Kościoły chrześcijańskie usuwa się w Europie w cień – konsekwentnie i skutecznie. Ci, którzy mają władzę, nie chcą ich widzieć w przestrzeni publicznej.
Kiedy porównam lata dziewięćdziesiąte z obecnymi, widzę jak
ograniczono głos chrześcijan. Trzydzieści-czterdzieści lat temu, kiedy obalano i dobijano komunizm, potem poszerzano granice Unii Europejskiej, chrześcijanom pozwalano na wiele. Mogło zgromadzić się, jak w austriackim Grazu w czerwcu 1997 roku, dziesięć tysięcy chrześcijan z całego kontynentu i przez tydzień prowadzić swoje rozmowy i modlić się. Światowa Rada Kościołów, skupiająca Kościoły protestanckie i autokefaliczne Cerkwie, organizowała zgromadzenia generalne, na których około sześciuset chrześcijan z całego świata oraz towarzyszący im dziennikarze przez dwa tygodnie, co kilka lat, debatowali, ustalali program misji, modlili się, czytali Pismo Święte, nawiązywali przyjaźnie. ŚRK organizowała wiele konferencji, warsztatów, szeroko zakrojoną pomoc charytatywną, adresowaną wtedy do krajów Europy wschodniej, wydawała pisma – jedno z nich, angielsko- i rosyjskojęzyczne, przez pięć lat redagowałam. ŚRK zapewniała wszystkie środki na jego wydawanie i podróże, od Brazylii po Kazachstan. Przegląd Prawosławny korzystał z tego, bo miał „za darmo” artykuły, które powstawały przy okazji dalekich wypraw.
Konferencja Kościołów Europejskich (KEK), założona w 1959 roku, by układać dobre stosunki między Wschodem i Zachodem, skupiająca 114 Kościołów na całym kontynencie, także prowadziła swoją szeroko zakrojoną misję.
W 1980 roku powstała Konferencja Biskupów Katolickich, jednocząca hierarchów krajów członkowskich UE.
Pierwsza organizacja ma swoją siedzibę w Genewie, dwie kolejne w Brukseli, czyli w sąsiedztwie struktur politycznych zarządzających kontynentem.
I jeszcze w 1993 roku, z inicjatywy greckiego parlamentu, powstało Międzyparlamentarne Zgromadzenie Prawosławia, z siedzibą w Atenach, grupujące parlamentarzystów krajów, w których prawosławna tradycja odgrywa istotną rolę. Skupia deputowanych 25 krajów Europy, Afryki, Azji i Ameryki.
Należy też wspomnieć o ekumenicznej federacji „Razem za Europę”, z siedzibą w Rzymie, skupiającej około trzystu organizacji, broniących chrześcijańskich wartości.
Czyli organizacje chrześcijańskie są, komunizmu nie ma, demokracja liberalna jest, Polska w Unii Europejskiej pozostaje od 2004 roku. Dla mnóstwa ludzi mogło się wydawać w latach dziewięćdziesiątych i na początku XXI wieku, że chrześcijanie na całym kontynencie mogą swobodnie oddychać, wspierać się nawzajem i budować chrześcijańską Europę.
Ale teraz odczytuję to tak – architekci światowego porządku mówią Kościołom: Swoją rolę spełniliście. Pomogliście nam w obaleniu komunizmu. Nie jesteście teraz nam potrzebni. Nie chcemy waszego nauczania. Ono nam przeszkadza w budowaniu nowego światowego ładu. Wasz głos jest jak fale radiowe niepożądanego radia. Zagłuszymy go.
Zagłuszanie następowało stopniowo. Pamiętam, jak ze zdumieniem słuchałam 11 maja 2014 roku słów greckiego metropolity Mesogaios i Levreotikis Nikolaosa (Chatzinikolaou), wypowiedzianych w Białymstoku, którego zaprosiliśmy jako laureata Nagrody Ostrogskiego.
„Od czasu kiedy Grecja wstąpiła do Unii Europejskiej, sama siebie zniszczyła, głównie jeśli chodzi o życie duchowe. To tak jakbyśmy powiedzieli: Uratowaliśmy się materialnie, możemy więc zniszczyć się duchowo. Ale teraz jeszcze zostaliśmy zniszczeni materialnie. Nie mieliśmy takiego rozumu, by się bronić. Wybraliśmy ludzi, którzy nas poprowadzili ku zniszczeniu. Nasz naród w Grecji bardzo się zepsuł. Mówię to i boli mnie dusza. W tak błogosławionym kraju, w którym pełno jest relikwii świętych, skropionych krwią męczenników, gdzie stoi mnóstwo kapliczek i małych cerkwi, świadczących o Bożej obecności, dzisiaj bluźni się Bogu, a w najlepszym wypadku nie zwraca się na Niego uwagi i pogardza się nim. Dziś w całym świecie wprowadza się prawa, które są przeciwieństwem filozofii chrześcijaństwa”.
Metropolita jest absolwentem prestiżowych uniwersytetów Harvarda i Massachusetts Institute of Technology. Jest doradcą w sprawach bioetyki w greckiej Cerkwi.
Metropolita wtedy dodał: „Polska wcześniej czy później będzie przyjmować prawa, zaprzeczające chrześcijaństwu”.
Pamiętam, że miesiąc po wizycie metropolity w Polsce, zostałam zaproszona na dużą międzynarodową konferencję do Kiszyniowa, organizowaną na szczeblu państwowym, podczas której przedstawiciele różnych krajów mówili o sytuacji chrześcijaństwa w Europie. W swoim wystąpieniu mówiłam o tym – wtedy to była głośna sprawa – że w Polsce trzy tysiące lekarzy na 170 tysięcy, czyli około dwóch procent, podpisało dokument zwany „Deklaracją wiary”, inspirowany nauczaniem chrześcijańskim. Tylko dwa procent lekarzy powiedziało w nim nie aborcji, zapłodnieniu in vitro, eutanazji, manipulacjom prowadzącym do zmiany płci. Dali sobie prawo odmówienia zabiegów, które nie są zgodne z ich sumieniem, prawo Boskie stawiając ponad ludzkim.
Nazwano ich niebezpiecznym marginesem, który może doprowadzić do tragedii. Przypominano, że podatnicy płacą lekarzowi za profesjonalizm, a nie za chronienie swego sumienia i przekonań religijnych, że lekarz musi podejmować decyzje racjonalne, opierające się na wiedzy, jakiej dostarcza mu nauka. Kobiety manifestowały: „Więcej fachowców, mniej fanatyków”, „Moje ciało, moje sumienie”, „Prawo świeckie nie jest prawem Bożym”, „Nie dla szariatu”, „Cofamy się do średniowiecza”.
Prawnicy przypominali: „Sygnatariusze Deklaracji są obywatelami państwa polskiego i muszą przestrzegać jego zasad.” Nie zostawili złudzeń: Prawo ludzkie ma stać ponad prawem Boskim.
„Kontynent niewiary”
Wtedy w Kiszyniowie przypomniałam określenie Europy przez rzymskokatolickiego kardynała Wiednia Christophera Schönborna jako „kontynentu niewiary”. Powiedział on: „Chrześcijanie, którzy traktują swoją wiarę poważnie, w coraz większym stopniu czują się dziś marginalizowani, nawet dyskryminowani.” Kardynał przyznaje, że na definitywną porażkę skazane jest stanowisko Kościoła w kwestii badań, w których są wykorzystywane i niszczone, czyli zabijane, ludzkie embriony.
Chrześcijanie UE skarżą się w rozmaitych komisjach etycznych, że ich stanowisko pojawia się gdzieś na samym końcu, w punkcie „głos zabrali również”.
Europejczycy zachowują się tak, jakby uwierzyli „czterem jeźdźcom” tak zwanego Nowego Ateizmu. A są nimi Richard Dawkins, Sam Harris, Christopher Hitchens i Daniel C. Dennet. Dennet, Amerykanin urodzony w 1941 roku, nazywany „pierwszym w świecie filozofem umysłu”, uznaje teorię Darwina za najwspanialsze osiągnięcie myśli ludzkiej a dobór naturalny za kluczowy mechanizm kształtujący życie i cywilizację. Czyli według Darwina jest walka ze sobą wszystkiego co żyje a człowiek człowiekowi jest wilkiem.
(ciąg dalszy dostępny w wersji drukowanej lub w E-wydaniu Przeglądu Prawosławnego)
Anna Radziukiewicz
fot. autorka