Konferencję w Białymstoku otworzył wiceminister nauki, prof. Andrzej Szeptycki. W wydarzeniu uczestniczyli arcybiskup białostocki i gdański Jakub i rektor UwB prof. Mariusz Popławski.
Zwracając się do uczestników konferencji w Warszawie marszałek Szymon Hołownia powiedział: – Chcemy zrobić nowe otwarcie. 20 lat to piękny wiek, ale przez ten czas wiele się zmieniło. Złożę projekt małej nowelizacji ustawy o mniejszościach narodowych. Jeżeli państwo uznają za stosowne wesprzeć ją swoim autorytetem, to będę się z tego bardzo cieszył. Jeżeli zostanie ona uchwalona i wejdzie w życie, to również po to, by można było zacząć w ramach Komisji Wspólnej i waszych środowisk rozmawiać o dużej nowelizacji, bo ona jest dziś szalenie potrzebna.
Następnie głos zabrał Tomasz Sie-
moniak, minister spraw wewnętrznych i administracji. – Jubileusz jest dobrym momentem, żeby mówić o przyszłości. Taki dialog jak w Sejmie jest bardzo potrzebny. Świat się zmienia i musimy przyjrzeć się także regulacjom ustawy. Deklaruję gotowość do współpracy ze strony rządu. W resorcie staramy się jak najlepiej współpracować z mniejszościami.
Przed konferencją marszałek Hołownia otworzył w Sejmie wystawę, która przybliża historię, osiągnięcia, bogactwo kulturowe mniejszości narodowych i etnicznych w Polsce, a także skłania do refleksji nad ich rolą w budowaniu tożsamości i dialogu międzykulturowego.
Obie konferencje rozpoczęły się panelami, w których prowadzący pytali o genezę, przebieg prac i oddziaływanie ustawy. Do mnie – byłem posłem sprawozdawcą i przewodniczącym (w końcowym etapie prac) nadzwyczajnej podkomisji powołanej do rozpatrzenia projektu ustawy, prowadzący panel prof. Sławomir Łodziński skierował pytania: Ustawa o mniejszościach i języku regionalnym była bardzo długo procedowana. Jakie były główne trudności oraz spory, dotyczące jej przyjmowania? Jakie propozycje regulacji w projektach tej ustawy budziły największe emocje? Dlaczego? W jaki sposób znaleziono kompromis dla najbardziej spornych propozycji ustawowych? Jakie czynniki zadecydowały o jej ostatecznym przyjęciu na początku stycznia 2005 roku?
Ponieważ w konferencji uczestniczyły osoby zorientowane w problematyce mniejszości, zrezygnowałem z przypomnienia faktu, że w ustanowionych po drugiej wojnie światowej granicach Polska pod względem zróżnicowania narodowego stała się państwem wyjątkowo jednolitym. W spisie powszechnym z 2021 roku narodowość wyłącznie polską zadeklarowało 96,28 procent ankietowanych, 2,56 proc., deklarując polską, oświadczyło, że czuje także związek z inną narodowością, wyłącznie niepolską narodowość zadeklarowało zaledwie 1,13 proc. obywateli. Mimo tak niewielkiej liczby stosunek dużej części polskiego społeczeństwa do obywateli innej niż polska narodowości był i pozostaje, choć w coraz mniejszym stopniu, nieprzychylny.
Trwające blisko dwadzieścia lat prace nad ustawą o mniejszościach ujawniły obawy, lęki i podejrzenia dużej części ówczesnej klasy politycznej, skutecznie blokującej w kolejnych kadencjach (lata 1993-2001) uchwalenie ustawy. Jako poseł sprawozdawca i przewodniczący nadzwyczajnej podkomisji do rozpatrzenia projektu ustawy tej niechęci, wręcz wrogości, doświadczyłem.
Odpowiadając, pomijałem kontekst historyczny, bez którego trudno zrozumieć przyczyny obaw i uprzedzeń wobec mniejszości, ujawnionych w czasie prac nad ustawą. Tu w największym skrócie do tego się odniosę.
W wystąpieniu, otwierającym konferencję w Sejmie, marszałek Szymon Hołownia, odwołując się do historii, stwierdził, że ,,integrowanie różnorodności dało potężną siłę Rzeczypospolitej Jagiellońskiej, a w momencie, w którym zaczęliśmy z różnorodności robić problemy, bać się jej, dzielić się, okopywać w swoich szańcach, rozpoczęły się problemy”. Marszałek nie odniósł się do nasuwającego się pytania, a co legło u podstaw zgubnych dla I Rzeczypospolitej podziałów? Odpowiedzi na te pytanie należy szukać w kształtowanym od XV wieku w polsko-katolickiej ludności poczuciu religijno-cywilizacyjnej wyższości nad prawosławno-ruską ludnością, która zamieszkiwała ponad połowę obszaru Rzeczypospolitej Obojga (w rzeczywistości wielu) Narodów. To poczucie wyższości i wynikająca z niego potrzeba nawracania „schizmatyków” na ,,jedyną prawdziwą wiarę”, bez której nie dostąpią zbawienia, uruchomiły zgubne dla wielonarodowej i wielowyznaniowej I Rzeczypospolitej procesy (pisał o tym prof. Andrzej Romanowski w eseju ,,Płacz nad prawosławiem”, PP nr 7/2020). Analogiczne motywy skłoniły władze II Rzeczypospolitej do podjęcia decyzji o przeprowadzeniu, z użyciem wojska, barbarzyńskiej akcji burzenia (zniszczono 147 cerkwi) prawosławnych świątyń na Chełmszczyźnie i Południowym Podlasiu w 1938 roku.
Sejmowe debaty, dyskusje i często ostre polemiki ukazały rzeczywisty stosunek ówczesnych polskich elit do problemu tolerancji i otwartości, stopień akceptacji kulturowej i religijnej odmienności, ukazały też postawy ksenofobiczne, niechęć, wręcz wrogość części polskich elit wobec mniejszości.
O tym, że dla części polskich elit konstytucyjna zasada równości obywateli to niewiele znaczące słowa, przekonałem się podczas prac nad ustawą o stosunku państwa do Polskiego Autokefalicznego Kościoła Prawosławnego (kadencja 1989-2001). W projekcie tej ustawy znalazły się zapisy, potwierdzające prawa własności do użytkowanych przez prawosławnych świątyń. Analogiczne zapisy znajdowały się w uchwalonej przez PRL-owski Sejm ustawie o stosunku państwa do Kościoła katolickiego. Mimo to większość senatorów nie zgodziła się na przyznanie prawosławnym prawa, z jakiego korzystali katolicy (więcej w PP nr 11 i 12/2024). Dopiero po skardze metropolity Sawy do Trybunału w Strasburgu problem ten w 2008 roku został rozwiązany.
O nieudanych próbach uchwalania ustawy w drugiej i trzeciej kadencji Sejmu (1993-2001) mówił na konferencji, podkreślając wielkie zaangażowanie i zasługi Jacka Kuronia, prof. Grzegorz Janusz. Ja przypomniałem wydarzenia, towarzyszące uchwalaniu ustawy w czwartej (2001-2005) kadencji.
(ciąg dalszy dostępny w wersji drukowanej lub w E-wydaniu Przeglądu Prawosławnego)
Eugeniusz Czykwin, fot. Piotr Molęcki (Kancelaria Sejmu)