Obchody 100-lecia naszej Cerkwi to nie tylko podsumowania, prezentacje dorobku, powroty do przeszłości, ale tworzenie historii tu i teraz. Święci tej ziemi tworzą cuda, a my jesteśmy ich świadkami.
Od 29 listopada do 1 grudnia 2024 roku uczestniczyłem w Malborku i Gdańsku w wydarzeniach związanych z obchodami 100-lecia otrzymania autokefalii. O tym, że odbywają się one w miejscach mi bliskich (urodziłem się w Elblągu, studiowałem w Gdańsku, a do Malborka jeździłem z klasą na wycieczki) dowiedziałem się podczas pobytu w sanatorium w Busku Zdroju od mojej córki Katarzyny mieszkającej w Elblągu. W anonsie o uroczystościach była zapowiedź o modlitwie na zamku w Malborku do św. Nicefora.
Dlaczego w Malborku? Kiedy żył ów święty? Kim był? Cóż takiego dokonał? Bardzo chciałem usłyszeć odpowiedzi na te pytania. Ale jak wyrwać się z sanatorium, w którym obowiązuje srogi zakaz opuszczania procedur leczniczych i miejsca pobytu? Mimo to spróbowałem. Zamek malborski to potężna twierdza, największy w Europie zamek zbudowany z cegły, stolica Zakonu Krzyżackiego, kojarzonego z okrucieństwem, zdradą, agresywnymi działaniami wobec Polski i… Jurandem z powieści Henryka Sienkiewicza. Do dziś ogromne wrażenie robią potężne mury obronne. Aby je zdobyć, trzeba było sforsować fortyfikacje ziemne, przedostać się przez pierwszą fosę i rzekę Nogat do podzamcza, potem pokonać kolejną fosę i wysokie ściany, by znaleźć się na zamku średnim, a następnie fosę zamku wysokiego.
Będąc na szkolnej wycieczce zaglądaliśmy przez zakratowane okienko do jednej z cel na zamku wysokim. Wyobraźnia tworzyła obrazy zamkniętych tu ludzi, męczonych głodem, zimnem i chorobami, pozbawionych wszelkiej nadziei na oswobodzenie, oczekujących wybawienia z rąk okrutnych Krzyżaków. W celi tej 28 listopada 2024 roku uczestniczyłem w modlitwach do św. Nicefora, który był tu więziony, nie przez Krzyżaków, a przez polskiego króla (Malbork w latach 1466-1772 należał do Polski) Zygmunta III Wazę, którego byłem nauczony postrzegać jako wielkiego władcę, czego dowodem jest pomnik-kolumna na placu zamkowym w Warszawie. W polityce wyznaniowej popełnił jednak kardynalne błędy. Był orędownikiem ekspansji katolicyzmu na wschód. Doprowadził do unii brzeskiej, skutkiem której był jeszcze większy podział religijny wewnątrz Rzeczypospolitej, następnie wojny kozackie, a w konsekwencji rozbiory.
To było niesamowite. Prawdopodobnie po raz pierwszy w historii zamku malborskiego zabrzmiał w nim śpiew cerkiewny. Wnętrze celi, które nie mogło pomieścić licznych pielgrzymów z Białegostoku, Gdańska, Pasłęka, Elbląga, Ornety oraz Braniewa oświetlały tylko świece trzymane przez kapłanów. Nastrój podniosły i wzruszający. Wszyscy zebrani czuli, że uczestniczą w historycznej chwili dla całego prawosławia, wszak modlili się do świętego męczennika-egzarchy patriarchy Konstantynopola w miejscu jego śmierci. Akatyst służył biskup supraski Andrzej w asyście proboszcza gdańskiego o. Doroteusza Jóźwika, o. Witalisa Leonczuka, o. Marka Antonowicza, o. Jarosława Jóźwika, o. Włodzimierz Misijuk oraz o. Ivan Nikulin.
Gdyby król Zygmunt III Waza wysłuchał argumentów św. Nicefora Malborskiego, doświadczonego polityka i teologa, z pewnością nie doszłoby do nieszczęść związanych z unią brzeską, przecież to on rozwiązał problemy religijne i ustrzegł Macedonię przed unią. Z tą pokojową misją jechał również do Polski, tu jednak zamiast z nim rozmawiać, wtrącono go do lochu na siedem lat.
(ciąg dalszy dostępny w wersji drukowanej lub w E-wydaniu Przeglądu Prawosławnego)
Włodzimierz Mielnicki
fot. Michał Chojnowski
o. Gabriel Masalski
Piotr Adamowicz