Home > Artykuł > Najnowszy numer > O „SŁOWIE W NIEWOLI”

Najbardziej wzruszył mnie i zaskoczył ręcznie pisany list od naszego Metropolity Sawy, przesłany od razu po wydaniu książki „Słowo w niewoli i inne szkice”, dla mnie niezachwianego Autorytetu i Nauczyciela. W nim: „Droga Aniu! Czytam wspaniały Twój Twór „Słowo w niewoli”. Dziękuję Ci za wielką pracę, włożoną w powstanie tej pięknej pozycji książkowej. Naprawdę jest wspaniała i pouczająca. Jej treść jest na czasie. Zgodnie z myślą starotestamentowego Mędrca Króla Salomona, swoją książką uczysz, że nie można niszczyć wiedzy, bowiem służy ona do nauczania pokoleń. Tak i Ty postąpiłaś ze swoją książką. Dziękuję, dziękuję i jeszcze raz dziękuję. (…) Pokładam nadzieję, że pod wpływem Twojej pozycji – wielu zastanowi się nad swoją przynależnością do Prawosławia. (…)”.

Taki list Zwierzchnika naszej Cerkwi nadaje sens pracy, jeśli chce się trudzić wo błago Cerkwi.

Z całego serca dziękuję Władyko!

Kilka dni po wydaniu książki telefon. Dzwoni pan Sławomir B. Głos młodego mężczyzny: – Odłożyłem wszystkie obowiązki, nawet pracę zawodową, zanim nie przeczytałem pani książki. W niej są dokładnie odbite moje myśli, tyle że nie potrafiłem ich tak wyrazić. Najbardziej poruszył mnie ostatni z czterech rozdziałów, „Ruski”. Niech pani zrobi wszystko, by wydać go w bardzo dużym nakładzie, w oddzielnej niewielkiej książce. On doskonale określa naszą tożsamość.

Po wydaniu książki ukazało się mnóstwo wpisów internetowych – krótkich, typowych dla tego medium. Za wszystkie dziękuję bardzo. Są dla mnie budujące. Dodają mi jako autorowi odwagi, że myśli zawarte w książce wpisują się w nasz światopogląd, nie ten powierzchowny, poddawany modom i ideologiom, ale ów płynący przez wieki i pokolenia. Jakże się cieszę, że wielu rozumie nasze korzenie i utożsamia się z nimi. To buduje naszą wspólnotę i utwierdza wiarę. Nie pozwala w puste miejsce wejść obcym trendom, często zatrutym.

Bardzo wiele osób kupowało książę podczas święta Przemienienia Pańskiego na Świętej Górze Grabarce. Wielu wśród nich było młodych mężczyzn, takich „moich synów”. Oni cieszyli mnie chyba najbardziej, bo to oni przede wszystkim kształtują domowo-rodzinną myśl. Jeden z nich kupił pięć egzemplarzy – wszystkim chrześniakom – jak powiedział. Wielu nabywało po dwa. Ci młodzi przeważnie mówili: „Odważna książka”. Przychodzili często z polecenia znajomych, kolegów.

Kolejna częsta opinia-zdumienie: – Taka tania! W takiej cenie proponuje się książki o czarno-białym druku, a ta tak bogato ilustrowana, 350 stron, twarda oprawa. Piękna.

Dziękuję za tę opinię. Starałam się, by książka była jak najtańsza, by stała się dostępna, choć jej cena jest kalkulowana na granicy ryzyka.

(ciąg dalszy dostępny w wersji drukowanej lub w E-wydaniu Przeglądu Prawosławnego)

Anna Radziukiewicz