Wizyta hagioryty w innym kraju jest wydarzeniem. Światogorcy niechętnie opuszczają Świętą Górę Atos. Na dwa dni przybył do Polski ojciec Paisjusz, ulubiony uczeń św. Paisjusza Hagioryty, któremu, jako jedynemu, dał swoje imię. Podwig na Świętej Górze łączy z duchowym ojcostwem w żeńskim monasterze św. Hilariona w diecezji salonickiej i z ikonopisaniem. Nazywany jest często Matematykiem od swego wykształcenia i wykonywanego na początku zawodu. Starca Paisjusza zaprosiło na spotkanie Bractwo Trzech Świętych Hierarchów. Centrum Kultury Prawosławnej w Białymstoku zapełniło z tej okazji 9 września kilkaset osób, wśród nich mnóstwo młodych. Starzec Paisjusz jest autorem trzech książek o św. Paisjuszu. Znany jest ze swojego milczenia.
Zapewne dlatego na początku powiedział: – Nie jestem przyzwyczajony, by rozmawiać z tak wielką liczbą ludzi. Święty Paisjusz uważał, że nie jest godny, by przemawiać do ludzi, tym bardziej niegodny jestem ja.
– Św. Paisjusz przybył do Polski poprzez swoje książki – mówił dalej. – Święci, obdarzeni łaską Ducha Świętego, uświęcają otoczenie, nawet przedmioty przez nich używane są uświęcone. Św. Grzegorz Palamas mówił, że kiedy łaska Ducha Świętego zamieszka w sercu człowieka, uświęca ona całego człowieka, stąd mamy święte relikwie i miejsca przebywania takiej osoby napełniają się świętością.
W jaki sposób poznałem św. Paisjusza? Studiowałem w Salonikach na wydziale matematyczno-fizycznym. Miałem przyjaciela, który opowiadał mi o starcu Paisjuszu. Postanowiłem, że po pierwszym roku studiów udam się na Świętą Górę i poznam go. Tak zrobiłem i od tego czasu przykleiłem się do niego na zawsze. Przy pierwszym spotkaniu św. Paisjusz zapytał mnie, gdzie studiuję i od razu zadał kolejne pytanie: „Jaka jest największa cyfra w matematyce?”. Nie zdążyłem odpowiedzieć, a święty rzekł: „Tyle razy należy mówić Sława Tiebie Boże. Cały czas wychwalał Pana, w nocy i w dzień. Nie mamy prawa narzekać – uczył – choć są różne ku temu pokusy. Jeśli narzekamy, wtedy przychodzi kolejny powód do skarg na zły los. Jeśli zaś wychwalamy Boga, Jego błogosławieństwo jest z nami. Jest ono pomnażane. Gdy piszę ikony św. Paisjusza, w jego ręku umieszczam tekst, który głosi, że duchowe życie nie jest złym losem, ale radością, jest Bożym szaleństwem. Tak więc powinniśmy chwalić Boga i radować się, że jesteśmy prawosławnymi chrześcijanami. My chrześcijanie mamy tyle radości w Cerkwi! Jesteśmy jedną rodziną, zjednoczoną w Chrystusie.
Spotkanie to było przede wszystkim czasem danym zgromadzonym do zadawania pytań. Było ich wiele.
– Czy żyjemy w czasach ostatecznych?
– Wierzę, że żyjemy w czasach ostatecznych. Już w nie weszliśmy. Tak mówił św. Paisjusz. Ale nie wiemy, jak długo będą trwały. Czas, w którym żyjemy, nie powinien być dla nas pesymistyczny. Na odwrót, powinniśmy go z optymizmem wykorzystywać na doskonalenie się duchowe. Św. Paisjusz cieszył się, że żyje w takich czasach.
– Jak rozpoznać wolę Bożą?
– Niełatwo. Najlepiej mieć swojego ojca duchowego i pytać go o wolę Bożą, którą najtrafniej rozpoznają ci, którzy przez wiele lat żyją w ascezie i modlitwie. Potrzebna jest też nasza pokora. Jeśli ją mamy, Bóg oświeci ojca duchowego.
– Jak rozpoznać, że Bóg chce nas skierować na drogę monastyczną?
– Tu też powiem, że najlepiej iść i zapytać swego ojca duchowego. Św. Paisjusz, gdy ktoś przychodził do niego i mówił, że chce zostać mnichem, błogosławił mu, by pielgrzymował po całej Świętej Górze. I gdy znajdzie miejsce, które mu odpowiada, niech próbuje tam podjąć życie monastyczne. Człowiek, który pobędzie dwa -trzy miesiące w monasterze, zrozumie, czy to jego droga. A w czasie posłuszanija, które trwa kilka lat, będzie wiedział dokładnie, co wybrać.
(ciąg dalszy dostępny w wersji drukowanej lub w E-wydaniu Przeglądu Prawosławnego)
Zanotowała Anna Radziukiewicz