Wraz ze zbliżającym się końcem roku kalendarzowego jeszcze raz zwracam się do Księgi Koheleta. Wcześniej usiłowałem przybliżyć kilka pięknych, ponadczasowych myśli z tej księgi, natomiast w dwunastym miesiącu roku chciałbym skupić się na końcowym, dwunastym rozdziale Księgi. Oto udzielając wskazówek na temat mądrego przeżywania życia autor kreśli mroczną wizję nieuchronnej starości.
Pomnij jednak na Stwórcę swego w dniach swej młodości, zanim jeszcze nadejdą dni niedoli i przyjdą lata, o których powiesz: «Nie mam w nich upodobania»; zanim zaćmi się słońce i światło, i księżyc, i gwiazdy, i chmury powrócą po deszczu; w czasie, gdy trząść się będą stróże domu, i uginać się będą silni mężowie, i będą ustawały [kobiety] mielące, bo ich ubędzie, i zaćmią się patrzące w oknach; i zamkną się drzwi na ulicę, podczas gdy łoskot młyna przycichnie i podniesie się do głosu ptaka, i wszystkie śpiewy przymilkną; odczuwać się nawet będzie lęk przed wyżyną i strach na drodze; i drzewo migdałowe zakwitnie, i ociężałą stanie się szarańcza, i pękać będą kapary; bo zdążać będzie człowiek do swego wiecznego domu i kręcić się już będą po ulicy płaczki; zanim się przerwie srebrny sznur i stłucze się czara złota, i dzban się rozbije u źródła, i w studnię kołowrót złamany wpadnie; i wróci się proch do ziemi, tak jak nią był, a duch powróci do Boga, który go dał (Koh 12,1-7).
Już samo zbliżanie się kresu ludzkiego życia oznacza gęstnienie mgły trosk i cierpień (Koh 5,16;11,8). Natomiast starość, wówczas rozpoczynająca się około sześćdziesiątki, to najgorszy etap życia, lata egzystencji odarte z wszelkiej przyjemności życia (Koh 12,1). W opisie starości (12, 2-6) mamy kilka alegorii i symboli odnoszących się do ciała i słabnięcia jego poszczególnych funkcji. Jednak miejscami niełatwo wychwycić tok rozumowania autora i pozostają jedynie domysły. I tak zaćmienia słońca, światła, księżyca i gwiazd przywodzą na myśl globalną katastrofę końca świata. Brak światła – symbolu życia – wskazuje na gasnącą siłę witalną i utratę energii w skali pojedynczego człowieka. Starość jest definitywną i nieodwołalną porą życia, jak zmierzch i noc nawet po najpiękniejszym dniu, chmury i deszcz dopełniają posępny obraz ciemności śmierci.
„Trzęsący się stróże domu” mogą się odnosić do słabnących kończyn człowieka, „mielące kobiety” do utraty zębów i trudności przeżuwania, „zaćmienie się patrzących przez okna” do słabnących oczu. „Zamknięte drzwi na ulicę”, „zacichający łoskot młyna” mogą oznaczać zmysły, szczególnie słuch, zamykające się na bodźce zewnętrzne i izolację społeczną. Sen staje się płytki i niespokojny, starego człowieka budzi nawet „śpiew ptaków”. „Lęk przed wyżyną i strach na drodze” to ogólne osłabienie, brak sił i młodzieńczej pewności siebie. Raczej pewna jest interpretacja, że „białe kwiaty migdałowca” oznaczają siwe włosy, natomiast „szarańcza stająca się ciężarem” to już zagadka – czy chodzi o pieczone owady, czy jadalne strąki szarańczynu, które dla starszych osób są ciężkostrawne. Tajemniczo brzmią „pękające kapary”, roślina służąca do przypraw i uważana za afrodyzjak, co mogłoby wskazywać na utratę popędu płciowego.
Natomiast dalej już mamy obraz agonii. Na drodze do wiecznego domu pojawiają się płaczki i żałobnicy. Rozbrzmiewa smutny śpiew i zawodzenie przy wtórze fletu. „Przerwie się srebrny sznur, stłucze się czara złota”, czyli wszystkie udogodnienia i przedmioty, typu podwieszanej lampy oliwnej albo skarby i wartości życia – wypadną z ręki. „Dzban się rozbije u źródła i w studnię kołowrót złamany wpadnie” – to już obraz samej śmierci. Czara, wraz ze światłem, które rozsiewa i woda w studni, której już się nigdy nie zaczerpnie, symbolizują utracone życie. Sznur już nie utrzymuje czary, a kołowrót nie wydobywa wody ze studni. Człowiek, który powstał z prochu ziemi (por. Rdz 2,7), powraca do niej, a duch powróci do Boga, który go dał (Koh 12,7).
Taki jest koniec człowieka i tak najczęściej interpretuje się obrazy i metafory tego przejmującego opisu starości, ale to są tylko próby zrozumienia intencji autora. Miejscami jest to najczystsza, wysublimowana poezja, piękny opis szpetnej rzeczywistości. Starość z jej niedołężnością, dolegliwościami i cierpieniami, kruchość życia i śmierć, autor rozpatruje z perspektywy domu. W młodości jest on pełen życia, radości, w starości staje się coraz bardziej pusty, chylący się ku upadkowi, by z chwilą śmierci ulec całkowitej ruinie. Jak ciało, przybytek naszego doczesnego zamieszkania (por. 2 Kor 5,1). Stan rozkładu i brzydoty, godny politowania, okraszony został pięknem poezji i stał się przez to trochę bardziej znośny, wznioślejszy, lepszy niż los bydląt, rzekomo jednakowy jak i ludzi (por. Koh 3,19). Jednak starość i nawet sama śmierć, według Koheleta, nie są najgorsze. Prawdziwie nieznośnym doświadczeniem jest życie w nieustannym poczuciu krzywdy (por. Koh 4,1-3), a najmniej pożądana jest ludzka samotność (zob. Koh 4,7-12).
Przesadnie negatywny obraz starości
Opis starości i agonii czyta się miło w sensie artystycznym, ale powstaje nieodparte wrażenie, że jest to obraz przerysowany, nadmiernie posępny, jednoznacznie zły, bez żadnych, choćby najmniejszych, plusów. I to pomimo, iż autor pisze o „późnej” starości, bo ta „wczesna” rozpoczynała się już przed sześćdziesiątką. Kohelet barwnie ilustruje czas fizycznej degrengolady, zaniku sił i zmysłów, smutku, samotności i przygnębienia. Całkowicie przy tym pomija wszelkie pozytywne aspekty starości, jakby ich w ogóle nie było, mimo iż wcześniej pisze o swoich licznych dokonaniach w ciągu życia. Zupełnie neguje fakt, że niejeden stary człowiek ma wiele powodów do satysfakcji – może cieszyć się choćby z plonu swej pracy i zapobiegliwości, z pokaźnego majątku. Oto nareszcie niczego nie musi, donikąd nie trzeba się już spieszyć, ma czas na rzeczy, na które wcześniej nie mógł sobie pozwolić. Tak czują się emeryci z zamożnych krajów, którzy dopiero w starszym wieku po raz pierwszy podróżują po świecie. Do tego stary człowiek może z dumą i radością patrzeć na swoje liczne dzieci i wnuki. Wobec nich spełnił swój obowiązek, dobrze wychował i wykształcił, zapewnił im godny byt. Do tego pozostawił im niemały spadek, więc one darzą go miłością i wdzięcznością. Po długim życiu człowiek mógł czuć się spełniony, że oto wystarczająco wiele widział i zakosztował, więc za niczym już nie tęskni, nie czuje się zawiedziony tym, że coś go ominęło i czegoś nie udało się osiągnąć. Niestety, według Księgi Koheleta, niezależnie od długości życia i jego jakości starość jest jednakowo zła i każdy pada ofiarą tych lat, w których „nie ma on upodobania”. Smutna wizja. Wręcz nadmiernie ponura i przygnębiająca.
Szacunek dla starszych
Teksty biblijne opisują starość realistyczne i rzetelnie. Starzejący się Izaak stracił wzrok (por. Rdz 27,1-40), miał trudności w rozpoznaniu swoich synów Ezawa i Jakuba. Później, wraz z wiekiem, również Jakubowi mocno pogorszyło się widzenie (Rdz 48,10).
Abraham i Sara uznają, że podeszły wiek czyni niemożliwym rodzicielstwo (Rdz 18,11-12). Podobnie sługa proroka Elizeusza sądził o podstarzałym małżeństwie z miasta Szunem (2 Krl 4,14). Kapłan Heli bardzo cierpiał z powodu utraty wzroku i coraz mniejszej sprawności fizycznej (1 Sm 3,2). Król Dawid na starość nie mógł się rozgrzać (1 Krl 1,1-4) i był podatny na manipulację ze strony innych ludzi (por. 1 Krl 1). Jego osiemdziesięcioletni wierny sługa Barzillaj z Gileadu odmówił zamieszkania przy dworze królewskim, uczciwie przyznając, że już nie rozróżnia smaku potraw i napojów ani nie słyszy śpiewu (2 Sm 19,36).
Z drugiej strony, prócz tych oczywistych bolączek starości, w Biblii starość i siwizna są synonimem mądrości, szacunku i autorytetu. Jednak Pismo Święte jasno oznajmia: Starość jest czcigodna nie przez długowieczność i liczbą lat jej się nie mierzy. Sędziwością u ludzi jest mądrość, a miarą starości – życie nieskalane (Mdr 4,8-9). Długowieczność była traktowana jako nagroda za przykładne życie i znak Bożego upodobania, a pokaźny majątek jako błogosławieństwo Boże. Zamożny senior licznego rodu cieszył się szacunkiem wśród sąsiadów i otoczenia, dobrym imieniem i autorytetem. W Piśmie Świętym, szacunek dla ludzi starszych wprost wynikał z Bożego przykazania: Czcij swego ojca i swoją matkę (…) abyś długo żył i aby ci się dobrze powodziło na ziemi (Wj 20,12; Pwt 27,16; por. Prz 1,8; 6,20). Przykazanie jednocześnie zawiera obietnicę, że w zamian za szacunek względem rodziców Bóg wynagrodzi człowieka i obdarzy go długowiecznością. Stary Tobiasz zwracał się do syna: Spraw mi piękny pogrzeb! Szanuj swoją matkę i nie zapominaj o niej przez wszystkie dni jej życia! Czyń to, co jej będzie miłe i nie zasmucaj jej duszy żadnym twoim uczynkiem! Przypomnij sobie, dziecko, na jak liczne niebezpieczeństwa była ona narażona z powodu ciebie, gdy cię w łonie swoim nosiła. A kiedy umrze, pochowaj ją obok mnie w jednym grobie! (Tb 4,3-4). W Księdze Syracha czytamy wezwanie do syna: Synu, wspomagaj swego ojca w starości, nie zasmucaj go w jego życiu. A jeśliby nawet rozum stracił, miej wyrozumiałość, nie pogardzaj nim, choć jesteś w pełni sił. Miłosierdzie względem ojca nie pójdzie w zapomnienie, w miejsce grzechów zamieszka u ciebie (Syr 3,12-14).
Szczęśliwą starość mierzono również bogactwem zdobytym w ciągu życia, ilością posiadanych trzód owiec, kóz, wielbłądów, par wołów (Hi 42,12). Oznaką zamożności były też piękne szaty (Tb 10,10), a później winnice i obsiane zbożem pola (Prz 3,10). Jednak starość zasługiwała na szacunek głównie z powodu mądrości. Jakże przystoi osąd siwym włosom, a starszym umieć doradzać! Jakże starcom przystoi mądrość, a szanowanym rozeznanie i rada! Wieńcem starców jest wielkie doświadczenie, a chlubą ich bojaźń Pańska (Syr 25,4-6). Mądrość nabyta przez doświadczenie, w bojaźni Bożej, prawości i pobożności, przejawia się w roztropności i umiejętności doradzania młodszym. Mądry starzec, który zdobył tę cnotę, zasługuje na ogromny szacunek. Taki status nie chroni przed utrapieniami starości, ale łagodzi je i częściowo kompensuje. Jednak i tu jest nieodzowna uwaga –starość nie zawsze oznacza mądrość. Nie przychodzi zawsze i automatycznie wraz z wiekiem (por. Hi 32,9). Ani też od głębokiej, późnej starości nie oczekiwano bystrości umysłu. Częściej przynosi ona niedołężność, demencję, otępienie, dziwactwa i nic więcej, dlatego nawet Kohelet stwierdza: Lepszy młodzieniec ubogi, lecz mądry, od króla starego, ale głupiego, co już nie umie korzystać z rad (Koh 4,13).
(ciąg dalszy dostępny w wersji drukowanej lub w E-wydaniu Przeglądu Prawosławnego)
o. Konstanty Bondaruk, fot. domena publiczna