18 grudnia 2024 roku minęło 65 lat od śmierci metropolity Wło-dzimierza (Tichonickiego), archimandryty Supraskiej Ławry i bi-skupa białostockiego (do 1915 roku) i gdańskiego (1918-1923), drugiego zwierzchnika, po władyce Eulogiuszu, arcybiskupstwa zachodnioeuropejskiego parafii rosyjskiej tradycji. W styczniowym numerze zamieściliśmy pierwszą część tekstu, w którym siostra Paisija z monasteru Notre-Dame (Bussy-en-Othe) przedstawiła życiorys i służbę władyki do czasu aresztowania i deportowania z Polski. Niżej druga część wspomnień.
Władykę wywieziono z monasteru do Warszawy pod pretekstem zebrania biskupów. 14 października 1924 roku, w dzień Pokrowy Matki Bożej, wsadzono go w Warszawie do pociągu do Pragi, gdzie przybył 16 października po północy. Były więzień otrzymał „swobodę” w obcym kraju – bez środków do życia. Nie pozwolono mu przeczekać na dworcu do rana. Bezsilny oparł się o lampę uliczną i pomodlił do św. Mikołaja.
Jakby w odpowiedzi na modlitwę, podszedł do niego człowiek, który okazał się Rosjaninem i zaprowadził władykę do biskupa bielskiego Sergiusza (Korolowa). O swojej deportacji z Polski przyszły metropolita mówił: – Jakże niepoznane są drogi Boże! Było mi przykro, że odesłano mnie z Polski, a wyszło to na lepsze. Ciężkie warunki posłużyły mi na dobre. Pan wszystko czyni na pożytek.
W Pradze władyka Włodzimierz spotkał się z metropolitą Eulogiuszem (Grigorijewskim), zwierzchnikiem egzarchatu ruskiej Cerkwi w Europie Zachodniej – byłym arcybiskupem diecezji chełmskiej. Zdecydowano, że arcybiskup Włodzimierz uda się do Francji, do której przybył w styczniu 1925 roku i objął wikariat południowej Francji z centrum w Nicei. W tym samym roku został również mianowany na proboszcza parafii św. Mikołaja w Nicei. Tu niósł posługę przez dwadzieścia lat.
Pojawienie się arcybiskupa w Nicei zmieniło niełatwą cerkiewno-parafialną sytuację. Władyka Włodzimierz przyjął parafię w trudnym dla Cerkwi okresie. Z jednej strony spory o jurysdykcję i nieporozumienia, często przechodzące na płaszczyznę polityczną, wnosiły do parafii irytację i niecierpliwość, z drugiej – próby wprowadzenia nowych form porządku parafialnego, zgodnych z państwowymi przepisami dotyczącymi Kościoła, mającymi podrzędne znaczenie. Powoli, pod dobroczynnym i błogosławionym kierownictwem władyki duchowe życie zaczęło rodzić się na czysto cerkiewnym fundamencie. Wiernymi pomocnikami proboszcza byli ojcowie Włodzimierz Liubimow i Aleksander Jelczaninow.
Jeszcze na początku pobytu w Nicei władyka, przy wsparciu księżnej Anny Mielikowej, założył Siestryczestwo Prepodobnej Jefrosinii Moskiewskiej. Współpracę z Siestryczestwem kontynuował nawet po opuszczeniu Nicei.
W niedziele i święta arcybiskup zwracał się do parafian z pouczeniami. Proste, uduchowione słowa zapadały głęboko w serca wiernych. Objaśniał słowa Ewangelii, istotę nabożeństwa, świąt, znaczenie sakramentów. Poruszał problemy, z którymi parafianie borykali się na co dzień.
Szczególną miłością i troską darzył władyka dzieci i młodzież. Czwartkowa szkoła i przedszkole miały na celu religijno-moralne wychowanie młodego pokolenia. Prowadzili je ludzie wykształceni, z dużym doświadczeniem i wielkim sercem, a duchową strawę dostarczał sam władyka. Dzieci odpowiadały władyce czystą i pełną zachwytu miłością.
Od pierwszych dni drugiej wojny światowej arcybiskup nawoływał wiernych do wzmożonej modlitwy i pokuty. W soborze codziennie odprawiano molebny i akafisty, a później Liturgię. W 1941 roku władyka dostał wiadomość o śmierci swojego młodszego brata Jelpidifora Michajłowicza. Głęboko przeżył jego utratę, współczuł jego osieroconym dzieciom.
Szczególną troską objął jeńców – sowieckich żołnierzy w obozach w Niemczech. Niejednokrotnie wysyłał z Nicei do obozów krzyżyki, Ewangelie, literaturę duchową. Robił wszystko, co było w jego mocy, by pomóc cierpiącym duszom oświecić się Światłem Chrystusa.
(ciąg dalszy dostępny w wersji drukowanej lub w E-wydaniu Przeglądu Prawosławnego)
siostra Paisja Monaster Notre Dame (Bussy-en-Othe), fot. ze zbiorów autorki, Wikipedia.org