Home > Artykuł > Lipiec 2024 > Burzyciele wzburzyli

W ukraińskiej prasie cerkiewnej powraca temat zburzenia cerkwi św. św. Włodzimierza i Olgi Dziesięcinnego Monasteru w Kijowie. „Pierwsza zniszczona świątynia Zełenskiego”, w tak zatytułowanym artykule Wasilij Możewielnyj przyznaje, że co prawda wcześniej zburzono cerkiew św. Włodzimierza we Lwowie, ale dokonano tego na polecenie mera miasta, Sadowego, w Kijowie natomiast doszło do tego za zgodą najwyższych władz.

Autor przypomina argumenty burzycieli, że była to niedroga konstrukcja, mała forma architektoniczna, że podczas jej budowy nie dopełniono wszystkich formalności, że decyzję o jej zniszczeniu podjął sąd, że – jak utrzymują władze – za takim rozwiązaniem opowiadało się społeczeństwo. Tylko nawet jeśli przyjąć, że zbudowano cerkiew z naruszeniem przepisów, więc była nielegalna, a zburzenie legalne, to dlaczego świątynię zburzono nocą? – pyta Możewielnyj. Dlaczego zrobiono to podczas godziny policyjnej, kiedy praworządni obywatele nie mogą przebywać na ulicach? Dlaczego sprowadzono w tym celu wielu uzbrojonych policjantów? Także ludzi w wojskowych mundurach. Dlaczego w okolicach cerkwi została zakłócona łączność komórkowa? Dlaczego nie pozwolono nagrywać tego, co się działo? Dlaczego monasterskiej braci nie pozwolono uratować znajdujących się w świątyni świętości? Po co takie kroki, jeśli władze zapewniały, że zburzenie cerkwi było legalne?

Bo władze doskonale rozumiały co robią, dlatego robiły to pod osłoną ciemności, odpowiada autor. Mówienie o tym, że jej budowa była nielegalna, a rozbiórka została przeprowadzona na mocy postanowienia sądu, to nic innego, jak liść figowy mający zatuszować wstyd ukraińskich władz.

Po pierwsze, w Kijowie znajdują się setki, jeśli nie tysiące obiektów zbudowanych nielegalnie, podkreśla Wasilij Możewielnyj. I nie są to tylko punkty sprzedaży detalicznej w pobliżu linii metra czy w naddnieprzańskiej strefie ochrony środowiska. Całe kompleksy mieszkaniowe budowano nielegalnie. Gdy wbijemy w wyszukiwarce Google „nielegalne budynki w Kijowie” dowiemy się, że tylko w gołosiejewskim rejonie nielegalnie wybudowano osiem kompleksów mieszkaniowych (tu padają ich nazwy i adresy). A to tylko jeden rejon Kijowa. I czy ktoś zamierza je burzyć?

Po drugie, autor zwraca uwagę, że zniszczona świątynia św. św. Włodzimierza i Olgi została zbudowana w 2006 roku. Oznacza to, że stała prawie dwadzieścia lat, przetrwała trzech prezydentów, a czwarty postanowił ją zburzyć. Nie oznacza to, że wtedy nie pojawiały się dyskusje o celowości jej wybudowania i uzyskaniu niezbędnych pozwoleń. Mimo to nikt jej nie zburzył. A teraz, gdy w Ukrainie trwa wojna, gdy warunkiem zwycięstwa jest konsolidacja całego społeczeństwa, władze burzą świątynię, dzieląc naród ukraiński.

Po trzecie, kontynuuje autor gdy bolszewicy burzyli świątynie, robili to również zgodnie z ówczesnym prawem. I nie tylko świątynie zostały zburzone na mocy prawa. Eksport pszenicy z Ukrainy w latach 1932-1933, a więc w okresie Wielkiego Głodu, również odbywał się zgodnie z prawem.

Autor zauważa, że w ramach walki z sowieckim reżimem zmieniane są nazwy ulic, zakazywani pisarze, co ma przyczynić się do usunięcia ducha bolszewickiego z ukraińskiej tożsamości narodowej. I przekonuje, że to nie jest skuteczna walka z bolszewizmem:

„Z bolszewizmem mamy do czynienia wtedy, gdy względy polityczne dominują nad prawami człowieka, wtedy w więzieniach siedzą nie ci, którzy zawłaszczyli cudzą własność, ale ci, którzy o tym mówią wtedy, gdy władze ustanawiają autokrację, zmuszają naród, by oddawał ostatni grosz i kradną miliardy z budżetu. I ten bolszewizm, jak widzimy, dzisiaj zakorzenił się u obecnie rządzących. Nie można się go pozbyć, zmieniając po prostu nazwy ulic”. I pyta: „W jakim kraju biskupów wsadza się do więzień za głoszenie kazań? W jakim kraju dziennikarze trafiają do więzienia za mówienie prawdy? W jakim kraju zamykają monastery i wypędzają z nich mnichów? W jakim kraju władze niszczą świątynie chrześcijańskie? W jakim kraju władze wspierają stworzoną przez siebie Cerkiew i rozprawiają się z każdym, kto się z nim nie zgadza?”.

Postępowali tak nie tylko w ZSRR – odpowiada i podaje przykłady z dzisiejszej Ukrainy. Metropolita swiatogorski Arsenij siedzi w więzieniu za wygłoszenie kazania, siedzą tam także dziennikarze Waleryj Stupnicki, Andrej Owczarenko i Władimir Bobeczko za mówienie prawdy. Władze zamknęły Ławrę Kijowsko-Pieczerską i wypędzają z niej mnichów. Cerkiew św. św. Włodzimierza i Olgi została zniszczona, a utworzona przez władzę Prawosławna Cerkiew Ukrainy, wbrew Konstytucji, została uznana za atrybut państwa, a jej krytyka jest uważana za zdradę stanu.

Autor zwraca uwagę, że nawet według oficjalnych danych i zgodnie z wypowiedziami oficjalnych urzędników, liczba wiernych Ukraińskiej Prawosławnej Cerkwi wynosi około sześciu milionów, a w rzeczywistosci jest o wiele większa.

I pyta, jak odnosić się będą do władz, gdy te władze zabiorą im to co najświętsze – świątynie Boże? A przecież na froncie przelewają krew, ryzykując życiem, dziesiątki, jeśli nie setki tysięcy, wiernych UPC. Inni, często oddając swoje ostatnie oszczędności, przekazują datki na rzecz Sił Zbrojnych Ukrainy, zbierają pieniądze na drony, samochody, środki ochrony indywidualnej i wysyłają to wszystko na front. Co pomyślą o ukraińskim rządzie, gdy usłyszą, że ten rząd niszczy ich cerkwie?

I Możewielnyj podkreśla, że na wojnie ogromną, jeśli nie decydującą, rolę odgrywa motywacja i duch walki, który pozwala zdziałać cuda i osiągnąć zwycięstwo tam, gdzie wydaje się to niemożliwe. Jakiego ducha walki będą mieli żołnierze, gdy władze burzą cerkiew w centrum Kijowa? Czy nie będą zadawać sobie pytania: o co właściwie walczymy? Żeby władze nadal niszczyły cerkwie, rozprawiały się z wierzącymi i wtrącały do więzienia tych, którzy ośmielają się z tym nie zgodzić?

Ekipa Wołodymyra Zełenskiego niestrudzenie mówi o potrzebie zjednoczenia się, mobilizacji i pomocy frontowi w każdy możliwy sposób. Kto może, powinien iść na front, kto nie może, powinien pracować na tyłach i pomagać naszym żołnierzom. Wszystko to prawda, ale słowa tej ekipy stoją w sprzeczności z ich czynami. Autor pomija straszliwą korupcję w zaopatrzeniu dla wojska, niekompetencję urzędników, arbitralność i nieodpowiedzialność na wszystkich szczeblach władzy – skupia się na tym, co bezpośrednio dotyczy Cerkwi.

Tak więc Wiktor Możewielnyj przypomina, że Wołodymyr Zełenski doszedł do władzy, krytykując poprzedniego prezydenta Petra Poroszenkę. Jednym z punktów tej krytyki była polityka cerkiewna. Zełenski krytykował, m.in. w skeczach „Kwartału 95”, że Poroszenko wtrącał się w sprawy cerkiewne, że ręcznie tworzył PCU, że jeździł do Stambułu wypraszać tomos, itd. Jednocześnie Zełenski jako kandydat w wyborach obiecał, że jeśli zostanie wybrany na prezydenta będzie traktować wszystkich jednakowo i działać w ramach prawa. Krytykował poprzedni rząd za dzielenie narodu Ukrainy i sztuczne tworzenie linii napięć w społeczeństwie. Oto cytat z jego programu wyborczego na 2019 rok: „Od 28 lat obiecywano nam społeczeństwo równych szans, ale za każdym razem dzielą nas według innych kryteriów. Tak naprawdę podział jest tylko jeden: my i oni. My – czyli naród Ukrainy. Oni – to „emeryci polityczni”, którzy „wędrują” od rządu do opozycji, od partii do partii i ukrywając się za immunitetem, stwarzają sobie stale ciepłe posady”.

(ciąg dalszy dostępny w wersji drukowanej lub w E-wydaniu Przeglądu Prawosławnego)

Ałła Matreńczyk,

fot. pravoslavie.ru