Istnieje powiedzenie: „Każde dobro bywa ukarane”. „Żaden dobry uczynek nie pozostaje bez kary”. Tak podobno powiedział Oscar Wilde albo może Stephen King. W każdym razie tę myśl, w różnych wariantach, znajdujemy u wielu autorów. Identyczny jest sens przysłowia: „Jeżeli chcesz mieć wroga, uczyń mu dobro”. Wygląda na to, że na podstawie obserwacja życia wielu ludzi dochodziło do smutnego wniosku o tzw. „czarnej niewdzięczności”, że dobro jest odpłacane złem. Co więcej, szlachetny uczynek jest wręcz skazany na negatywną reakcję. Mimo iż nie wiemy z całą pewnością, kto i kiedy jako pierwszy rozpropagował tę myśl, to przykłady tego zjawiska odnajdujemy już w Piśmie Świętym, np. w Ewangelii św. Jana (J 10,32), odczytywanym 8 czerwca.
W Księdze Przypowieści brzmi przestroga: Kto złem za dobro płaci, temu zło nie ustąpi z domu (Prz 17,12), ale Pismo Święte obfituje w przykłady czarnej niewdzięczności, wręcz odpłaty złem za dobrodziejstwa. Przełożony podczaszych zapomniał o Józefie, który wyświadczył mu wielką przysługę, trafnie objaśnił proroczy sen (Rdz 40,9-15,23). Później, już po niewoli egipskiej, Izraelici nie okazali wdzięczności sędziemu Gedeonowi, który wyzwolił ich od pogańskich ciemiężców (Sdz 8,34,35). Król Dawid nie był postacią krystaliczną, ale do dziś podziwiamy go za jego bezgraniczne zawierzenie Bogu i wzruszające psalmy, jako niedościgniony wzór modlitwy. Przeciwko Dawidowi zbuntował się jego umiłowany syn Absalom (2 Sm 15,12). Zdradził go serdeczny przyjaciel i doradca Achitofel (2 Sm 17,1-2, por. Ps 55,13-15; 41,10). W nieszczęściu opuścili go przyjaciele i krewni: Płacili mi złem za dobro, czyhali na moje życie (Ps 35,12; 38,12,21; 41,7; 31,12-14). Król Joasz nie pamiętał o dobrodziejstwach, które wyświadczył mu jego wieloletni wychowawca i doradca, kapłan Jehojada i kazał zabić jego syna. Była to prawdziwie czarna niewdzięczność (2 Krn 24,22).
Niezwykle ciekawy, wręcz ponadczasowy, był los starotestamentowego Tobiasza. Po uprowadzeniu z Galilei do niewoli mieszkał on w Asyrii, w Niniwie. Wzór cnót, człowiek wierny Bogu i Prawu w czasie, gdy inni jego rodacy asymilowali się (por. Tb 1,3-17). Kiedy król Sennacheryb „pomordował (…) wielu synów Izraela (…)Tobiasz potajemnie zabierał ich ciała i grzebał je”. Ktoś z tzw. „życzliwych” doniósł o tym królowi. Tobiaszowi groziła śmierć (jak za ratowanie Żydów podczas Holokaustu). Z żoną Anną i synem Tobiaszem musiał się ukrywać, a jego majątek skonfiskowano. Jednak wkrótce potem król został zabity, Tobiasz dzięki wstawiennictwu wysokiego dostojnika, Achikara, którego sam nazywa „siostrzeńcem”, został zrehabilitowany i mógł wrócić do swego domu (por. Tb 1,18-22). Jednak nagle na cztery lata oślepł. Stara żona utrzymywała dom, on był zrozpaczony, chciał umrzeć.
Grzebiąc zmarłych Tobiasz postępował szlachetnie, spełniał elementarny wymóg swej religii, ale naruszył prawo, sprzeciwił się woli władcy. Ostatecznie wszystko dobrze się skończyło, ale jego dobroć została surowo ukarana.
Nawet Chrystusa „swoi” nie przyjęli
Kiedy Słowo-Syn Boży przyszło na ziemię, „do swego”, większość „swoich” ludzi go nie przyjęła (J 1,10,11). Różne motywy i powody odrzucenia uwidoczniły się np. wśród mieszkańców Nazaretu (Łk 4,16-30) oraz po uzdrowieniu opętanego Gerazeńczyka (Mk 5,1-18). W obu przypadkach Jezus wyjawił, kim jest i jaka jest Jego misja. Jednak mieszkańcy Nazaretu nie dostrzegli w Nim żadnej wyjątkowości i nie chcieli pouczeń ze strony „jednego z nich”. Jezus był wzgardzony i fizycznie wyrzucony z rodzinnego miasta (Łk 4,29). Relacja zostaje definitywnie zerwana, łaska nieprzyjęta. Podobnie mieszkańcy kraju Gerazeńczyków byli świadkami wspaniałego cudu. Uzdrowiony z opętania chciał zostać przy swym wybawcy (Mk 5,18), ale mieszkańcy prosili go o opuszczenie ich ziemi. Utracili stado świń, nieznajomy zburzył ich spokój, nie chcieli więcej problemów i niespodzianek. Dobrodziejstwo zostało zlekceważone. Bóg został odepchnięty. Ludzie nie chcieli Jego obecności w swym życiu.
Ewangelista Jan opisał ze szczegółami burzliwe spotkanie Chrystusa z przedstawicielami elity religijnej Izraela (J 10,31-42). Gdy Jezus nazwał się „bramą owiec”, „dobrym pasterzem”, który oddaje swe życie za owce (J 10,7,11) i wreszcie wprost oznajmił „Ja i Ojciec jedno jesteśmy” (J 10,30), oburzenie sięgnęło zenitu. Żydzi porwali kamienie, aby go zabić, ale Jezus spokojnie odpowiedział im słowami, do których nawiązuje powiedzenie o ukaranym dobru: Ukazałem wam wiele dobrych czynów pochodzących od Ojca. Za który z tych czynów chcecie Mnie ukamienować? Odpowiedzieli Mu Żydzi: Nie chcemy Cię kamienować za dobry czyn, ale za bluźnierstwo, za to, że Ty będąc człowiekiem uważasz siebie za Boga (J 10,32-33). W tym zdaniu uwidoczniła się w całej pełni dwojaka interpretacja uczynku, podobnie jak u Tobiasza. Nie każemy Ciebie za dobro uzdrowienia ludzi, ale za to, że jesteś opętany przez złego ducha (J 8,48) że bluźnisz, podając się za „Syna Bożego” (J 10,36).
Mimo iż Chrystus uzdrowił całe rzesze ludzi, oznak wdzięczności nie okazano Mu zbyt wiele. Dobrze to ilustrował przykład dziesięciu trędowatych (Łk 17,11-19). Chociaż w tekście nie pojawia się słowo „niewdzięczność”, tylko czasownik „dziękować”, to u dziewięciu uzdrowionych zabrakło konkretnego działania: „wrócić, by oddać chwałę Bogu”. Nie zdobyli się na to, co jest podstawowym obowiązkiem wierzącego człowieka (Ps 29,1; 68,35; 96,6;1 Krn 16,28). Również apostołowie zaznali goryczy niewdzięczności i odrzucenia. Mimo, że apostoł Paweł okazywał wiele miłości braciom, np. w Koryncie, niektórzy z nich go lekceważyli i nie odwzajemniali jego miłości (2 Kor 10,10; 11,16; 6,11-13; 12,15- 16).
Judasz i starszy brat zdrada i zgorszenie dobrocią
Dobroć Boga ujawniła się w najwyższym stopniu w posłaniu na świat Syna i w Nim uczyniła samą siebie podatną na zranienie i odrzucenie. Skrajna niewdzięczność przybrała formę zdrady ze strony Judasza. Był równoprawnym apostołem, wybranym, „chcianym”, ze wszystkimi atrybutami i przywilejami. Był świadkiem cudów, bliskim towarzyszem Mistrza, głosicielem Dobrej Nowiny, której poddają się nawet złe duchy. Wcale nie był „ostatnim” lub „najgorszym” w gronie Dwunastu, ale odłącza się od wspólnoty, wchodząc w konszachty z kusicielem (J 13,2). Gorszy go rozrzutność namaszczenia nóg Jezusa przez Marię i głęboka relacja miłości między nimi (J 12,5). Do końca udaje wiernego ucznia, ale już poszedł „swoją drogą” (por. Dz 1,25) i realizuje zdradziecki plan (Mt 26,25; J 13,26). Na bezgraniczne dobro odpowiada złem i zdruzgotany swą niegodziwością jedyne wyjście widzi w samobójstwie (Mt 27,3-5).
W swych przypowieściach Chrystus pokazał, że pomimo wzgardy i odrzucenia Bóg wciąż pozostaje dobry dla niewdzięcznych i złych (por. Łk 6,35), miłosierny i łaskawy. Starszy syn z przypowieści o miłosiernym ojcu (Łk 15,11-32) był zgorszony miłością, dobrocią i przebaczeniem, które ojciec przejawia wobec młodszego syna. Swoją porządność postrzega jako krzywdę poświęcenia, które nie zostało należycie nagrodzone. Wolałby, aby brat został ukarany, a on uprzywilejowany. Nie rozumie istoty ojcowskiej miłości, która obejmuje również jego. Ewangeliczny ojciec został zraniony najpierw przez młodszego syna, a potem starszy pognębia go niewdzięcznością za jego rodzicielską wielkoduszność.
Niewdzięczność ludzi w reakcji na wyprzedzającą miłość i łaskawość została uwypuklona w przypowieściach, zwłaszcza w trzech – o złych dzierżawcach (Mt 21,33-44), nielitościwym dłużniku (Mt 18,23-35) oraz o uczcie weselnej (Mt 22,1-14). Bóg jasno mówi, czego oczekuje w zamian za swe dary. Od rolników, aby Mu oddali należną część plonu (Mt 21,34), od nielitościwego dłużnika, aby się ulitował nad swoim współsługą (Mt 18,33), a od zaproszonych gości, aby przyszli na ucztę, przywdziewając strój weselny, bo wszystko jest gotowe (Mt 22,4).
Bóg czyni wszystko co konieczne, aby Jego winnica dobrze służyła człowiekowi, a owocem, jakiego oczekuje, jest miłość do Niego i do braci (Pwt 6,4 i dalej; Mt 22,37-40), prawowierność i sprawiedliwość (Iz 5,7), miłosierdzie i wiara (por. Mt 23,23). Bóg wytrwale przypomina człowiekowi o jego powołaniu, posyła proroków, a na końcu swego Syna. Zabijając Go, człowiek pragnie uwolnić się od życia w poczuciu zależności, bycia obdarowanym i zobowiązanym do uiszczania „należności”.
Nielitościwy dłużnik świadomie nie okazuje innemu miłosierdzia, o które sam uniżenie prosił dla siebie, mając dług niemożliwy do spłacenia. Miał szansę wyrazić swą wdzięczność hojnemu panu poprzez wyrozumiałość względem swego dłużnika, ale okazuje się człowiekiem małostkowym i złym. Dokładnie o tym Jezus mówił w najważniejszej modlitwie danej uczniom, zwanej „Pańską”, i w pouczeniu o zasadach współżycia we wspólnocie Cerkwi: I przebacz nam nasze winy, jak i my przebaczamy tym, którzy przeciw nam zawinili. (…)Jeśli bowiem przebaczycie ludziom ich przewinienia, i wam przebaczy Ojciec wasz niebieski. Lecz jeśli nie przebaczycie ludziom, i Ojciec wasz nie przebaczy wam waszych przewinień (Mt 6,12,14-15). Trzeba tu dodać, że przez całe stulecia żydowska pedagogika solidarności zalecała „pomagać rodakowi stanąć na nogi, ale z zastrzeżeniem, że później on pomoże innemu rodakowi w potrzebie”.
Z kolei uczta, symbolicznie nawiązująca do „uczty mesjańskiej”, wyraża pragnienia bliskości z drugą osobą, dzielenia z nią radości. Jest zapowiedzią wiecznej radości w obecności Boga. Król (Bóg) wydaje ucztę swemu Synowi, Oblubieńcowi i „wysyła zaproszenie”. Jednak ludzie, zajęci sobą i swoimi przyziemnymi sprawami, odrzucają zaproszenie i nawet zabijają posłańców. Konsekwencją jest odcięcie się od Boga i śmierć, natomiast ci, którzy pojawią się na uczcie, muszą przyjąć dar od Króla – szatę weselną, na wzór białej szaty przywdziewanej neofitom w sakramencie chrztu.
Te przypowieści ukazują niewdzięczność człowieka na kilku płaszczyznach – człowiek odmawia godnego przyjęcia daru stworzenia, odkupienia i wieczności. Przyjmuje w dzierżawę dar stworzenia (winnica), ale nie chce przestrzegać Prawa Bożego. Świadom ogromu grzechu i swego długu wobec Stwórcy, prosi o przebaczenie, ale nie chce tego przebaczenia dzielić z innymi. Będąc zaproszonym na ucztę, wymawia się, przedkładając ponad dar miłości Boga własne pomysły na szczęście.
Nie być gorszymi i dłużnikami
Kara za dobro brzmi brutalnie i wbrew wszelkiej sprawiedliwości również w naszych czasach. Jednak takie są fakty, do tego wcale nie odosobnione i ludzie szukają wytłumaczenia dla tego nienormalnego zjawiska. Istnieje pogląd, że to odmienność, nawet w pozytywnym sensie, jest niemile widziana. Bardziej i łatwiej jesteśmy akceptowani, kiedy się nie wyróżniamy, kiedy łatwo „wtapiamy się” w otoczenie.
Każdy, kto „wychodzi przed szereg”, zostaje postawiony na miejsce, a kto „odstaje” często bywa „przykracany”. Niegdyś Napoleon oznajmił krnąbrnemu generałowi: „Pan jest ode mnie o głowę wyższy, ale ja mogę szybko pozbawić pana tej prerogatywy”. Nie od dziś wiadomo, że studenci nie lubią, gdy ktoś z nich góruje nad pozostałymi inteligencją i wiedzą. Chodzi o to, że z jednej strony to zawyża oczekiwania wobec pozostałych, a z drugiej, ci pozostali, czują się pomniejszeni i gorsi. Nie będą też lubić tego, kto zawsze jest miły, uprzejmy i taktowny. Najpierw będą podejrzewać przesadę, nieszczerość, jakieś ukryte motywy, ale gdy to się okaże naturalne i bezinteresowne, to i także on – ich zdaniem – „nie ma prawa” być lepszy od innych. Dobroć wykraczająca poza normę narusza przyjęte zasady, zawstydza tych, którzy nawet nie starają się być takimi i dlatego zaczyna przeszkadzać, wreszcie wzbudza irytację i agresję.
Niezwykle trafna wydaje mi się uwaga starca Porfiriusza, który niewdzięczność i nawet krzywdę w odpowiedzi na dobro nazwał „normalną” reakcją dłużnika. „Jest to naturalne, ponieważ dopóki żyjesz, druga osoba będzie pamiętać o swoim długu, więc będzie musiała się ciebie pozbyć, jeśli dług ma zniknąć. To samo przydarzyło się mi, gdy ktoś, kto był mi winien pieniądze, próbował wyrządzić mi krzywdę i usunąć mnie ze swego życia. To jest naturalne zachowanie. Dlatego też, gdy ludzie czynią coś dobrego, często lepiej jest, gdy robią to dyskretnie, aby druga osoba nie czuła się zobowiązana. Nie będą wiedzieć, skąd wziął się dobry uczynek, więc wdzięczności nie będzie można zamienić w mściwość, w zło” – powiedział starzec (cyt za cerkiew.pl „Normalność niewdzięczności” o. Andreas Agathokleous, tłum. Gabriel Szymczak, 11 marca 2024).
(ciąg dalszy dostępny w wersji drukowanej lub w E-wydaniu Przeglądu Prawosławnego)
o. Konstanty Bondaruk, fot. domena publiczna