Z ihumenem i dziekanem monasteru Świętego Ducha w Wilnie Antonim (Gurinowiczem)
rozmawia Ałła Matreńczyk
– Ilu prawosławnych jest na Litwie?
– Sto czterdzieści tysięcy.
– A wszystkich mieszkańców?
– Oficjalnie około dwa i pół miliona, dokładnie nie wiadomo, bo wielu obywateli Litwy wyjechało za pracą za granicę. Jeśli jednak trzymać się oficjalnych danych, prawosławni stanowią cztery procent populacji. Mamy sześćdziesiąt parafii, dwanaście w Wilnie, jedną w Kownie, trzy w Kłajpedzie, pozostałe w mniejszych miejscowościach i wsiach rozrzucone po całej Litwie. Posiadamy dwa monastery, męski Świętego Ducha, z ponad 420-letnią i historią, i żeński św. Marii Magdaleny, założony z połowie XIX wieku, oba w Wilnie. W męskim przechowywane są relikwie trzech Wileńskich Męczenników – św. św. Antoniego, Jana, Eustachego, a także jedna z trzech najbardziej czczonych na Litwie ikon, Wileńska Ikona Matki Bożej, inna cudowna, Surdegska, znajduje się w cerkwi w Kownie. Czcimy też Ostrobramską, która pierwotnie była prawosławna, potem znalazła się u katolików. Na jej odwrocie znajdują się, co wykazały badania, napisy w języku cerkiewnosłowiańskim.
– Ilu mnichów niesie posługę w waszym monasterze?
– Dwunastu, przełożonym jest metropolita Innocenty, a w żeńskim osiem mniszek. Żeński ma jeszcze za Wilnem skit Ikony Matki Bożej Radość i Pocieszenie z dwiema mniszkami.
– Niedawno dotarła do nas informacja, że litewskie władze zarejestrowały egzarchat konstantynopolitańskiego patriarchatu, do którego weszło pięciu litewskich duchowych. W innych krajach bałtyckich te równoległe struktury konstantynopolitańskiego patriarchatu pojawiły się wcześniej. U was po raz pierwszy.
– Tak, to nowy dla nas proces. Rozpoczął się w ubiegłym roku, kiedy pięciu naszych duchownych prowadziło za plecami metropolity tajne rozmowy.
– Z Fanarem?
– Na początku z władzami. Kiedy te plany wyszły na jaw, odbył się cerkiewny sąd i zostali oni ukarani – pozbawiono ich święceń. Wtedy zaczęli upowszechniać wieści, że ukarano ich za to, że opowiedzieli się przeciwko wojnie.
– Na Ukrainie?
– Tak. Ale nasza Cerkiew od razu opowiedziała się przeciwko tej wojnie, nikt u nas wojny nie popiera. Nasz metropolita już trzeciego dnia po jej rozpoczęciu napisał petycję, że potępiamy działania Rosyjskiej Federacji. Potem wystosował takie oświadczenie kolejny raz. Podobny list, w tym także do prezydenta Litwy, napisali wszyscy nasi duchowni, podkreślając że potępiamy wojnę, popieramy naszego metropolitę, chcemy pozostać w kanonicznej litewskiej Cerkwi. Nie chcemy odchodzić w raskoł, do konstantynopolitańskiego patriarchatu. Ale mimo to owych pięciu raskolników nie zaprzestało swej fałszywej narracji, powtarzając że zostało ukaranych za to, że potępiają wojnę. A tak naprawdę zostali ukarani za nieposłuszeństwo wobec biskupa, oszczerstwa na Cerkiew, za to, że naruszyli kapłańską przysięgę. Taka działalność jest niedopuszczalna.
– Przeszli sami czy ze swymi parafiami?
– Sami, po prostu zechcieli utworzenia struktury konstantynopolitańskiego patriarchatu. Wierni ich nie poparli.
– W litewskiej Cerkwi są rdzenni Litwini?
– Oczywiście, w każdej parafii jest ich wielu, są także małżeństwa mieszane. Nasza Cerkiew jest wielonarodowa i w różnych językach odprawiane są Liturgie. Głównie po cerkiewnosłowiańsku. W Wilnie w jednej cerkwi w centrum miasta służymy w języku litewskim. Właśnie w tej świątyni skupiła się ukraińska wspólnota z najnowszej, wywołanej wojną, migracji. Dla niej – podobnie jak w Ukraińskiej Prawosławnej Cerkwi na Ukrainie – nabożeństwa odprawiane są w języku cerkiewnosłowiańskim, a kazania głoszone są po ukraińsku. Służy batiuszka, który przyjechał z Ukrainy. Ale Ukraińcy chodzą także do innych naszych cerkwi, wielu, niestety, nie okazuje żadnego zainteresowania wiarą.
– Jak przyjęliście wiadomość o nieprzedłużeniu prawa pobytu dla metropolity Estonii?
– Metropolita przyjechał z Federacji Rosyjskiej, miał prawo pobytu, teraz nieprzedłużone. Oficjalnie podano, że jego działalność stanowi zagrożenie dla estońskiego państwa. Jest to decyzja polityczna, bo jakie zagrożenie stanowi posługa władyki? Uważam, że jest to niesłuszna decyzja, Cerkiew pozostaje przecież poza polityką. Modli się za wszystkich, jest w niej miejsce dla wszystkich.
– U nas w Polsce odnotowujemy, zarówno w Cerkwi prawosławnej jak i w Kościele katolickim, spadek powołań kapłańskich. A na Litwie?
– Tutaj sytuacja jest także dość skomplikowana. Proces sekularyzacji jest zjawiskiem ogólnoświatowym, który dociera do nas wraz z tzw. zachodnimi wartościami.
– Niedawno dowiedzieliśmy się, że grecki parlament przyjął ustawę, uznającą małżeństwa zawierane między osobami tej samej płci, otwierając drzwi do adopcji przez nie dzieci. Jak wygląda w tym względzie sytuacja na Litwie?
– U nas oficjalnego uznania małżeństw jednopłciowych, ani zgody na adopcje przez nie dzieci nie ma.
– Podczas naszej pielgrzymki odwiedzimy grób matuszki Siergiji na prawosławnym cmentarzu na Rossie. Znaliście ją osobiście?
– Tak, przez ostatnie sześć lat jej życia. Matuszka Siergija była niewidoma od urodzenia. Urodziła się w Rosji, tam przyjęła postrig. Za wiarę była wielokrotnie prześladowana. Po drugiej wojnie światowej, gdzieś w latach 60., doznała objawienia, że powinna przyjechać na Litwę. I przyjechała. Była głęboko wierząca. Pomagała duchownym, jeździła po parafianach. Wiele modlitw, nie tylko sześciopsalmie, znała na pamięć. Śpiewała na nabożeństwach, bardzo lubiła służby.
– Przychodziła do cerkwi Świętego Ducha?
– Tak, codziennie rano na Liturgię. Była już bardzo chora, przynoszono jej krzesło. Siedziała, modliła się na czotkach. Mieszkała w centrum miasta, ludzie przywozili ją do cerkwi i odwozili. Podchodzili do niej z różnymi problemami, wiele osób zapewnia, że bardzo wiele im duchowo pomogła. Była prozorliwa.
– Zachowały się ich relacje?
– Napisano książkę o matuszce Siergiji, składa się z czterech części. Pierwsza zawiera opis jej objawień, objawień raju i piekła, których doświadczyła, kiedy była jeszcze młodą dziewczyną. To bardzo indywidualne doświadczenie, które trudno komentować. Część druga to wspomnienia o niej biskupów, mnichów i mniszek, osób świeckich z różnych miejscowości. A była znana w Lipiecku, Moskwie, Mineralnych Wodach, także na Litwie. Zachowała bardzo dużo kontaktów z czasów, kiedy istniał Związek Radziecki. Autorzy wspomnień opisują pomoc, jaką otrzymali od matuszki, jak dzięki swojej prozorliwości opowiedziała o ich życiu, pomogła przyjść do wiary. Trzecia część książki to posłania, listy matuszki do najbliższych jej ludzi. I ostatnia część, to jej listy do bliskich w Mineralnych Wodach. Listy o duchowym życiu są bardzo ciekawe.
– Coś na wzór listów starca Ioanna z Wałaamu?
– To proste pouczenia, w duchu, powiedziałbym, ascetycznej spuścizny Świętych Ojców. O tym, jak święci piszą o walce z żądzami, o cnotach. Proste rzeczy – że nie należy oceniać bliźniego, trzeba wybaczać, być cierpliwym, modlić się, być oddanym. Ta duchowa spuścizna dobrze odzwierciedla jej duchową drogę.
– Ta książka może pomóc wiernym?
– Matuszka Siergija jest u nas traktowana z czcią, jak podwiżnica. To osoba, która niosła ciężki krzyż i nie popadała w rozpacz. Była głęboko wierząca, miłowała Chrystusa, Matkę Bożą, Cerkiew. Jej życie koncentrowało się na Cerkwi, modlitwie, nabożeństwach. A swój krzyż niosła od dzieciństwa i to w czasach, kiedy w ZSRR prześladowano chrześcijan. Niejednokrotnie aresztowano ją, także za czasów Chruszczowa. Pozostawiła przykład gorącej wiary i cierpliwości, wielkiej cierpliwości. W drugiej połowie życia ciężko chorowała – z olbrzymią cierpliwością znosiła cierpienie i ból.
(ciąg dalszy dostępny w wersji drukowanej lub w E-wydaniu Przeglądu Prawosławnego)
fot. Adam Zacharczuk i z kalendarza litewskiej Cerkwi