Podczas pobytu w Niemczech odwiedziłem dawny obóz koncentracyjny Ravensbrück, położony w pobliżu miasta Fürstenberg/Havel. Znajduje się on w kraju związkowym Brandenburgia i jest oddalony o niespełna sto kilometrów na północ od Berlina. W latach 1938-1945 był to jedyny nazistowski obóz koncentracyjny na terenie Rzeszy Niemieckiej, przeznaczony początkowo tylko dla kobiet. Na przełomie lat 1944-1945 stał się centralnym obozem rozdzielczym dla licznych transportów więźniów. Według szacunków badaczy przez bramy tego obozu przeszło ponad sto trzydzieści tysięcy kobiet i dzieci, należących do prawie trzydziestu narodowości. W ciągu kilku lat zamordowano tam ponad dziewięćdziesiąt tysięcy osób. Wśród nich była prawosławna mniszka św. Maria (Skobcowa), kanonizowana w 2004 roku przez patriarchat konstantynopolitański. Na czterometrowym murze otaczającym obóz znajduje się pamiątkowa tablica z ośmioramiennym krzyżem ku czci męczennicy.

Św. Maria urodziła się 8/20 grudnia 1891 roku jako Elżbieta Pilenko w Rydze. Jej ojciec Jerzy był zastępcą prokuratora i starostą zarządu miejskiego Anapy, a matka Sofia de Launay potomkinią ostatniego gubernatora Bastylii. Będąc małą dziewczynką z wielkim zainteresowaniem obserwowała w swej rodzinnej miejscowości budowę drugiej cerkwi, którą rozpoczął jej dziadek, a kontynuował ojciec. Wszystkie uzbierane przez siebie pieniądze przekazała, aby na ścianie świątyni powstała polichromia, przedstawiająca jej patronkę św. Elżbietę.
Ojciec zmarł w 1906 roku w wieku niespełna pięćdziesięciu lat. Rodzina przeprowadziła się do Petersburga, gdzie Elżbieta ukończyła gimnazjum i rozpoczęła studia na wydziale filologiczno-historycznym. 19 lutego 1910 roku wyszła za mąż za Dymitra Kuźmina-Karawajewa, który wprowadził ją do lokalnego środowiska poetyckiego. W 1912 roku opublikowała debiutancki tomik, po którym uznano ją za utalentowaną poetkę. W kolejnym roku urodziła córkę Gajanę i wkrótce rozstała się z mężem. Po pięciu latach została naczelnikiem miasta Anapa. Pełniła swą funkcję z zaangażowaniem i odpowiedzialnością. Jej głównymi zadaniami były obrona przed zniszczeniem wartości kulturowych miasta, ochrona normalnego życia obywateli, a także – w razie konieczności – wspieranie mieszkańców przed niegodziwymi działaniami złych ludzi. Część swego majątku przekazała na potrzeby wiejskiej szkoły dla ubogich dzieci.
W 1919 roku zawarła drugi związek małżeński z Danielem Skobcowym, aktywnym członkiem nowo utworzonego rządu Kubania. W wyniku zaistniałej, trudnej sytuacji geopolitycznej rodzina zdecydowała się opuścić Krym i przez Gruzję, Konstantynopol, Belgrad dotarła do Francji. Po drodze w Gruzji w kwietniu 1920 roku urodził się syn Jerzy, a w Serbii w grudniu 1922 roku córka Anastazja. W styczniu 1924 roku Elżbieta Skobcowa z matką Sofią Pilenko, mężem, synem i dwiema córkami zamieszkała w podparyskim Meudon.
Po trzymiesięcznej chorobie córka Anastazja zmarła w marcu 1926 roku. Śmierć dziecka pozostawiła niezatarty ślad w duszy matki, która przy łożu śmierci córki napisała w notatce: „Będąc przy Nastii czuję, że całe życie dusza błąkała się po zaułkach, a teraz chcę autentycznej i oczyszczonej drogi nie w imię wiary w życie, ale żeby uzasadnić, zrozumieć i przyjąć śmierć. Trzeba zawsze pamiętać o swojej nicości”.
W 1927 roku małżeństwo Skobcowych rozpadło się, rozwód odbył się dopiero 7 marca 1932 roku. Był to dla Elżbiety czas wielu rozważań, przemyśleń nad sensem ludzkiej egzystencji i ostatecznie zdecydowała się zostać mniszką. Ukończyła zaocznie Instytut Teologiczny św. Sergiusza w Paryżu, w którego cerkwi 16 marca 1932 roku przyjęła postrzyżyny mnisze. Metropolita zachodnioeuropejski Eulogiusz (Gieorgijewski) podczas obrzędu powiedział: „Nadaję ci imię Maria na pamiątkę św. Marii Egipskiej. Jak ona udała się na pustynię, tak i ty idź, mów i działaj na pustyni ludzkich serc”.
W tym samym roku matka Maria udała się na Łotwę, do Estonii i Finlandii, gdzie miała możliwość obserwowania życia monastycznego. Odwiedziła żeński monaster Zaśnięcia Bogarodzicy w Piuchticach, a także żeński monaster Świętej Trójcy w Rydze. Z wyjazdu powróciła z przekonaniem, że we Francji należy zrezygnować z samotności i spokoju. Napisała wówczas: „Przed każdym człowiekiem zawsze stoi konieczność wyboru: spokój i ciepło życia dobrze zabezpieczonego przed wiatrem i burzami, albo bezkresna przestrzeń wieczności, w której jedno jest pewne, a jest to krzyż”.
W warunkach kryzysu ekonomicznego lat trzydziestych wielu ludzi w Paryżu potrzebowało pomocy i wsparcia. Zaopiekowała się nimi z ofiarnością matka Maria, która wynajęła dom przy Rue de Lourmel 77, gdzie znaleźli schronienie ubodzy. Utworzono tam stołówkę, salę wykładową, wydawano czasopismo. Na podwórzu znajdował się duży, murowany garaż, który matka Maria przebudowała na cerkiew Opieki Matki Bożej. Wiele ikon do świątyni napisała i wyhaftowała własnoręcznie. Uszyła również szaty liturgiczne, niezbędne duchownym do nabożeństw. Cerkiew służyła wiernym przez trzydzieści lat.
W czerwcu 1936 roku zmarła na tyfus jej starsza córka Gajana. Zasmucona matka bardzo rzadko dzieliła się z otoczeniem swoimi przeżyciami po śmierci córek. Z pozoru wesoła, sprawiała wrażenie osoby otwartej i bezpośredniej, natomiast swe osobiste myśli ukrywała w głębi duszy i rzadko je komukolwiek ujawniała. Otaczający ją ludzie podkreślali, że wnikała ze szczerym współczuciem w każdy problem poszczególnego człowieka. Każdemu pragnęła dać możliwość działania zgodnie z jego powołaniem.
Przy Rue de Lourmel znajdowała się wspólnota i niezależnie od niej stołówka, których cel sformułowano w komunikacie: „Celem żeńskiej wspólnoty jest danie możliwości biednym ludziom za minimalną opłatą mieć własne mieszkanie. We wspólnocie mieszka obecnie dwadzieścia pięć osób, z których część opłaca swój pobyt, natomiast część nie ma możliwości zapłacenia nawet połowy tej kwoty. Od trzech lat działa także tania stołówka, która wydaje od stu do stu dwudziestu obiadów dziennie. Służy ona przede wszystkim bezrobotnym, którzy otrzymują małe zasiłki. Wśród korzystających udało się rozpocząć pracę kulturalno-oświatową, w której biorą oni aktywny udział”.
W tamtym czasie matka Maria napisała: „Zwracając się ze swoim światem duchowym do innego człowieka, spotykamy się z dającą natchnienie tajemnicą autentycznej wiedzy Boga, gdyż nie spotykamy się z uczuciami i nastrojami, a z autentycznym obrazem Bożym w człowieku, z wcieloną ikoną Boga w świecie, z odblaskiem tajemnicy wcielenia Boga i Bogoczłowieczeństwa. Człowiek powinien bezwarunkowo przyjąć to objawienie Boga, skłonić się przed obrazem Bożym w swoim bracie. Tylko wtedy, kiedy to poczuje, objawi się mu inna tajemnica, która wymaga walki, natchnienia ascetycznego”.
Po pewnym czasie powstała organizacja charytatywna i kulturalno-oświatowa „Prawosławne Dzieło”, której przewodniczącą została matka Maria. Przy Rue de Lourmel organizowano regularne zebrania. W dni powszednie prowadzono kursy przybliżające Pismo Święte, historię chrześcijaństwa, liturgikę, apologetykę, teologię dogmatyczną. Mniszka z Paryża konstatowała: „Jeśli krótko sformułować to, czego pragniemy, to można powiedzieć, że chcemy przeciwstawić zasadę soborowo-osobową zasadzie kolektywno-indywidualistycznej. Znaczy to, że afirmując całą naszą soborowość życia, cały czas rozróżniamy w niej każdą osobę w całej jej pełni, gdyż jest to soborowość pełnowartościowych osób, a nie kolektyw wyabstrahowany od osoby, tłamszący swoją ilością, pewnym ciężarem arytmetyki. My w soborowości wychodzimy od osoby”. Mniszka pisała także, że „wcielenie Boga jest aktem kosmicznym, z czego należy wyprowadzić odpowiednie wnioski. Całe stworzenie może i powinno być kontynuatorem dzieła Bożego. Jest to słuszne nie tylko w odniesieniu do każdego poszczególnego człowieka, ale także do całego stworzenia. W tym zawiera się uzasadnienie twórczości człowieka jako zasady, która może przybliżyć stworzenie do przebóstwienia”.
Matka Maria uważała, że w posłudze charytatywnej nie można zadowalać się statystyką i sprawozdaniami. Stwierdzała, że „należy dążyć do tego, aby każde poczynanie było dziełem wszystkich tych, którym jest ono potrzebne, a nie jakiejś organizacji, w której jedni wykonują pracę i rozliczają się przed władzami, a inni otrzymują pomoc i ustępują swoje miejsce następnym, wypadając z naszego pola widzenia. Należy budować soborowy organizm, a nie mechaniczną organizację. Do tego zobowiązuje nas idea soborowości. Natomiast zasada osobowa wiąże nas w ten sposób, że absolutnie nikt nie może być dla nas kolejnym numerem, zapełniającym tablice statystyczne. Powiedziałabym, że nie możemy dać nawet kawałka chleba, jeśli nie zobaczymy w petencie człowieka”. Mniszka podkreślała, że „nie zebraliśmy się w celu teoretycznego badania problemów społecznych w duchu prawosławia, ale chcemy naszą myśl społeczną ściśle powiązać z życiem i pracą. Ściślej, wychodzimy od pracy i poszukujemy jej teologicznego uzasadnienia”.
W swych pismach konstatowała jednoznacznie: „Powinniśmy być do końca szlachetni, wyzwalając to co jest autentyczne. Powinniśmy z łatwością odróżniać prawosławie od wszystkich jego ozdób i szat. W pewnym sensie jesteśmy powołani, żeby żyć jak pierwsi chrześcijanie. Jednym słowem, powinniśmy spełniać nasze dzieła cerkiewne w wolności. Jeśli na drodze pojawia się konieczność walki, to najbardziej dziwi, że siły naszych przeciwników z otaczającego nas środowiska są tak słabe. W naszych odpowiedzialnych czasach tolerowanie wrogich idei jest zdradą swojej własnej wiary. Możemy karmić głodnych, pocieszać nieszczęśliwych, dyskutować z tymi, którzy myślą inaczej, ale nigdy i w żadnym wypadku, nawet w drobiazgach, nie mamy prawa służyć obcemu rozumieniu prawosławia. Najważniejsze i centralne jest, żebyśmy nie pozwalali zaciemniać postaci Chrystusa przez żadne dodatki. Ostatecznie Chrystus dał nam dwa przykazania – miłości Boga i miłości człowieka”.
(ciąg dalszy dostępny w wersji drukowanej lub w E-wydaniu Przeglądu Prawosławnego)
* * *
Św. Maria (Skobcowa) znana jest obecnie w coraz szerszych kręgach w wielu krajach, także poza Europą. Kilka lat temu podczas pobytu naukowo-badawczego na Uniwersytecie Stanowym Ohio w Columbus, czwartym pod względem wielkości kampusie uniwersyteckim w Stanach Zjednoczonych, dyrektor Biblioteki Badań Chilandar prof. Predrag Matejic zaprezentował mi książkę z własnoręcznym podpisem św. Marii, którą 8 czerwca 1937 roku w Paryżu podarowała z dedykacją o. Sergiuszowi Bułgakowi. Unikalny wolumin znajduje się w zasobach amerykańskiej biblioteki, posiadającej największą na świecie kolekcję słowiańskich manuskryptów z X-XIX wieku z ponad dwudziestu państw w postaci mikrofilmów, których długość przekracza dziesięć kilometrów. Nie spodziewałem się wówczas, że po kilku latach odwiedzę miejsce męczeńskiej śmierci św. Marii.
Andrzej Charyło, fot. autor, mere-marie.com