– Jakby przebiegała budowa arki Noego dziś? – postawił pytanie arcybiskup białostocki i gdański Jakub po modlitwie na placu budowy przyszłej cerkwi w dzielnicy Białostoczek w Białymstoku. Do jakich urzędów musiałby Noe chodzić, by uzyskać pozwolenie na budowę arki, wypełniając wszystkie przepisy? Do potopu nie zdążyłby nawet rozpocząć budowy – zaczął anegdotycznie władyka.
– 19 marca 2001 roku pojawił się w naszej kancelarii pierwszy dokument, dotyczący przyszłej budowy cerkwi na Białostoczku. Byłem wtedy młodym człowiekiem, pełnym energii, tylko zacząłem biskupią posługę. Chciałem załatwiać wszystkie ważne sprawy. Poszedłem w tej sprawie do ówczesnego prezydenta miasta Ryszarda Tura, dowodząc że na Białostoczku mieszka wiele młodych prawosławnych rodzin z małymi dziećmi i cerkiew jest im potrzebna. Poprosiłem o wskazanie lokalizacji świątyni i ujęcie jej w planie zagospodarowania przestrzennego. Otrzymaliśmy od prezydenta odpowiedź: „(…) Osiedle Białostoczek pod względem urbanistycznym, funkcjonalnym i społecznym jest zagospodarowane docelowo”. I dalej, że większość terenów należy do Białostockiej Spółdzielni Mieszkaniowej, która zrealizowała już program zabudowy osiedla. Gmina Białystok nie posiada własnych terenów na osiedlu Białostoczek, przeznaczonych pod budownictwo. Miejscowy plan zagospodarowania przestrzennego, obowiązujący od 1994 roku, nie przewiduje funkcji sakralnej na obszarze osiedla. „Pragnę zaznaczyć, że władze miasta z życzliwością odnoszą się do powstania parafii na terenie miasta, ale wskazanie miejsca pod budowę na osiedlu Białostoczek nie jest możliwe” – kończyła się odpowiedź.
– Można by było na tym zakończyć – skomentował władyka.
Ale segregator z prośbami i odpowiedziami pęczniał.
Po czym wskazano teren przy rzece Białej. Nawet zrobiono wstępny plan. Po jednej stronie rzeki miała stanąć cerkiew, a przez specjalny mostek by się szło do domu parafialnego. Ale okazało się, że przy rzece muszą być tereny przewiewne, więc o budowie mowy nie ma.
– W 2004 roku zaproponowano działkę, na której stoimy, ale tu przebiegała trakcja ciepłownicza, zasilająca całe osiedle. Mówiono nam, że gdy działka zostanie przekazana Cerkwi, Miejskie Przedsiębiorstwo Energetyki Cieplnej trakcję przebuduje. Działkę otrzymaliśmy. Ale MPEC kupiła spółka Enea, która powiedziała, że nie ma zamiaru przebudowywać trakcji, ponieważ może ona jeszcze posłużyć dwadzieścia lat. Chyba, że przebudujemy ją na własny koszt, co oznaczało wydatek kilku milionów złotych. Ale w końcu Enea przebudowała.
(ciąg dalszy dostępny w wersji drukowanej lub w E-wydaniu Przeglądu Prawosławnego)
Anna Radziukiewicz, fot. autorka