Home > Artykuł > Listopad 2024 > Powinniśmy być świecą która daje promień nadziei

Powinniśmy być świecą która daje promień nadziei

We wsi Jabłeczna, przy drodze nazywanej Nadburzanką, po której każdego roku przejeżdżają dziesiątki tysięcy turystów, trzy kilometry od monasteru św. Onufrego Wielkiego, postawili prawosławni w maju tego roku krzyż. A 22 września, w słoneczne i ciepłe niedzielne popołudnie, arcybiskup lubelski i chełmski Abel poświęcił nowy, wykuty w piaskowcu, pomnik św. Atanazego Brzeskiego, opiekuna diecezji lubelsko-chełmskiej. Z Jabłecznej do Brześcia jest ze dwa razy bliżej niż do Lublina. Po tych drogach mógł chodzić pieszo cztery wieki temu święty Atanazy, ihumen brzeskiego monasteru św. Symeona. Potomni zapamiętali go przede wszystkim jako ihumena brzeskiego, choć swą misję roztaczał na rozległe ziemie ruskie I Rzeczypospolitej.

Ileż ludzi przyszło go tej niedzieli sławić! Zebrali się z ziemi, z której w połowie XX wieku chciano prawosławie wymazać, zetrzeć, korzenie wyrwać. Ale musiało coś w glebie pozostać, skoro znów wykiełkowało. I oto od 35 lat diecezja lubelsko-chełmska, od swej restytucji w 1989 roku, będąc następczynią diecezji chełmskiej, pozostaje nieustannie pod duchową opieką arcybiskupa Abla i wciąż wydaje nowe i piękne owoce. By jej odrodzenia doświadczyć, wystarczy pojechać do monasterów w Jabłecznej, Turkowicach, stanąć w zachwycie przed odrestaurowanymi cerkwiami w Lublinie, Hrubieszowie, Chełmie, Tomaszowie Lubelskim, Sławatyczach, Włodawie, Holeszowie, Horostycie, Holi, Dobratyczach, Dołhobyczowie, Bończy albo i przed nowymi – w Kodniu, Biłgoraju, Kostomłotach. Za te 35 lat remontowano cerkwie nawet tam, gdzie zdawało się nie ma ani jednego prawosławnego. Ale świadek prawosławia w postaci świątyni istniał, nawet jeśli porastały go młode brzózki. I go ratowano. Ileż trzeba było mieć niezłomnej woli, wytrwałości, pracowitości, patrzenia w przyszłość, umiejętności pozyskiwania pieniędzy na remonty, jednocześnie taktu i szacunku wobec ludzi innych wyznać, by to osiągnąć. Władyka Abel ma te przymioty. I uczy tego samego swoich duchownych i wiernych.

Spotkaliśmy się przy drodze, w polu, między ścianami lasu. Kto dojedzie na uroczystości? I oto służy ze czterdziestu duchownych, otaczając swego arcybiskupa. Śpiewa chór duchownych miejscowej diecezji. Z Białegostoku przyjechał i syn tej ziemi, protodiakon o. Marek Kiryluk, który usługuje władyce. A gęsty szpaler ludzi otoczył krzyż i pomnik świętego. Popłynęła po tych polach pierwsza pieśń, paraliturgiczna, serbska, ale już przetłumaczona na inne języki Wiera nasza, wiera sławna, wiera nasza prawosławna… Staje się niczym hymn słowiańskiego prawosławia. Wzrusza. Nikogo nie zostawia obojętnym. Po niej doksologia.

A na pomniku, na zwoju trzymanym przez świętego, słowa: Utwierdi Boże swiatuju prawosławnuju wieru i prawosławnych christijan, te same, które widnieją na pomniku świętego w Brześciu. Bo i słowa, i święty przekraczają granicę, nawet jeśli wznosi się na niej wysokie zapory.

Władyka mówi o dwóch filarach, na których trzyma się prawosławie na Chełmszczyźnie i Południowym Podlasiu. Pierwszy to monaster św. Onufrego Wielkiego w Jabłecznej, który nieprzerwanie, przez ponad pięćset lat trwał w prawosławiu i nie zmogła go unia papieska. Dał swoich męczenników, także cerkiewnych hierarchów.

(ciąg dalszy dostępny w wersji drukowanej lub w E-wydaniu Przeglądu Prawosławnego)

Anna Radziukiewicz,fot. autorka