Home > Artykuł > Najnowszy numer > Cztery wyznania obok siebie

Siedzimy w kawiarni, skrytej w sieci uliczek starego miasta, prawie na zapleczu cerkwi. Za dużymi taflami okien wiatr zrywa ostatnie liście. Niepewnie uśmiecha się grudniowe słońce. To wrocławska Dzielnica Wzajemnego Szacunku Czterech Wyznań. Taką nazwę otrzymała ponad dwie dekady temu. Przy jej narodzeniu i dojrzewaniu byli między innymi dr Andrzej Michaluk, Lubomiła Rydzanicz, przewodnicząca od 33 lat Stowarzyszenia Prawosławnych, młodsza od nich o pokolenie Lidia Rydzanicz. Słucham ich wrocławskich opowieści.

– Powołana została w 2005 roku Fundacja Wzajemnego Szacunku Czterech Wyznań – mówi Andrzej Michaluk. – Nazwa długa, ale przemyślana, jeszcze przy arcybiskupie Jeremiaszu powstała. A cztery wyznania to rzymscy katolicy, prawosławni, ewangelicy i Żydzi. W tej części Wrocławia w promieniu około trzystu metrów znajdują się kościół św. Antoniego z Padwy, nasza cerkiew Narodzenia Bogarodzicy, kościół ewangelicko-augsburski Opatrzności Bożej i żydowska synagoga Pod Białym Bocianem, piękna, odrestaurowana, która ocalała po Nocy Kryształowej we Wrocławiu. Inną synagogę w nocy z 9 na 10 listopada 1938 roku spalono. Była piękna, dominowała nad miastem, była największa w Niemczech, po berlińskiej. Dziś, w rocznicę jej spalenia, idzie procesja z pochodniami i na jej miejscu odmawiany jest kadisz.

– Od 1995 roku przez dziesięć lat była to inicjatywa nieformalna. Spotykaliśmy się na modlitwie, wykładach. Od dwóch dekad możemy, jako fundacja, pozyskiwać również środki na przykład z ministerstwa kultury i budżetu miasta.

W ramach Fundacji jest organizowany salon czterech wyznań. Już sama nazwa wskazuje, że jest adresowany do różnych wyznawców. Kilka tygodni temu wystąpił w jego ramach nasz arcybiskup Jerzy. W cerkwi, przy zamkniętych drzwiach ołtarzowych, ustawiono krzesła słuchaczom, ponieważ nasza parafialna sala spotkań jest po prostu mała, a śródmiejska ciasnota i ochrona konserwatorska architektury nie pozwalają na poszerzenie parafialnej przestrzeni.

Wykład władyki był rewelacyjny. Postawił tytułowe pytanie: Czy życie bez Boga jest możliwe?”. Mamy ogromne szczęście do arcybiskupów – Jeremiasza i Jerzego. Są naszą twarzą. Ich wystąpienia swoim poziomem przewyższają te, które słyszymy od przedstawicieli innych konfesji. To nie tylko nasza opinia. Nam prawosławnym ta Fundacja jest potrzeba choćby po to, by pokazać, jakie skarby kryje Cerkiew wszystkim tym, którzy wciąż pozostają w ukryciu, wstydzą się przyznać do swoich prawosławnych korzeni.

Plany działalności Fundacji były na początku wielkie i dalekosiężne. Interesowały się jej pracą władze miasta. Teraz ta ciekawość stygnie. A plany redukuje przede wszystkim biznes. Dzielnica modlitwy, wyciszenia, nauki szacunku, wykładów, staje się dzielnicą opanowaną przez kawiarnie, restauracje, rozrywkę i hotele. Żydzi założyli przy swoim Białym Bocianie restaurację. Ściągają młodzież, spragnioną inności i rozrywki. Jest to miejsce intensywnego życia kulturalnego. Co roku w wakacje odbywa się tu cykl koncertów i wystaw pod nazwą „Lato w synagodze Pod Białym Bocianem”. Ich nocny hałas przeszkadza katolikom, którzy tuż obok mają kościół i klasztor paulinów.

Lubomiła Rydzanicz, gdy prowadziła mnie do hotelu ewangelików „Kamienica pod aniołami”, gdzie nie sposób było zaparkować samochodu, wskazała na niewielki placyk o trójkątnym kształcie między ewangelickim kościołem a ich hotelem, gdzie ma jeszcze wyrosnąć jeden hotel. Wszystko to wskazuje na ciasnotę miasta, które gwałtownie się rozrasta, zwłaszcza na skutek potężnej fali ukraińskich migrantów, którzy najbardziej ukochali w Polsce Wrocław – stąd blisko do ich kuzynów i znajomych w krajach Europy zachodniej. Może dlatego? I tu mnóstwo swoich. Andrzej Michaluk ocenia, że dziś co trzeci mieszkaniec około milionowego już Wrocławia to Ukrainiec. Wystarczy zresztą wyjść na stare miasto, ulice, do restauracji, by powszechnie słyszeć mowę ukraińską/rosyjską albo w usługach język polski podszyty wyraźnym wschodnim akcentem.

Władykę Jerzego też męczy miasto, które nie śpi, zwłaszcza latem. Do domu parafialnego przylega inny duży gmach o pięknej secesyjnej architekturze. Był w nim szpital. Potem popadał w ruinę. Teraz są tu liczne apartamenty, a także hotel. Hotel całą dobę wymienia swoich lokatorów. Żadnej ciszy. A i często z ulicy dochodzą plugawe słowa, nieszanujące świątyni ani ludzi.

Ale Fundacja radzi sobie i w takich warunkach.

Lidii Rydzanicz, członkini zarządu Fundacji, bardzo się podobała w ramach projektu „Biblia i muzyka” interpretacja psalmów. Psalmy łączyły wszystkie wyznania i religie. Na jedno spotkanie wystarczyła interpretacja jednego psalmu albo i jego fragmentu. Uważa, że władyka Jeremiasz dokonywał „cudów interpretacyjnych”. Był w tej sztuce niedościgniony. Lidia zwraca uwagę, że bardzo ciekawe przemyślenia w ramach salonu prezentował o. Grzegorz Cebulski i prof. Włodzimierz Wołosiuk, muzykolog i dyrygent. W ramach forum dyskusyjnego w synagodze brał udział także Eugeniusz Czykwin, którego zaprosiliśmy na tę okazję.

Dla ludzi spoza Fundacji i Stowarzyszenia Prawosławnych czasem trudno odróżnić, kto wychodzi z jaką propozycją. Stowarzyszenie organizuje koncerty noworoczne. Koncert w 2025 roku odbędzie się w katolickiej bazylice mniejszej. Wystąpią chóry Politechniki Wrocławskiej, ewangelicki Ecumenica i prawosławny Oktoich pod dyrekcją o. Grzegorza Cebulskiego.

Stowarzyszenie organizuje dwa razy w roku warsztaty ikonograficzne W marcu będzie ich dwunasta edycja. Każdy skupia po 15-17 osób, prawosławni w nich to 3-5 osób, pozostali katolicy. Odbywają się przez tydzień w „Kamienicy pod aniołami”. Z Supraśla przyjeżdża wtedy ikonograf Jan Grigoruk i prowadzi warsztaty od godziny 11.00 do późnego wieczora. Ich uczestnicy przychodzą tak jak mogą wpasować te zajęcia w swój codzienny grafik.

(ciąg dalszy dostępny w wersji drukowanej lub w E-wydaniu Przeglądu Prawosławnego)

Anna Radziukiewicz, fot. autorka

Odpowiedz