Katarzyna Kolada, koordynująca dziewięć dwudziestoosobowych grup czytających Psałterz, mieszkała nieopodal cerkwi św. Jerzego w Białymstoku. Często chodziła na środowe akatysty do Trzech Wileńskich Męczenników, przykładała się do cząsteczek ich relikwii. I oto ma okazję pojechać do Wilna i pokłonić ich nietlennym moszczom. A i pomodlić się na panichidzie za upokojenije duszy prawosławnej królowej Polski Heleny. Razem z nią pielgrzymują ludzie z Bielska, Hajnówki, Narwi, Białegostoku, Supraśla. Opiekuje się nimi Adam Zacharczuk.

W Wilnie przykładamy się do jego największych świętości, znajdujących się w istniejącym od 420 lat monasterze Świętego Ducha – Wileńskiej Ikony Bogarodzicy i moszczi Trzech Wileńskich Męczenników.
Przed nami miasto, od początku wielokulturowe i wielowyznaniowe, długie wieki z wyraźną przewagą Słowian, które swego politycznego znaczenia zaczęło nabierać na początku XIII wieku, za czasów Mendoga.
Nim Helena do Wilna przybyła
– Mendog pochodził z kunigasów litewskich, którzy zamieszkiwali Żmudź i Auksztotę, a więc etniczną Litwę – tłumaczy prof. Antoni Mironowicz, tym razem w roli przewodnika. I dodaje, że Litwini stanowili w Wilnie od 5 do 10 procent ludności, dopiero lata po drugiej wojnie światowej, za sprawą migracji ludności wiejskiej do miasta, odmienią statystykę.
Mendog zaczął poszerzać granice Wielkiego Księstwa Litewskiego (WKL). I choć za oficjalną datę chrztu Litwy przyjmuje się rok 1385, niemal cała elita litewska została schrystianizowana w obrządku wschodnim już wcześniej. Władysław Jagiełło na chrzcie otrzymał imię Jakub, jego stryjeczny brat Witold chrzcił się czterokrotnie, przyjmując różne imiona w zależności od potrzeb politycznych. Na terenie tzw. Litwy słowiańskiej przed 1385 rokiem istniało już wiele świątyń prawosławnych (cerkiew w Kołoży w Grodnie pochodzi z XII wieku). Za panowania Giedymina i Olgierda chrześcijaństwo roziwja się nadal. Olgierd pozostaje poganinem, chociaż miał prawosławną żonę Juliannę, księżniczkę Twerską, a i niektóre jego dzieci zostały ochrzczone w Cerkwi.
Trzej męczennicy wileńscy, Antoni, Jan i Eustachy, byli jego dworzanami. Na miejscu ich śmierci w 1347 toku Julianna ufundowała cerkiew, a potem monaster Świętej Trójcy, założyła też kilka innych cerkwi w mieście. Dlaczego więc jej syn, Władysław Jagiełło zmienił wyznanie? Dlaczego zgodził się, by w myśl układu podpisanego między Polską i Litwą zachodnie chrześcijaństwo miało stać się religią panującą?
– Bo gdyby został przy obrządku wschodnim, Litwini rozpłynęliby się w morzu ruskim i nie mieliby szans na rządzenie – profesor Antoni Mironowicz cytował opinię prof. Juliusza Bardacha. I dodawał, że na najstarszych dokumentach, dotyczących historii Litwy, w muzeum w Trokach jedynie podpisy zostały sporządzone w języku litewskim, reszta w języku staroruskim, zapisana cyrylicą, a więc elita litewska wywodziła się z ruskiego kręgu kulturowego i cywilizacyjnego. Co się z nią stało?
Prof. Antoni Mironowicz znów przywołał prof. Juliusza Bardacha. – Wystarczy porównać skład rady wielkoksiążęcej sprzed roku 1385 i zaraz potem. Jagiełło nakazał usunąć wszystkich obecnych na dworze Rusinów, by na ich miejsce mianować Litwinów, którzy z czasem przyjęli chrześcijaństwo zachodnie.
To Jagiełło zakazał budowania nowych cerkwi i remontowania starych, ograniczył dostęp prawosławnych Rusinów do urzędów i rady wielkoksiążęcej, nakazał, by małżeństwa mieszane były zawierane w obrządku rzymskokatolickim. Intensywnie popierał rozwój struktur Kościoła rzymskokatolickiego, zwłaszcza przybycie Bernardynów.
Jak przyjęli taką politykę Litwini? Z dużą rezerwą. Za swego bohatera narodowego uważali Witolda, który był bardziej tolerancyjny, bronił interesów Wielkiego Ksdięstwa Litewskiego, nie chciał, żeby miejsce Rusinów zajęli Polacy.
Jego synowie, Władysław Warneńczyk i Kazimierz Jagiellończyk, prowadzili już politykę bardziej tolerancyjną wobec Cerkwi. Kazimierz Jagiellończyk pozwala budować cerkwie, zakładać monastery – to wtedy powstały m.in. monastery w Jabłecznej i Żyrowicach, a w Krakowie z drukarni Szwajpolta Fiola wychodzą cztery tomy pierwszych na świecie druków cyrylickich.
Po śmierci Kazimierza Jagiellończyka w 1492 roku, wielkim księciem litewskim zostaje jego syn Aleksander Jagiellończyk. Od razu musiał stawić czoła Moskwie, a tam na tronie zasiadał Iwan III Srogi, który prowadził politykę zjednoczenia ziem ruskich, a jego walki z WKL właśnie przybrały na sile. Aleksander Jagiellończyk, który rezydował w Wilnie, i jego brat Jan Olbracht, z siedzibą w Krakowie, dążyli do porozumienia z Moskwą. A ponieważ w tamtych czasach pokój często był przypieczętowany małżeństwem, wielka księżna moskiewska Helena, córka Iwana III Srogiego i Zoe, bratanicy ostatniego cesarza bizantyńskiego Konstantego X, miała stać się żoną Aleksandra Jagiellończyka.

Helena w Wilnie i na Podlasiu
Piękna i inteligentna Helena miała niespełna dwadzieścia lat. Zgodnie z porozumieniem miała pozostać przy prawosławiu, a na zamku litewskim otrzymać specjalnie dla niej wybudowaną cerkiew. Niespełnienie tych warunków groziło wypowiedzeniem wojny.
Ślub odbył się w Wilnie w lutym 1495 roku. Helena zastała niemal dwudziestotysięczne miasto (tyle samo mieszkańców liczył wówczas Kraków) z kilkudziesięcioma cechami rzemieślników, bractwami, których statuty stały się pierwowzorami dla bractw w innych miastach, drewnianym monasterem Świętej Trójcy i dwudziestoma sześcioma cerkwiami. Tak, dwudziestoma sześcioma, bo każdy z ruskich magnackich rodów, nawet Sołtanowie, fundatorzy monasterów w Żyrowicach czy Supraślu, tu w Wilnie posiadali swoje kamienice, a przy nich cerkiewki z usypalnicą.
Tak więc, gdy Aleksander Jagiellończyk tłumaczył Iwanowi III Srogiemu, że nie może na zamku zbudować cerkwi, bo na wzniesienie nowej murowanej prawosławnej świątyni nie pozwala prawo, Helena w liście do ojca pisała: „Tatusiu, cerkiew na zamku wcale nie jest mi potrzebna, bo w Wilnie jest cała ruska strona, od Ostrej Bramy do Zamku cerkiew na cerkwi stoi. Po co mi cerkiew, do której tylko sama miałabym chodzić”.
Chodziła więc do wileńskiego soboru, zbudowanego przez matkę Władysława Jagiełły, Juliannę, w XV wieku, Preczystienskiej cerkwi.
Małżonkowie wspólnie odwiedzili wiele miast jako władcy Wielkiego Księstwa Litewskiego, a od 1501 roku, po koronacji Aleksandra na króla Polski, już jako para królewska. Helena pozostała wierna prawosławiu do końca. Na nic się zdały namowy biskupa litewskiego Wojciecha Tabora i bernardynów.
Helena była kochana przez męża, szanowana przez dworzan – zarówno prawosławnych jak i katolików – i znienawidzona przez teściową, Elżbietę Rakuszankę.
Po śmierci męża w ramach tzw. odprawy wdowiej otrzymała starostwo bielskie, brańskie i kilka innych miejscowości. Wiele czasu spędzała wtedy na Podlasiu. Tym bardziej, że bliskie więzi łączą ją z późniejszym pierwszym wojewodą podlaskim, Iwanem Sapiehą, właścicielem Bociek i Kodnia (w Dubnie koło Bociek w jego rezydencji archeologowie niedawno odkopali fundamenty świątyni identycznej z cerkwią w Supraślu). Helena była szczodrą ktitorką prawosławia. Nie zapominała o monasterze w Supraślu – ofiarowała przynajmniej dwie ikony – Matki Bożej Umilenije i Chrystusa Pantokratora – oraz co najmniej osiem piętnasto- i szesnastowiecznych ksiąg. Ofiarowała także ikony Bogarodzicy do Bielska, Brańska, Hodyszewa. Nie pomijała Wilna, rozbudowała monaster Świętej Trójcy – wtedy w jej czasach jeszcze drewniany, ufundowała liczne cerkwie w Mińsku, Nowogródku, Trokach.
W 1513 roku został otruta. Miała 33 lata. Lata jej pobytu w Wilnie są bardzo ważne w historii naszej Cerkwi. Wychowankowie Heleny i jej dwór odegrali później bardzo ważną rolę w odbudowie prawosławia nie tylko na Ziemi Wileńskiej czy Podlasiu, ale także na tak zniszczonym przez kolejne najazdy tatarskie Polesiu czy Ziemi Wołyńskiej.
Helena jest dla nas symbolem trwania przy prawosławiu, także pokornego pogodzenia się z własnym losem.
Spoczęła w krypcie Preczystienskiej cerkwi, podobnie jak jej fundatorka, matka Władysława Jagiełły, wielka księżna twerska Julianna.
Panichida o upokojenii duszy Heleny
Właśnie tam, do Preczystienskiej cerkwi idziemy na Liturgię i panichidę. Czujemy się w niej bardzo swojsko, bo do pięknego barokowego wnętrza cerkwi Świętego Ducha musieliśmy się trochę przyzwyczajać. Cerkiew, zbudowana w 1353 roku, jest tylko o rok młodsza od najstarszej wileńskiej prawosławnej świątyni – św. Paraskiewy. Od czasów Olgierda pełniła rolę wileńskiego soboru, wielokrotnie przebudowywana, spalona podczas powstania kościuszkowskiego, wojska napoleońskie urządziły w niej stajnię, władze radzieckie teatr. Ale w namodlonej świątyni nie ma śladu po tak dramatycznej przeszłości.
W bocznym prediele stoimy razem z miejscowymi. Służą duchowni, pięknie śpiewa wspólny chór. Dyrygentka, zawodowa wykładowczyni cerkiewnego śpiewu, i tenor są miejscowi, do nich dołączyło sześciu naszych pielgrzymów.
– Ten wspólny śpiew w chórze to dla nas niezapomniane przeżycie – powie później Jarosław Poskrobko, który z żoną pielgrzymują nie po raz pierwszy. – Jestem pod wrażeniem umiejętności i charyzmy dyrygentki.
– Choć rozmawiamy różnymi językami, te same modlitwy po cerkiewnosłowiańsku i te same melodie rodzą w nas wspaniałe poczucie wspólnoty – dodaje Katarzyna Romaniuk z Nowodworców. – Tego wspaniałego uczucia doświadczamy także w innych słowiańskich krajach.
A w Preczystienskiej cerkwi modlimy się też o upokojenii władyki Iosifa (Siemaszko), który przeprowadził unitów do prawosławia.
– Ten niekanonizowany jeszcze metropolita pozostawił po sobie dwutomowe dzienniki – mówi o. Jewgienij Rudenko, kluczar wileńskiego soboru i dziekan wileńskiego dekanatu. – W pierwszej części opowiada o swoim dzieciństwie, młodzieńczych latach nauki w Wilnie, w drugiej o latach dojrzałych, w niej pada zdanie „całe życie najczęściej trudziłem się sam”. A był przecież metropolitą, miał wielu pomocników, ale trud prowadzenia misji spadał głównie na jego barki – musiał więc być zdecydowanym, konsekwentnym i bardzo silnym człowiekiem. Przeżył siedemdziesiąt lat, zadbał o obecny kształt naszej Cerkwi, przechowujemy sofę, na której odszedł do Pana.
Wielki przewodnik duchowy prawosławnych na Litwie, Białorusi i w Polsce został pochowany w podziemiach cerkwi Świętego Ducha.
Na Białorusi w monasterze w Żyrowicach odbywają się Siemaszkowskie Cztienija, w Grodnie przy monasterze Narodzenia został wzniesiony jego pomnik, a białoruska Cerkiew prawdopodobnie już niebawem rozpocznie jego proces kanonizacyjny.
Wchodzimy do podziemi, gdzie została pochowana Helena. Miejsce złożenia ciała prawdopodobnie nie zostało naruszone, bo historyczne kataklizmy ominęły podziemną kryptę.
– U nas w Bielsku stanie pomnik królowej Heleny – taka decyzja zapadła w radzie miasta – mówi Mirosława Szuj. – Do dziś zachowała się podarowana przez nią Bielska Ikona Matki Bożej. W drugą niedzielę czerwca w kresnym chodzie obchodzimy z nią całe miasto – świętujemy wszyscy.
Wędrujemy uliczkami Wilna. Mijamy drukarnię Franciszka Skoryny.
Bo już niebawem do pierwszych druków cyrylickich wydrukowanych w Krakowie czy Pradze dochodzą wileńskie. W 1525 roku Franciszek Skoryna wydaje tu „Małą książeczkę podróżną” z akatystami, troparami, fragmentami nabożeństw, Ewangelii z komentarzami, tak potrzebnej dla często podróżujących wileńskich kupców czy rzemieślników. I ma swoich kontynuatorów – drukarzy Hałaburdę, braci Mamoniczów czy ród Ogińskich, którzy prowadzą drukarnię Świętego Ducha. Drukowanych ksiąg przybywa, każda z nich wciąż warta jest kilku wsi z mieszkańcami.
Duża w tym zasługa bractw, także polityki Zygmunta Augusta, który, aby doprowadzić do unii realnej między Wielkim Księstwem Litewskim i Koroną, zniósł wszelkie ograniczenia wyznaniowe, wprowadzone przez Jagiełłę i Witolda. Te złote lata skończyły się wraz ze śmiercią króla.
Na starym Mieście w Wilnie co krok napotykamy kościoły i katolickie klasztory.
– To Stefan Batory sprowadził do Wilna jezuitów, także inne zakony – podkreśla prof. Mironowicz. – A lokowano je w Wilnie zawsze w bliskim sąsiedztwie prawosławnego monasteru bądź prawosławnej cerkwi, żeby ograniczyć ich wpływ, bo jak pisał jeden z nuncjuszy, „stolica WKL musi być przywrócona do jednego Kościoła”.
Przed obiadem odwiedza nas metropolita Innocenty. Mówi o wspólnej historii, podkreśla, że zna dobrze naszych hierarchów, był niedawno na Grabarce.
Przy stole siedzę obok Natalii Kotul z jej pięcioletnim synem Daniiłem, pochodzą z zachodniej Ukrainy. Nie jest to jego pierwsza pielgrzymka, w pierwszą wyruszył jeszcze w wózku, miał wtedy osiem miesięcy i razem z mamą i dwójką rodzeństwa przez pięć dni szli do Poczajowa. Mąż Natalii pracuje jako kierowca tirów za granicą, jej mama przeszła do zielonoświątkowców, ośmioro dzieci wychowywała praktycznie sama. Często modliła się do św. Gabriela Zabłudowskiego, sądząc że pochodził z Białorusi. Gdy wraz z wybuchem wojny na Ukrainie dotarła do Polski i cerkwi św. Jana Klimaka, Daniiłka przyniósł z lekcji religii ikonkę właśnie tego świętego. – Eto nasz Pokrowitiel – usłyszała od batiuszki. – Kak eto wasz? Jewo moszczi nachodiatsa w Biełastokie. Natalia wraz z koleżanką i dziećmi przejechała do Białegostoku. Pozostaje tu do dziś i stąd wyruszyła na pielgrzymkę do Wilna. – To jakby wyprawa w moje rodzinne strony – mówi.
Siedmioklasisty Mikołaja Kardasza z Narwi na pielgrzymkę nie trzeba było długo namawiać. Przyjechał z mamą i dwójką starszego rodzeństwa, Igorem, białostockim licealistą, i Olą, uczennicą szkoły gastronomicznej w Hajnówce. Mikołaj przysługuje w cerkwi, Ola śpiewa w chórze i już sama jeździ na pielgrzymki. Była i w Poczajowie, i na Zakarpaciu. – To nasze cerkiewne dzieci – mówią parafianie z Narwi. Mama od najwcześniejszych lat przyprowadzała ich do cerkwi, nawet na paschalne nocne nabożeństwo. Na szto wona ich prywodit, niechaj by spali – komentowali mniej życzliwi. A na pielgrzymkę autokar zabierał ich teraz prosto spod szkoły. Ola, kto wie, może zacznie jeździć do Odrynek i pomagać przygotowywać posiłki Oldze Zacharczuk, mamie Adama, która robi to od szesnastu lat.
Ałła Matreńczyk, fot. Adam Zacharczuk