrzymanych od samozwańca i osoby pozbawionej sana.
Jednak „PCU” uznaje „ważność” tych chirotonii, co pozwala zakwestionować same podstawy istnienia Cerkwi. Przecież uznanie nieobowiązkowości „sukcesji apostolskiej” prowadzi do poddania w wątpliwość obowiązkowości samej Bogiem ustanowionej hierarchii kapłaństwa, a nawet do odrzucenia podstawowych cech Cerkwi, zawartych w Credo. Dlatego zaprzeczanie konieczności sukcesji apostolskiej przy sprawowaniu posług osobiście wydaje mi się (i nie tylko mnie) pogwałceniem dogmatycznej nauki o Cerkwi.
Z tym bezpośrednio powiązane są naruszenia prawosławnego nauczania o Cerkwi. Wielu współczesnych teologów, którzy są rzecznikami „PCU”, jej hierarchami, duchownymi lub wypowiadają się w jej imieniu, pozwalają sobie głosić pogląd o możliwości istnienia na jednym terytorium „dwóch” Cerkwi, niepołączonych eucharystyczną, mistyczną i dogmatyczną jednością, co jest sprzeczne z Credo. Co więcej, dla niektórych przedstawicieli „PCU”, sądząc po ich wypowiedziach, Cerkiew nabiera narodowego charakteru, a traci swą powszechność, to co w słowiańskiej tradycji Symbolu wiary wyraża się słowem „soborowość”. Pośrednim potwierdzeniem tego jest utworzenie przez synod „PCU” „rumuńskiego” eksterytorialnego wikariatu, co narusza nauczanie o „soborowości” Cerkwi.
Nie mogę zaakceptować doktryny o wielości Cerkwi, gdyż w oczach świętych ojców II Soboru Powszechnego od razu stanę się heretykiem.
Następny powód mogę nazwać kanonicznym, jest on jednak nierozerwalnie związany z pierwszym, gdyż kanony są praktycznym wyrazem prawd dogmatycznych.
Dla mnie naruszeniem kanonów jest samo zwołanie tzw. „Soboru Zjednoczeniowego”, odbywał się bowiem na terenie diecezji bez zgody kanonicznego biskupa kierującego tą diecezją. Co więcej, na tym soborze wybrany został inny biskup, który miał zastąpić dotychczasowego prawowitego biskupa prawosławnego. Nawet jeśli hipotetycznie uznamy pewną możliwość odniesienia Ukraińskiej Prawosławnej Cerkwi do kanonicznego terytorium patriarchatu konstantynopolitańskiego, jak twierdzą niektórzy zwolennicy „Soboru Zjednoczeniowego”, to w dalszym ciągu nie pozwala to na wybór na kijowską katedrę innego hierarchy przy legalnie sprawującym ten urząd, nie zapreszczonnym, a nawet nie oskarżonym o jakiekolwiek przestępstwa metropolicie.
Część zwolenników „PCU”, w szczególności byli biskupi pomocniczy metropolii kijowskiej, odwołują się do listu patriarchy Konstantynopola do metropolity Onufrego, w którym stwierdza się, że jeśli ten odmówi udziału w „Soborze Zjednoczeniowym”, utraci prawo tytułowania się „metropolitą kijowskim”. Ale po pierwsze, metropolita Onufry został wybrany na starożytną Stolicę Kijowską nie przez patriarchę Konstantynopola, ale przez sobór biskupów ukraińskich. Po drugie, biskupa nie można pozbawić katedry przez zwykłe pismo innego biskupa. Do tego potrzebny jest sądowy proces (akt) Soboru Biskupów.
Oznacza to, że do czasu takiego sądowego procesu (aktu) metropolita Onufry pozostaje prawnym hierarchą kijowskiej katedry.
(ciąg dalszy dostępny w wersji drukowanej lub w E-wydaniu Przeglądu Prawosławnego)
o. Andrej Nikołaidi
tłum. Ałla Matreńczyk