Poproszony przez ojca Eustachego Stracha pojechałem do Opola, by wraz z posłem Pawłem Kukizem przekonywać i prosić prezydenta Arkadiusza Wiśniewskiego o podjęcie działań, umożliwiających rozpoczęcie budowy cerkwi w tym mieście. W przeddzień, w niedzielę 26 maja, uczestniczyłem w Liturgii, której atmosfera i rozmowy z parafianami po jej zakończeniu pozostaną na długo w mojej pamięci.
W cerkwiach na Białostocczyźnie większość uczestniczących w nabożeństwach to osoby w średnim wieku i starsze. W Opolu w udostępnionej prawosławnym przez katolików kaplicy w kościele Świętych Apostołów Piotra i Pawła przy placu Adama Mickiewicza 1 przeważają osoby młode, w większości kobiety z małymi dziećmi. Większość z nich to uchodźcy z ogarniętej wojną Ukrainy. Do opolskiej wspólnoty należą osoby różnych narodowości. Obok Polaków i Ukraińców są Białorusini, Rosjanie, Łemkowie, Gruzini, Serbowie, Bułgarzy, Mołdawianie. Nabożeństwa służone są w bliskim wszystkim języku cerkiewnosłowiańskim, a kazania proboszcz jedynej na Opolszczyźnie prawosławnej parafii Ikony Wszystkich Strapionych Radości w Kędzierzynie-Koźlu, której filią jest opolska wspólnota, ojciec Eustachy wygłasza w trzech – polskim, ukraińskim i rosyjskim – językach. Gdy po Liturgii pytam uczestniczących, czy taka formuła językowa im odpowiada, słyszę zdecydowane zapewnienia, że jesteśmy jedną rodziną i że ta narodowa różnorodność nas wzbogaca.
Wiktoria z mężem i dziećmi przyjechała do Polski przed wybuchem wojny. W Polsce lepiej zarabiają, ale jednym z powodów wyjazdu była też wszechobecna na Ukrainie korupcja. Mama Wiktorii, Natalia, przyjechała z Chersonia, gdy rozpoczęły się walki. – Po wojnie – stwierdza stanowczo – zwyciężymy także korupcję. Na moje pytanie, jak odnoszą się do nich Polacy, słyszę, że nie mieli żadnych problemów, nie spotkali się ze złym traktowaniem ani w pracy, ani poza nią. Moi rozmówcy zapewniają o wielkiej wdzięczności braciom rzymskim katolikom za udostępnienie im miejsca dla modlitwy, ale ze zdziwieniem słuchają o trudnościach w uzyskaniu pozwolenia na budowę tak potrzebnej w Opolu cerkwi. – W Chersoniu, w samym centrum, jest piękny katolicki kościół i nigdy nie słyszałam, by katolicy w naszym mieście napotykali jakieś utrudnienia – mówi Natalia.
Liturgię wraz z ojcem Eustachym i diakonem Andrzejem Ważowskim służył ojciec Wasilij Szubczyński, także uciekinier z Ukrainy. Gdyby nie był duchownym, wiernym złożonej w czasie święceń przed ołtarzem przysiędze, historia jego i jego rodziny byłaby zapewne podobna do losu setek tysięcy ukraińskich rodzin, zmuszonych do opuszczenia swojego kraju. Już na początku naszej długiej rozmowy o. Wasilj zastrzega, że nigdy nie zamierzał wyjeżdżać z Ukrainy, ale teraz chce pozostać na zawsze w Polsce. Proszę go, by zanim opowie o tym jak trafił do Opola, powiedział kilka słów o jego drodze do kapłaństwa.
– Urodziłem się w donieckim obwodzie. Mój ojciec pochodzi ze wschodniej, mama zachodniej Ukrainy, więc od dziecka byłem dwujęzyczny. W dzieciństwie ciężko zachorowałem i mama, modląc się o moje uzdrowienie złożyła obietnicę, że dołoży starań, bym służył Bogu. Gdy w naszej miejscowości otwarto cerkiew, przypomniała mi o tym i jako uczeń w niej przysługiwałem. Z woli Bożej wstąpiłem do seminarium w Poczajowskiej Ławrze. Tu poznałem moją matuszkę. Zamierzaliśmy wrócić w moje rodzinne strony, jednak przed wyjazdem kilka osób z Nikołajewa (liczące około 10 tys. mieszkańców miasto w lwowskim rejonie) zwróciło się do mnie z prośbą, bym służył w ich cerkwi. Pojechałem do nich i zobaczyłem, jak z wielką ofiarnością, mimo wielorakich trudności, ta niewielka wspólnota trwa w prawosławnej wierze. Nie mogłem odmówić.
Nawet pobieżne zapoznanie się z historią parafii w Nikołajewie pozwala choć trochę zrozumieć tragedię prawosławia w dzisiejszej Ukrainie. Naród, który od chrztu świętego Włodzimierza należał do prawosławia, podzielono, wprowadzając w diecezji lwowskiej w 1700 roku Unię Brzeską, a w XX tworząc kolejne rozłamowe struktury.
(ciąg dalszy dostępny w wersji drukowanej lub w E-wydaniu Przeglądu Prawosławnego)
Eugeniusz Czykwin
fot. ze strony parafii
P.S. Ojcu Eustachemu Strachowi, parafianom, w szczególności Elżbiecie Weremiuk z rodziną, serdecznie dziękuję za udzieloną w czasie pobytu w Opolu pomoc.