W Augustowie król Zygmunt August ufundował w 1551 roku kościół, a w 1553 roku cerkiew ku czci Matki Bożej, piszą o. Grzegorz Sosna i matuszka Antonina Troc-Sosna. Od tego czasu prawosławie, ze zmiennym szczęściem, trwało w tym królewskim mieście krainy jezior. Najmniej tego szczęścia miało w okresie międzywojennym.
Pierwsza cerkiew poświęcona Matce Bożej, w czasach unickich Przemienienia Pańskiego, w prawosławnych Kazańskiej Ikony Matki Bożej – nie wiadomo ile razy remontowana czy przebudowana – drewniana, skromna, nieduża, trwała na przedmieściach, na górce, nad rzeką Nettą. Od 1875 roku modlili się tu prawosławni, przed nimi unici, a przed unitami też oczywiście prawosławni. Służyła do drugiej wojny, aż zmieniono ją w magazyn, po czym rozebrano. Nadana przez króla Zygmunta Augusta ziemia parafialna przy tej cerkwi została przejęta przez miasto, na jej części w 1928 roku wybudowano szkołę, obecnie urząd miasta, resztę ziemi wydzierżawiono rolnikom.
Dlaczego do niej się cofamy? Bo ma związek z nową, obecnie budowaną przy Mazurskiej i nie tylko taki, że obie lokowano na obrzeżach Augustowa. Gdy, mimo jej przebudowy w 1879 roku, okazała się za ciasna, postanowiono wznieść nową, murowaną, zdolną pomieścić osiemset osób – św. św. apostołów Piotra i Pawła. Stanęła w centrum miasta. Kamień węgielny położono pod nią 9 lipca 1881 roku, a wyświęcono już 7 października 1884. Majstrów do budowy sprowadzono z Górnego Śląska. Cerkiew zwieńczono jedną kopułą, ale przylegała do niej wielopoziomowa wysoka dzwonnica, też z górującą nad nią kopułą.
Piotropawłowska pozostała tylko na starych pocztówkach. Budowano ją trzy lata, ale rozebrano w ciągu trzech dni 1926 roku. Cegłę z niej użyto do budowy seminarium nauczycielskiego. Obecnie jest to budynek drugiego liceum w Augustowie. Nie pomogło jej nawet to, że przez pięć lat pełniła rolę kościoła garnizonowego Pułku Ułanów Krechowieckich. W okresie międzywojennym władze postanowiły zatrzeć wszelkie ślady prawosławia w Augustowie, uniemożliwiły utworzenie nawet filii parafii suwalskiej.
Była jeszcze jedna cerkiew w Augustowie, św. Mikołaja Cudotwórcy – do niej zajedziemy jadąc do Suwałk.
I właśnie cerkiew apostołów Piotra i Pawła stała się wzorem do budowy nowej. Architekt, Mirosław Siemionow z Białegostoku, mógł „przestudiować” jedynie jej pocztówkę i zaproponował bryłę podobną do augustowskiej rozebranej. Zrezygnowano, zgodnie z sugestią arcybiskupa białostockiego i gdańskiego Jakuba, ze wznoszenia tak okazałej i kosztownej dzwonnicy.
Gdyby tamta cerkiew istniała, widziano by ją z ulicy Mazurskiej.
Dla prawosławnych parafian z Augustowa, a jest ich mało, około pięćdziesięciu osób, cerkiew przy Mazurskiej oznacza kres ich powojennej tułaczki, najpierw po prywatnych mieszkaniach, potem chodzenia na Liturgię do… garażu w Rynku. Tak, w nim urządzono cerkiewkę i służono przez dziesięciolecia, do 16 czerwca ubiegłego roku. Latem było w niej nieznośnie gorąco i zaparkować w pobliżu cerkwi samochód w tym atrakcyjnym dla turystów mieście było niezwykle trudno. Poza tym bracia katolicy szli do pięknych kościołów, a mają ich teraz pięć, prawosławni do ubogiego garażu-cerkwi.
Tułaczka rozpoczęła się po pierwszej wojnie. „Po zakończeniu I Wojny Światowej nowe władze postanowiły zatrzeć wszelkie ślady rosyjskiego panowania w mieście, postanowiono więc parafię prawosławną w Augustowie „skasować”. Grunty cerkiewne w Żarnowie o powierzchni 47 hektarów władze wojewódzkie przejęły w przymusowy zarząd, a następnie bezprawnie rozparcelowały i parafia straciła na zawsze swój cały majątek” – tak donosi strona cerkiew.augustow.pl/historia).
Ale w jaki sposób garstka wiernych wzniosła świątynię na planie stu metrów kwadratowych? To nie garstka, to prawosławna wspólnota. Jakże wspaniała jest jej solidarność! Ogłoszono, że akcja „Wspólne Dzieło”, inaczej wspólna pomoc dla wybranej wspólnoty, będzie w 2019 roku skierowana do Augustowa na budowę nowej cerkwi.
– Spłynęło czterysta tysięcy złotych – mówi proboszcz dwóch parafii, augustowskiej i suwalskiej, o. Marek Kozłowski, wychowanek gródeckiego batiuszki o. Mikołaja Ostapczuka. – Od tego czasu minęło pięć lat, a na naszym koncie nadal każdego roku pojawiają się pieniądze, od dziesięciu do dwudziestu tysięcy złotych. Najwięcej płynie ofiar z Białegostoku, są też z Bielska Podlaskiego, Siemiatycz, Hajnówki, Dąbrowy Białostockiej, Sokółki, Nowego Dworu. Imiona ofiarodawców mamy zapisane. Modlimy się za nich cały czas. Oczywiście i nasi parafianie okazują swą hojność. Gdy mamy problemy, prosimy o pomoc o. Anatola Konacha, proboszcza parafii Hagia Sophia w Białymstoku. Wtedy pożycza nam parafialne pieniądze albo ofiarowuje, jak blachę na kopułę oraz piękny trzymetrowy na niej krzyż, sięgający ponad osiemnaście metrów. Ta parafia ufundowała też mozaikę Wniebowstąpienia Chrystusa nad wejściem do cerkwi, autorstwa Greka Jana Chryzostoma Ksenopoulosa. I doradza o. Anatol.
Doradztwo jest niezbędne. Bo przy cerkwi nie jest tak, jak przy wznoszeniu domku czy bloku – zlecasz wykonawstwo jednej firmie. Miejscowi budowniczowie wznieśli obok cerkwi dom parafialny i fundamenty cerkwi. Dalej nie chcieli. Po kilku miesiącach poszukiwań majstrów, przybył na budowę Mirosław Lewczuk ze swoją ekipą z Białegostoku i podciągnął cerkiew do dachu. Zmarł na covid. Jego synowie budują teraz cerkiew w Karakulach.
Dach miał spoczywać na drewnianej konstrukcji. Ale obawiano się, że drewno nie wytrzyma obciążenia. Zmieniono projekt. Jest konstrukcja metalowa. Wykonała ją, po czym tu przewiozła i zamontowała firma Biasona z Sokółki. Konstrukcja metalowa została ocieplona wełną i pokryta wraz z kopułą drewnem przez majstrów z Orli. Inna firma, z Sokółki, wszystko pokryła blachą. Tynkowali cerkiew fachowcy z Białegostoku i Augustowa, z Supraśla montowali ogrzewanie podłogowe, ci sami, którzy wykonali ogrzewanie w warszawskiej Hagii Sophii. Miejscowi fachowcy wykonali i wstawili okna i drzwi oraz betonową posadzkę.
To nie tylko efekt „Wspólnego Dzieła”, ale i wspólnej pracy, dobrze planowanej przez proboszcza, który z augustowską parafią związał się w 2010 roku, ale mieszka w Augustowie od 2019 roku. Jako wikariusz parafii w Dąbrowie Białostockiej zaczął, na prośbę władyki Jakuba, jeździć do Augustowa. Władyka prosił go, by zajął się budową nowej cerkwi. Kamień węgielny położono pod nią w 2017 roku na działce kupionej od miasta za jeden procent jej wartości. O tę działkę zabiegał sam metropolita Sawa oraz władyka Jakub.
Wchodzę do cerkwi. Przed oczami las rusztowań wewnątrz, który widziałam w 2020 roku. A teraz? Biel tynków. Świeżość. Kopuła, poprzez grę świateł, jakby podwieszona w powietrzu. Światło wpada przez okna i cztery lunety, nadające cerkwi wrażenie okrętu.
– Drewniany ikonostas jest zamówiony u mistrzów z Poczajowa – spieszy z wyjaśnieniem proboszcz. – Będzie wzorowany na ikonostasie z augustowskiej cerkwi św. Mikołaja, zamienionej na kościół. Szukamy ikonopisców do wykonania ikon oraz ofiarodawców poszczególnych ikon. Przedsionek zamkniemy dodatkowymi drzwiami. Po czym wylaną posadzkę wyłożymy płytami z szarego kamienia. Teraz takiego szukamy.
Posadzkę ufundował przedsiębiorca z Białegostoku Jerzy Markiewicz.
Batiuszka Marek i matuszka Elżbieta Kozłowscy są już dobrze osadzeni w Augustowie i Suwałkach, ale i w prawosławiu tych ziem. Matuszka napisała pracę o prawosławiu w Augustowie. Udowodniła między innymi, że tylko w Augustowie było 45 hektarów ziemi rolnej, ufundowanej jeszcze przez króla Zygmunta Augusta, należącej do prawosławnej parafii.
Oboje wiedzą, gdzie były cerkwie, a gdzie ich teraz nie ma. Były trzy w Augustowie. Została jedna, ale zamieniona na kościół. W Lipsku dwie – stara drewniana, nowa murowana. Obie zniknęły z krajobrazu miasteczka. Cztery wolnostojące znajdowały się w Suwałkach – dwie wojskowe, jeden sobór i jedna cmentarna. Przy prawosławnych została tylko cmentarna. Dwie zamieniono na kościoły, jedną zniszczono.
Sejny doczekały się tylko tymczasowej cerkwi. Przed pierwszą wojną zapadła decyzja o budowie nowej. Zdążono zalać jej fundamenty. Pamięć o sejneńskim prawosławiu się zatarła.
Cerkiew w Raczkach rozebrano w okresie międzywojennym. Były też cerkwie w Skieblewie i Ponarlicy, w Rygałówce zamieniono na kościół. Cerkiew w Karolinie, dawnym Pokrowsku, wybudowaną w 1851 roku w celu nawracania staroobrzędowców licznie mieszkających w tej okolicy, po pierwszej wojnie zamieniono na kościół.
Jedziemy do Suwałk. Po drodze zatrzymujemy się na obrzeżach Augustowa, tam gdzie tory spotykają się z szosą, w pobliżu jeziora Białego, przy kościele. Ta świątynia intrygowała mnie od lat 80. Przejeżdżając tędy raziła mnie jakaś niekonsekwencja, zgrzyt wielki w architekturze. Dlaczego jego bryła zupełnie nie pasuje do wieży? Teraz wyjaśniam.
W 1909 roku dwa kilometry za ówczesnym Augustowem wyświęcono nową, murowaną cerkiew św. Mikołaja Cudotwórcy, typowo wojskową. Tu stacjonował 104 ustiużewski pułk piechoty. Miała kształt bazyliki i była zwieńczona jedną kopułą nad ołtarzem i drugą na wysokiej dzwonnicy. Po wyzwoleniu przejęli ją w 1918 roku katolicy. Dziś jest kościołem parafii Częstochowskiej Matki Bożej. Kościół „oczyszczono” z cerkiewnych „naleciałości”. Zwykle robi się to w sposób nieudany. I tak jest w Augustowie. Dzwonnicę i kopułę zburzono. Nad wejściem do świątyni zbudowano modernistyczną wysoką wieżę. Przypomina choinkę. Przytłacza.
W Suwałkach, za cara gubernialnych, czyli wojewódzkich – to wtedy wytyczono główną ulicę, szeroką i reprezentacyjną niczym Nowy Świat w Warszawie. Wtedy Suwałki przeżywały gwałtowny rozwój. Stały się czwartym pod względem wielkości miastem w Królestwie Polskim – po Warszawie, Łodzi i Lublinie. W latach 1975-1999 były znów wojewódzkie, dziś są powiatowe. Tu łatwo jest odnaleźć dawne cerkwie. Pierwsza stoi przy ulicy Wojska Polskiego, zaraz po wjeździe od strony Augustowa. Coś mi przypomina. Ach tak, katedralną cerkiew w Grodnie! Trzynawowa bazylika. Znam ją z pocztówek z okresu pierwszej wojny. Była wyświęcona w 1907 roku. Okazała. Jej bryła jak rzeźbiona.
Jest kościołem świętych apostołów Piotra i Pawła. Świątynię przejęli katolicy w 1918 roku, a w 1923 wprowadzili tu duszpasterstwo wojskowe i wtedy cerkiew przebudowano. Dach już nie strzelał w niebo ani wieżyczkami, ani kopułami. Wcześniej tę długą na 50 metrów i szeroką na 24 metry świątynię wieńczyło aż dziesięć wież, zakończonych kopułami – pięć nad częścią ołtarzową, cztery na narożach świątyni i jedna nad dzwonnicą, w której wisiało dziewięć dzwonów odlanych w Jarosławiu. Wewnątrz miała dwa ołtarze – główny św. Aleksandra Newskiego, kamienną posadzkę i mogła pomieścić dwa tysiące osób!
Dobrze że zachowano architekturę naw, o misternym rysunku gzymsów i wszelkich zdobień. Kościół jest zadbany, świeżo po restauracji.
Druga, dawna cerkiew soborna, choć biskupa tu nigdy nie było, Zaśnięcia Bogarodzicy, znajduje się w centrum, w sąsiedztwie parku przy Mickiewicza. Projektowali ją Marconi i Thon. Wyświęcona w 1840 roku. Potem rozbudowywana od zachodu, aż uzyskała wysoką dwupiętrową dzwonnicę, zwieńczoną kopułą. W części ołtarzowej zwieńczona pięcioma wieżami z kopułami. Tuż przed pierwszą wojną położono wewnątrz malowidła, wzorowane na freskach soboru św. Włodzimierza w Kijowie i soborze morskim w Kronsztadzie.
Od odzyskania przez Polskę niepodległości jest kościołem Najświętszego Serca Pana Jezusa. Wszystkie wieże, zwieńczone kopułkami, zniknęły.
Jedziemy do suwalskiej nekropolii, wielohektarowej. Cmentarz niezwykły. Kwatery rzymskokatolicka, prawosławna, luterańska, kalwińska, żydowska, starowierców i muzułmanów, cmentarz siedmiu wyznań, jedyny taki w Polsce. Na 2,7-hektarowej kwaterze prawosławnej, błękitna, piękna, nieduża, drewniana cerkiew Wszystkich Świętych. Jest po remoncie. Remont prowadzono przy wsparciu urzędu miasta Suwałki oraz funduszy pozyskanych przez arcybiskupa lubelskiego i chełmskiego Abla z ministerstwa kultury i dziedzictwa narodowego. Wymieniono m.in. blachę na dachu, elewację, na której smutny szary kolor zamieniono na radosny błękit. Wykonano wielkie prace kamienne – nie tylko przy podmurówce cerkwi, ale i ułożono z kamienia alejki, schody, parking, naprawiono mur, który zamienił się po latach w stertę kamieni. Ustawiono parkowe latarnie, iluminowano cerkiew.
– Czy jest taki drugi cmentarz w Polsce, na którym spoczywają trzej generałowie, wielu pułkowników i podpułkowników, także lekarze, urzędnicy? – pyta o. Marek.
Idziemy alejką. W oddali samochód.
– Nasz cerkiewny starosta przyjechał, by popiłować konar, który spadł na drogę – mówi o. Marek.
To Jan Gołowczyc. Jest podekscytowany. – Chodźcie, coś wam pokażę – mówi, rozchylając zarośla. – Dziś pod tym zwalonym konarem natrafiłem na coś twardego. I oto spod mchów i ziemi wyłoniła mi się piękna nadgrobna płyta. „Oficer pskowskiego pułku Awakuł” – czyta.
– Wszystko zarasta – jakby się skarżył. – Osiem lat temu dwóch studentów, czyli mój syn z kolegą, przez całe wakacje wstawali o czwartej rano, ze wschodem słońca, i szli na cmentarz. Czyścili go z chaszczy i zarośli. Wszystko sprzątnęli, wyłoniły się groby, tablice nagrobne, nieraz leżące na ziemi. Dziś znowu gaj. A za cara na tym cmentarzu cały czas był zatrudniony stróż. Pilnował porządku i bezpieczeństwa.
– Jestem kapelanem w areszcie śledczym w Suwałkach – uzupełnia o. Marek. – Proszę służbę więzienną, by pozwolono mi zabrać kilku więźniów do sprzątania cmentarza przed 1 listopada. Przychodzą. Dajemy im ciastka, herbatę, obiad i trochę wolności. Obie strony zadowolone.
– Urodził się pan w Suwałkach? – pytam starostę.
– W Suwałkach wszyscy prawosławni są przyjezdni. Nikogo z czasów carskich nie zostało. Tylko nasza rodzina przechowuje jeszcze pamięć z XIX wieku. Mój dziadek był carskim oficerem. Pochodził spod Mińska z ziemiańskiej rodziny i dlatego mógł się kształcić. Moi przodkowie osiedli we wsi Aleksandrowsk koło Suwałk, założonej w połowie XIX wieku, dziś Aleksandrowo. Obok siebie znajdowały się dwie duże prawosławne wsie. Ci ludzie przybyli spod Mińska. Byli wolni. Początkowo należeli do parafii w Pokrowsku / Karolinie, ale gdy parafię zlikwidowano po pierwszej wojnie, zaczęli dojeżdżać do cerkwi w Suwałkach, wtedy jeszcze św. Jerzego przy ul. Sejneńskiej.
(ciąg dalszy dostępny w wersji drukowanej lub w E-wydaniu Przeglądu Prawosławnego)
Anna Radziukiewicz
fot. autorka i cerkiew.augustow.pl