W parafii Kożany, nieopodal Białegostoku, znajduje się kaplica Kazańskiej Ikony Matki Bożej. Jedni mówią, że w Pańkach, drudzy, że w Zajączkach. Od obu miejscowości jest oddalona. Leży w lesie, nieopodal szosy między Juchnowcem Kościelnym a mostem na Narwi, na drodze krajowej 19. Najwięcej wiernych zbiera się tu 21 lipca, w dniu święta Ikony. Podobnie było w tym roku.
Jak podaje o. Grzegorz Sosna („Święte miejsca i cudowne ikony”), w archiwum cerkwi w Kożanach zachował się zapis dotyczący obecnej kaplicy. Relacja pochodzi z okresu międzywojennego. O jej powstaniu i dziejach sędziwy, 89-letni mieszkaniec wsi Pańki, parafianin wymienionej cerkwi kożańskiej, Stefan syn Jakuba Nikołajczuka, opierając się na tym, co zasłyszał w dzieciństwie, na przekazach oraz na tym, co osobiście pamięta z historii tej kaplicy, opowiedział: „Dawno temu dwaj chłopcy paśli bydło w tym miejscu i zauważyli na drzewie obraz Matki Bożej. Jeden ukląkł i zaczął się modlić, drugi zaczął się śmiać i skakać. Wkrótce ten drugi został kaleką, pierwszy natomiast ustawił w tym miejscu ogrodzenie i budkę z wikliny, umieszczając w ogrodzeniu objawiony obraz Matki Bożej. Po upływie czasu zamiast wiklinowej budki zbudowana została nie wiadomo przez kogo mała drewniana kapliczka, która stała z tymże obrazem przez długie lata. Już za moich czasów, jak pamiętam, mieszkaniec naszej wsi Pańki Teodozy Zdanudczyk, żołnierz w stanie spoczynku, parafianin kożańskiej cerkwi, za zezwoleniem władzy duchownej zbudował na świętym miejscu obecną kaplicę. Budowa jej pozostawała w związku z chorobą Zdanudczyka, w czasie której zaczęto mówić o wzniesieniu nowej kaplicy. Kiedy Zdanudczyk przyrzekł zamiar ten zrealizować, stan jego zdrowia zaczął się poprawiać. Po wyzdrowieniu nabył we wsi Wojszki u Zdanowicza spichlerz, który przywiózł na święte miejsce dla zbudowania z niego kaplicy. Za życia Zdanudczyk, jako człowiek wierzący i oddany Cerkwi, często składał ofiary na Cerkiew i w podeszłym wieku, przed śmiercią wręczył ojcu Wiesiołowskiemu 100 (sto) rubli. Po śmierci niezapomniany dla cerkwi i parafii Teodozy Zdanudczyk został uroczyście pochowany na prawosławnym cmentarzu w Kożanach przez ojca Mikołaja Wiesiołowskiego”.
O. Mateusz Kiczko mówił: – Wiele lat minęło od wydarzeń, zapisanych w kronice parafii Kożany. Każdy z nas przyjeżdża tu w jakimś celu – pocieszenia, uzdrowienia, wskazania drogi. Przypomniał, że właśnie Bogarodzica jest nazywana Hodegitrią, czyli Przewodniczką. – Inna historia, związana z tym miejscem, wydarzyła się w lipcu 1944 roku. Mieszkaniec pobliskiej wsi Pawły, uciekając przed hitlerowskimi wojskami, schował się w tej kapliczce. Przebywał tu kilka dni, modlił się, dzięki temu ocalił życie. Niedaleko stąd znajduje się kamień, na którym, według przekazów, swoją stopę odcisnęła Matka Boża. To znak, że Bogarodzica upodobała sobie to miejsce, które od pokoleń gromadzi naszą prawosławną społeczność. I my, współcześnie, musimy dbać o wiarę. Żyjemy w takich czasach, kiedy na pierwszym miejscu zamiast Boga coraz częściej stawia się człowieka.
(ciąg dalszy dostępny w wersji drukowanej lub w E-wydaniu Przeglądu Prawosławnego)
Natalia Klimuk, fot. autorka