Przy głównej ulicy Mińska Mazowieckiego, leżącego w cieniu wielkiej Warszawy, niedaleko trasy szybkiego ruchu, prowadzącej przez Białą Podlaską do Brześcia, stanęła cerkiew. Jej adres to Warszawska 69.
Historia tego miejsca krótka. W 2016 roku arcybiskup lubelski i chełmski Abel badał, czy w Mińsku są prawosławni. Odnalazł kilka rodzin, wszystkie pochodziły z Podlasia, niektórzy chodzili do kościoła, no bo gdzie dla starszego człowieka? Razem ze dwadzieścia osób. Chcieli własnej parafii. I tak ponad dwa lata spotykała się na nabożeństwach ta garstka wiernych. Mariawici starokatolicy otworzyli im drzwi swego kościoła.
Po czym pojawił się swój dom na swojej działce, czyli kupiony przez diecezję. W domu nie było żadnych przyłączy, czekał na wykończenie, a działka na wykarczowanie chaszczy. Zaczęto od docieplenia domu. Wkrótce na otynkowanej ścianie pojawił się ośmioramienny krzyż, znak – tu powitają cię z serdecznością.
Na górze domu zamieszkał batiuszka, o. Gabriel Białomyzy – tak, to z tych Białomyzych, co już czwartego duchownego nam dali – z matuszką Elżbietą i trójką małych dzieci – Dawidem, Joasią i Zuzią. O. Gabriel, urodzony w diecezji warszawsko-bielskiej w Hajnówce, poszedł śladami dziadka o. Włodzimierza, którego do służby skierowano w latach 50. do parafii w Horostycie w diecezji lubelsko-chełmskiej. Wcześniej o. Gabriel służył w cerkwi św. św. Cyryla i Metodego w Warszawie.
Na dole urządzono cerkiew. Przyszła Pascha 2022 roku, a przed nią wojna na Ukrainie.
– Co godzinę, od 13 do 19, będziemy święcić pokarmy – ogłosił batiuszka.
Ale święcił nieprzerwanie. Ludzie szli i szli, głównie Ukraińcy, wygnani przez wojnę. – Mińsk stał się dla nich kanałem transportowym – wyjaśnia matuszka. – Sporo z nich w Mińsku osiadło. Nie wszyscy oczywiście chodzą do cerkwi, tylko jakiś niewielki procent. A bywa, że niektórzy usłyszą cerkiewnosłowiański i wychodzą z cerkwi. Oczekują ukraińskiego. Tak samo jak nie chcą, by w cerkwi wymieniano imiona świętych nowogrodzkich czy moskiewskich.
To grupa, dla której nacja jest ważniejsza od Chrystusa i wiary. Im droga do cerkwi zarasta, bo chcą, by Cerkiew była taka jak oni – i grzeszna, i polityczna.
Ukraińcy, którzy już w Cerkwi zostają, stają się jej wiernymi i oddanymi dziećmi. Są to głównie ci, których tak skrzywdzono w ich ojczyźnie – odbierano im cerkwie, bito, wyganiano z chramów, ich duszpasterzy traktowano gorzej niż pasterzy owiec. Od kogo tyle krzywdy i zła? Od raskolniczeskiej Prawosławnej Cerkwi Ukrainy. Gdy tu przyjechali, odetchnęli – usłyszeli cerkiewnosłowiański i doznali spokoju.
– Wiernym z Ukrainy tłumaczę, że my uznajemy tylko kanoniczną Ukraińską Prawosławną Cerkiew z metropolitą Onufrym – mówi o. Gabriel.
– By ludzie z Ukrainy nie przenosili do nas swoich ruchów i idei – uzupełnia matuszka – trzeba słuchać naszego metropolity Sawy, który tłumaczy, że musimy być twardzi jak kamień, by nikt nas z miejsca nie ruszył. To co głosiłeś wczoraj, głoś dzisiaj i jutro. Nie wychylaj się na boki. Mamy charyzmatycznego metropolitę. Życzę mu, żeby żył jak najdłużej. A przez to, że zajmujemy twarde stanowisko, jesteśmy szanowani na świecie.
Teraz parafia liczy kilkuset wiernych – Białorusinów z Podlasia, Ukraińców, Rosjan, Białorusinów z Białorusi, Gruzinów. Przyjeżdżają z całego mińskiego powiatu i miast dalej położonych – Garwolina, Ostrowi Mazowieckiej, do której 76 kilometrów, Otwocka. Liturgie gromadzą po około stu osób. Dużo ludzi przychodzi do spowiedzi i priczaszczenija, bywa że nawet do pięćdziesięciu.
Na początku był jeden chrzest na rok, teraz po jednym albo i dwa w miesiącu. A to wskazuje, że cerkiew jest potrzebna. Wzniesiono ją obok domu parafialnego przy ulicy – stoi biała, nieduża, o tradycyjnej, harmonijnej architekturze. Tylko jakoś kopuła, gdzie nie stanę do fotografowania, wygląda na spłaszczoną. Ach, to taka decyzja władz! Odwykli tu ludzie od prawosławia i władze bały się kopuły, żeby moskiewskich skojarzeń w Mińsku nie było. Więc zażyczyli, by tak dziwnie zwieńczyć cerkiew.
– Najważniejsze, że w modlitwie to nam nie przeszkadza – konkluduje o. Gabriel.
– Ani w śpiewie – mogłaby uzupełnić matuszka, która dyryguje około dziesięcioosobowym chórem i cieszy się zwłaszcza z wyrobionych głosów śpiewaków z Ukrainy.
Służą na razie w dolnej cerkwi, górna świeci białymi ścianami, lśni marmurową posadzką, czeka na ikonostas, pokrycie polichromią, zamontowanie pięknych miedzianych barierek i panikadiła.
(ciąg dalszy dostępny w wersji drukowanej lub w E-wydaniu Przeglądu Prawosławnego)
Anna Radziukiewicz, fot. autorka