Istnieją pojęcia, z którymi zetknęliśmy się wcześniej, zanim zrozumieliśmy ich sens i pochodzenie. Do takich z pewnością należy „kozioł ofiarny”. Gdy analizujemy swoje życie, okazuje się już w dzieciństwie zdarzyło się nam samym być „kozłem ofiarnym” wśród rówieśników, w szkole i podczas rozmaitych zabaw i psot. Zawinił kto inny, ale na nas zrzucono winę i zostaliśmy niesłusznie ukarani. Później w dorosłym życiu wielokrotnie stykamy się ze zjawiskiem przerzucania własnych win na niewinną ofiarę. Podczas wielkopostnych nabożeństw pasyjnych mamy nieodparte wrażenie, że taką niewinną ofiarą był również Jezus Chrystus.
Niemal we wszystkich językach świata „kozioł ofiarny” jest symbolem zastępczej, niewinnej ofiary. To ona ponosi karę za niepopełnione zło, na niej koncentruje się zbiorowa frustracja, nienawiść i agresja. Wybór kozła ofiarnego jest z reguły irracjonalny. Przyczyną może być jakaś inność, ułomność, obcość, odmienne pochodzenie etniczne, klasowe i inne, inność fizyczna, nie taki kolor skóry, rażąca brzydota lub budząca zawiść uroda, kalectwo lub niezwykła sprawność fizyczna, spektakularna choroba i niespotykanie mocne zdrowie, szczególna pozycja społeczna – od arystokraty do żebraka, wyobcowany styl życia i nawet poglądy polityczne. Każda grupa, od najmniejszej typu dzieci w klasie po cały naród, łatwo mogą znaleźć wśród siebie kozła ofiarnego.
Z naukowego punktu widzenia osoba lub grupa projektuje na kozła ofiarnego swe frustracje, niepokoje, cechy, które wypiera, których nie akceptuje w sobie samym lub wręcz własne winy, z którymi nie może się pogodzić. Chce je pokonać i przezwyciężyć przez przeniesienie na kogoś innego. Następnie doprowadza do wypędzenia tego rzekomo winnego, do jego wykluczenia lub zabicia. Im większą zbrodnię popełnia się wobec kozła ofiarnego, tym większe zbrodnie mu się przypisuje. Grupowy mord, lincz, samosąd dokonany na ofierze daje upust złym emocjom, przywraca jedność i pokój wewnątrz grupy. Tylko, że nie na długo i tak trwa ta obrzydliwa praktyka.
Niedorzeczność i niesprawiedliwość przerzucania winy na kozłów ofiarnych została szeroko opisana (można łatwo sięgnąć do pracy historyka i antropologa Rene Girarda „Kozioł ofiarny”). Wręcz niezwykła historia związana jest z Apoloniuszem z Tyany. W I wieku, w czasach apostolskich, był on niezwykle sławny, uchodził za wielkiego filozofa, szlachetnego uzdrowiciela i ascetę, przypisywano mu nawet boską zdolność czynienia cudów. Jego „Żywot” autorstwa Flawiusza Filostrata był konkurencyjny wobec dopiero powstających ewangelii apokryficznych. Gdy w Efezie wybuchła zaraza, poproszono tego znakomitego maga o pomoc. Apoloniusz wybrnął z kłopotu, wskazując jako winnego demona, którego uosobieniem miał być stary, biedny wędrowiec. Starzec błagał o litość, zapewniał o swej niewinności, ale został w okrutny sposób ukamienowany i pogrzebany pod wielką hałdą kamieni. Zaraza, jak to zwykle bywa z każdym pomorem, zebrała swe żniwo i ustała. Ale po rozebraniu usypanej ponad ciałem ofiary pryzmy kamieni odkryto zamiast zwłok człowieka… truchło psa. Tak było w świecie przepojonym wiarą w działanie magii. Poświęcono społecznego „śmiecia”, bezużytecznego, obcego żebraka w imię wybawienia miasta. Mord uzasadniono opowiastką o demonie, a ofiarę pozbawiono człowieczeństwa. Co więcej, nie było winy i winnych morderstwa, bo przecież zabito tylko… psa. Ostatecznie już nikt nie wiedział i nie dociekał, czy zabito bezpańskiego psa, czy bezdomnego żebraka. Ważne, że zaraza ustała.
Kozioł ofiarny w judaizmie
Mimo iż mechanizm „kozła ofiarnego” jest uniwersalny, to jego historyczne, udokumentowane korzenie odnajdujemy w Biblii. Oto w szesnastym rozdziale Księgi Kapłańskiej mamy szczegółową „instrukcję” wyjednywania przebaczenia grzechów w Dzień Przebłagania (Yom Kip-pur). Oprócz cielca i barana, jako ofiarę przebłagalną za siebie i rodzinę, kapłan bierze od społeczności Izraelitów dwa kozły na ofiarę przebłagalną (…) rzuci losy o dwa kozły, jeden los dla Pana, drugi dla Azazela. Potem przyprowadzi kozła, wylosowanego dla Pana i złoży go na ofiarę przebłagalną (Kpł 16, 3-10, 17-20).
Potem kapłan każe przyprowadzić drugiego, żywego osła, położy obie ręce na głowę żywego kozła, wyzna nad nim wszystkie winy Izraelitów, wszystkie ich przestępstwa, dotyczące wszelkich ich grzechów, włoży je na głowę kozła i każe (…) wypędzić go na pustynię. W ten sposób kozioł zabierze z sobą wszystkie ich winy do ziemi bezpłodnej (Kpł 16,20-23). Czyli jeden kozioł „dla Pana (hebr. La-Adonai) był uśmiercany i do niego bardziej pasuje określenie „ofiarny”. Natomiast drugi „dla Azazela” (hebr. La-Azazel) był wypędzany, stąd bliższe prawdy są określenia w innych językach, np. rosyjskim „kozioł otpuszczenija”, czyli „puszczony wolno”, „wygnany”, „odprawiony”, choćby na pewną zgubę, ale nie zabijany. Z późniejszych niebiblijnych dokumentów żydowskich wynika, że kozła „dla Azazela” przewiązanego czerwoną szarfą, z brzemieniem grzechów narodu, należało zepchnąć z wysokiej skały, by mieć pewność, że grzechy na pewno zginą i nie powrócą.
Biblijne przykłady obwiniania innych
Biblia dostarcza nam więcej przykładów przerzucenia win na kogoś innego. Kiedy Bóg zapytał Adama, dlaczego zjadł zakazany owoc, Adam zrzucił winę zarówno na Ewę, jak i na Boga: Kobieta, którą mi dałeś (…) dała mi z tego drzewa” (to nie była jego wina). Gdy Bóg zapytał Ewę, ta zrzuciła winę na szatana: Wąż mnie zwiódł (więc to także nie jej wina) (Rdz 3,11-13). W Księdze Powtórzonego Prawa (Pwt 21,1-9) czytamy o zadośćuczynieniu za śmierć człowieka, gdy jego zabójca nie jest znany. Należało wziąć jałowicę, w obecności kapłanów złamać jej kark w rzece, wszyscy starsi miasta, które leży najbliżej zamordowanego, umyją ręce nad jałowicą (…) i powiedzą te słowa: „Nasze ręce tej krwi nie wylały, a oczy nasze jej nie widziały. Panie, oczyść z winy lud swój, Izraela, któregoś wybawił, i nie obarczaj krwią niewinną ludu swego, Izraela” (por. Pwt 21,6-9). Tak więc jałowica stawała się ofiarą zbrodni człowieka.
W Księdze Daniela dwaj starcy, będący sędziami, zapałali żądzą do pięknej żony Joakima i pewnego razu, gdy się kąpała, posłużyli się szantażem, by ją zdobyć. Kiedy Zuzanna odrzuciła ich zaloty, starcy zrzucili całą winę na uczciwą kobietę. Oskarżyli ją przed tłumem o cudzołóstwo z anonimowym kochankiem. Niewinna Zuzanna poniosłaby śmierć przez ukamienowanie, gdyby nie młody prorok Daniel. Bezwstydnym zalotnikom udowodnił kłamstwo, za co skazano ich na śmierć, a Zuzanna odzyskała wolność i cześć (Dn 13,1-63).
Prorok Micheasz w ostrych słowach krytykował kapłanów i fałszywych proroków, obwiniając ich za nieszczęścia ludu i kraju. Groził karą Bożą zwłaszcza „widzącym”, czyli nadwornym jasnowidzom, uchodzącym za proroków. Za sowite pieniądze przepowiadali oni królowi i narodowi wyłącznie świetlaną przyszłość, czyli wprowadzali w błąd. Prorok był przekonany, że Bóg ich ukarze, zajdzie słońce nad prorokami i zaćmi się dzień nad nimi. Zawstydzą się wtedy widzący, wieszczkowie się zarumienią, i zasłonią wszyscy swe brody, bo nie będzie Bożej odpowiedzi (por. Mi 3,5-7).
W czasach gdy rodzicielstwo i wielodzietność były postrzegane jako znak błogosławieństwa Bożego, ojciec proroka Samuela, Elkana, miał dwie żony – Peninnę i Annę. Z pierwszą miał dzieci, z drugą nie. Peninna przez całe lata drwiła z bezdzietności Anny, ta zaś tylko płakała i podupadała na zdrowiu. Elkana kochał Annę i pocieszał ją (1 Sm 1,8). Anna przypomina sobie, że żony Abrahama i Izaaka urodziły swoim mężom synów w bardzo późnym wieku i dochodzi do wniosku, że tylko Bóg, który „zamknął jej łono” (1 Sm 1,6) może ją zrozumieć i pomóc. W pięknych słowach zwróciła się do Boga jako „Pana Zastępów” i obiecała, że jeśli obdarzy ją synem, ofiaruje go Bogu. Istotnie, Bóg wysłuchał prośby Anny (por. 1 Sm 1,19-20), a ona dotrzymała złożonej obietnicy i Samuel został oddany na służbę Bogu (por. 1 Sm 1,24-28). Stał się ostatnim sędzią w Izraelu i to on namaścił pierwszego króla.
Z obwinianiem innych za swoje lenistwo i bezczynność mamy do czynienia w przypowieści o talentach (Mt 25,14-30). Oto trzeci ze sług zamiast mądrze rozporządzić się znaczną sumą pana i powiększyć kapitał, zakopuje pieniądze w ziemi. Gdy nadchodzi czas rozliczenia się oznajmia: Panie, wiedziałem, żeś jest człowiek twardy: chcesz żąć tam, gdzie nie posiałeś, i zbierać tam, gdzieś nie rozsypał. Bojąc się więc, poszedłem i ukryłem twój talent w ziemi. Oto masz swoją własność! Swoją niechęć do pracy usprawiedliwia niesprawiedliwością swego pana, który wyzyskuje innych.
(ciąg dalszy dostępny w wersji drukowanej lub w E-wydaniu Przeglądu Prawosławnego)
o. Konstanty Bondaruk, fot. domena publiczna