Home > Grudzień 2024 > Zanim przerwie się srebrny sznur

Zanim przerwie się srebrny sznur

Wraz ze zbliżającym się końcem roku kalendarzowego jeszcze raz zwracam się do Księgi Koheleta. Wcześniej usiłowałem przybliżyć kilka pięknych, ponadczasowych myśli z tej księgi, natomiast w dwunastym miesiącu roku chciałbym skupić się na końcowym, dwunastym rozdziale Księgi. Oto udzielając wskazówek na temat mądrego przeżywania życia autor kreśli mroczną wizję nieuchronnej starości.

Pomnij jednak na Stwórcę swego w dniach swej młodości, zanim jeszcze nadejdą dni niedoli i przyjdą lata, o których powiesz: «Nie mam w nich upodobania»; zanim zaćmi się słońce i światło, i księżyc, i gwiazdy, i chmury powrócą po deszczu; w czasie, gdy trząść się będą stróże domu, i uginać się będą silni mężowie, i będą ustawały [kobiety] mielące, bo ich ubędzie, i zaćmią się patrzące w oknach; i zamkną się drzwi na ulicę, podczas gdy łoskot młyna przycichnie i podniesie się do głosu ptaka, i wszystkie śpiewy przymilkną; odczuwać się nawet będzie lęk przed wyżyną i strach na drodze; i drzewo migdałowe zakwitnie, i ociężałą stanie się szarańcza, i pękać będą kapary; bo zdążać będzie człowiek do swego wiecznego domu i kręcić się już będą po ulicy płaczki; zanim się przerwie srebrny sznur i stłucze się czara złota, i dzban się rozbije u źródła, i w studnię kołowrót złamany wpadnie; i wróci się proch do ziemi, tak jak nią był, a duch powróci do Boga, który go dał (Koh 12,1-7).

Już samo zbliżanie się kresu ludzkiego życia oznacza gęstnienie mgły trosk i cierpień (Koh 5,16;11,8). Natomiast starość, wówczas rozpoczynająca się około sześćdziesiątki, to najgorszy etap życia, lata egzystencji odarte z wszelkiej przyjemności życia (Koh 12,1). W opisie starości (12, 2-6) mamy kilka alegorii i symboli odnoszących się do ciała i słabnięcia jego poszczególnych funkcji. Jednak miejscami niełatwo wychwycić tok rozumowania autora i pozostają jedynie domysły. I tak zaćmienia słońca, światła, księżyca i gwiazd przywodzą na myśl globalną katastrofę końca świata. Brak światła – symbolu życia – wskazuje na gasnącą siłę witalną i utratę energii w skali pojedynczego człowieka. Starość jest definitywną i nieodwołalną porą życia, jak zmierzch i noc nawet po najpiękniejszym dniu, chmury i deszcz dopełniają posępny obraz ciemności śmierci.

„Trzęsący się stróże domu” mogą się odnosić do słabnących kończyn człowieka, „mielące kobiety” do utraty zębów i trudności przeżuwania, „zaćmienie się patrzących przez okna” do słabnących oczu. „Zamknięte drzwi na ulicę”, „zacichający łoskot młyna” mogą oznaczać zmysły, szczególnie słuch, zamykające się na bodźce zewnętrzne i izolację społeczną. Sen staje się płytki i niespokojny, starego człowieka budzi nawet „śpiew ptaków”. „Lęk przed wyżyną i strach na drodze” to ogólne osłabienie, brak sił i młodzieńczej pewności siebie. Raczej pewna jest interpretacja, że „białe kwiaty migdałowca” oznaczają siwe włosy, natomiast „szarańcza stająca się ciężarem” to już zagadka – czy chodzi o pieczone owady, czy jadalne strąki szarańczynu, które dla starszych osób są ciężkostrawne. Tajemniczo brzmią „pękające kapary”, roślina służąca do przypraw i uważana za afrodyzjak, co mogłoby wskazywać na utratę popędu płciowego.

Natomiast dalej już mamy obraz agonii. Na drodze do wiecznego domu pojawiają się płaczki i żałobnicy. Rozbrzmiewa smutny śpiew i zawodzenie przy wtórze fletu. „Przerwie się srebrny sznur, stłucze się czara złota”, czyli wszystkie udogodnienia i przedmioty, typu podwieszanej lampy oliwnej albo skarby i wartości życia – wypadną z ręki. „Dzban się rozbije u źródła i w studnię kołowrót złamany wpadnie” – to już obraz samej śmierci. Czara, wraz ze światłem, które rozsiewa i woda w studni, której już się nigdy nie zaczerpnie, symbolizują utracone życie. Sznur już nie utrzymuje czary, a kołowrót nie wydobywa wody ze studni. Człowiek, który powstał z prochu ziemi (por. Rdz 2,7), powraca do niej, a duch powróci do Boga, który go dał (Koh 12,7).

Taki jest koniec człowieka i tak najczęściej interpretuje się obrazy i metafory tego przejmującego opisu starości, ale to są tylko próby zrozumienia intencji autora. Miejscami jest to najczystsza, wysublimowana poezja, piękny opis szpetnej rzeczywistości. Starość z jej niedołężnością, dolegliwościami i cierpieniami, kruchość życia i śmierć, autor rozpatruje z perspektywy domu. W młodości jest on pełen życia, radości, w starości staje się coraz bardziej pusty, chylący się ku upadkowi, by z chwilą śmierci ulec całkowitej ruinie. Jak ciało, przybytek naszego doczesnego zamieszkania (por. 2 Kor 5,1). Stan rozkładu i brzydoty, godny politowania, okraszony został pięknem poezji i stał się przez to trochę bardziej znośny, wznioślejszy, lepszy niż los bydląt, rzekomo jednakowy jak i ludzi (por. Koh 3,19). Jednak starość i nawet sama śmierć, według Koheleta, nie są najgorsze. Prawdziwie nieznośnym doświadczeniem jest życie w nieustannym poczuciu krzywdy (por. Koh 4,1-3), a najmniej pożądana jest ludzka samotność (zob. Koh 4,7-12).

Przesadnie negatywny obraz starości

Opis starości i agonii czyta się miło w sensie artystycznym, ale powstaje nieodparte wrażenie, że jest to obraz przerysowany, nadmiernie posępny, jednoznacznie zły, bez żadnych, choćby najmniejszych, plusów. I to pomimo, iż autor pisze o „późnej” starości, bo ta „wczesna” rozpoczynała się już przed sześćdziesiątką. Kohelet barwnie ilustruje czas fizycznej degrengolady, zaniku sił i zmysłów, smutku, samotności i przygnębienia. Całkowicie przy tym pomija wszelkie pozytywne aspekty starości, jakby ich w ogóle nie było, mimo iż wcześniej pisze o swoich licznych dokonaniach w ciągu życia. Zupełnie neguje fakt, że niejeden stary człowiek ma wiele powodów do satysfakcji – może cieszyć się choćby z plonu swej pracy i zapobiegliwości, z pokaźnego majątku. Oto nareszcie niczego nie musi, donikąd nie trzeba się już spieszyć, ma czas na rzeczy, na które wcześniej nie mógł sobie pozwolić. Tak czują się emeryci z zamożnych krajów, którzy dopiero w starszym wieku po raz pierwszy podróżują po świecie. Do tego stary człowiek może z dumą i radością patrzeć na swoje liczne dzieci i wnuki. Wobec nich spełnił swój obowiązek, dobrze wychował i wykształcił, zapewnił im godny byt. Do tego pozostawił im niemały spadek, więc one darzą go miłością i wdzięcznością. Po długim życiu człowiek mógł czuć się spełniony, że oto wystarczająco wiele widział i zakosztował, więc za niczym już nie tęskni, nie czuje się zawiedziony tym, że coś go ominęło i czegoś nie udało się osiągnąć. Niestety, według Księgi Koheleta, niezależnie od długości życia i jego jakości starość jest jednakowo zła i każdy pada ofiarą tych lat, w których „nie ma on upodobania”. Smutna wizja. Wręcz nadmiernie ponura i przygnębiająca.

Szacunek dla starszych

Teksty biblijne opisują starość realistyczne i rzetelnie. Starzejący się Izaak stracił wzrok (por. Rdz 27,1-40), miał trudności w rozpoznaniu swoich synów Ezawa i Jakuba. Później, wraz z wiekiem, również Jakubowi mocno pogorszyło się widzenie (Rdz 48,10).

Abraham i Sara uznają, że podeszły wiek czyni niemożliwym rodzicielstwo (Rdz 18,11-12). Podobnie sługa proroka Elizeusza sądził o podstarzałym małżeństwie z miasta Szunem (2 Krl 4,14). Kapłan Heli bardzo cierpiał z powodu utraty wzroku i coraz mniejszej sprawności fizycznej (1 Sm 3,2). Król Dawid na starość nie mógł się rozgrzać (1 Krl 1,1-4) i był podatny na manipulację ze strony innych ludzi (por. 1 Krl 1). Jego osiemdziesięcioletni wierny sługa Barzillaj z Gileadu odmówił zamieszkania przy dworze królewskim, uczciwie przyznając, że już nie rozróżnia smaku potraw i napojów ani nie słyszy śpiewu (2 Sm 19,36).

Z drugiej strony, prócz tych oczywistych bolączek starości, w Biblii starość i siwizna są synonimem mądrości, szacunku i autorytetu. Jednak Pismo Święte jasno oznajmia: Starość jest czcigodna nie przez długowieczność i liczbą lat jej się nie mierzy. Sędziwością u ludzi jest mądrość, a miarą starości – życie nieskalane (Mdr 4,8-9). Długowieczność była traktowana jako nagroda za przykładne życie i znak Bożego upodobania, a pokaźny majątek jako błogosławieństwo Boże. Zamożny senior licznego rodu cieszył się szacunkiem wśród sąsiadów i otoczenia, dobrym imieniem i autorytetem. W Piśmie Świętym, szacunek dla ludzi starszych wprost wynikał z Bożego przykazania: Czcij swego ojca i swoją matkę (…) abyś długo żył i aby ci się dobrze powodziło na ziemi (Wj 20,12; Pwt 27,16; por. Prz 1,8; 6,20). Przykazanie jednocześnie zawiera obietnicę, że w zamian za szacunek względem rodziców Bóg wynagrodzi człowieka i obdarzy go długowiecznością. Stary Tobiasz zwracał się do syna: Spraw mi piękny pogrzeb! Szanuj swoją matkę i nie zapominaj o niej przez wszystkie dni jej życia! Czyń to, co jej będzie miłe i nie zasmucaj jej duszy żadnym twoim uczynkiem! Przypomnij sobie, dziecko, na jak liczne niebezpieczeństwa była ona narażona z powodu ciebie, gdy cię w łonie swoim nosiła. A kiedy umrze, pochowaj ją obok mnie w jednym grobie! (Tb 4,3-4). W Księdze Syracha czytamy wezwanie do syna: Synu, wspomagaj swego ojca w starości, nie zasmucaj go w jego życiu. A jeśliby nawet rozum stracił, miej wyrozumiałość, nie pogardzaj nim, choć jesteś w pełni sił. Miłosierdzie względem ojca nie pójdzie w zapomnienie, w miejsce grzechów zamieszka u ciebie (Syr 3,12-14).

Szczęśliwą starość mierzono również bogactwem zdobytym w ciągu życia, ilością posiadanych trzód owiec, kóz, wielbłądów, par wołów (Hi 42,12). Oznaką zamożności były też piękne szaty (Tb 10,10), a później winnice i obsiane zbożem pola (Prz 3,10). Jednak starość zasługiwała na szacunek głównie z powodu mądrości. Jakże przystoi osąd siwym włosom, a starszym umieć doradzać! Jakże starcom przystoi mądrość, a szanowanym rozeznanie i rada! Wieńcem starców jest wielkie doświadczenie, a chlubą ich bojaźń Pańska (Syr 25,4-6). Mądrość nabyta przez doświadczenie, w bojaźni Bożej, prawości i pobożności, przejawia się w roztropności i umiejętności doradzania młodszym. Mądry starzec, który zdobył tę cnotę, zasługuje na ogromny szacunek. Taki status nie chroni przed utrapieniami starości, ale łagodzi je i częściowo kompensuje. Jednak i tu jest nieodzowna uwaga –starość nie zawsze oznacza mądrość. Nie przychodzi zawsze i automatycznie wraz z wiekiem (por. Hi 32,9). Ani też od głębokiej, późnej starości nie oczekiwano bystrości umysłu. Częściej przynosi ona niedołężność, demencję, otępienie, dziwactwa i nic więcej, dlatego nawet Kohelet stwierdza: Lepszy młodzieniec ubogi, lecz mądry, od króla starego, ale głupiego, co już nie umie korzystać z rad (Koh 4,13).

(ciąg dalszy dostępny w wersji drukowanej lub w E-wydaniu Przeglądu Prawosławnego)

o. Konstanty Bondaruk, fot. domena publiczna

Odpowiedz