Rok temu znajoma – katoliczka skremowała ciało swojej mamy. Starałam się ją przed tym krokiem ostrzec. Dziesięć lat temu udało mi się powstrzymać znajomą przed zamiarem kremacji ciała męża. Oboje, po latach pracy w Niemczech, wrócili do Polski. Pewnie stamtąd wynieśli poczucie powszechności kremacji i jej normalności. Kiedy chodziłam po niemieckim cmentarzu w Görlitz, przypominał piękny park. Dojrzałe owoce cisu mieniły się w słońcu jak rubiny, skoszona trawa, iglaki. I ściana, wysoka, grodząca cmentarz, a w niej tabliczki w kilku „piętrach”. To „groby” prochów. Estetyka i czystość – pomyślałam i się zasmuciłam.
I oto czytam książkę „Śmierć, pogrzeb i modlitwa za zmarłych w Kościele prawosławnym” arcybiskupa Jerzego (Pańkowskiego). A w niej 50-stronicowy rozdział o kremacji ciał. Pochłaniam go. Tyle argumentów przeciw kremacji! To co czułam bardziej intuicyjnie, arcybiskup potwierdza.
Władyka posługuje się biblijną retrospekcją, odnosi się do chrześcijańskiej tradycji i postanowień soborowych.
Jako kara w Starym Testamencie był traktowany brak pochówku, czyli złożenia ciała do grobu. Karą było zesłanie ognia na mieszkańców Sodomy i Gomory, za ich niegodziwe życie i grzech. Ich ciała spłonęły. Nie zostały pochowane. Ogień oznaczał przejaw gniewu Bożego, karę śmierci. Karą był i inny żywioł – woda. Bóg ukarał grzesznych ludzi potopem. Ich ciała też nie zostały pochowane. To przykłady „odpowiedzialności zbiorowej”. Ale w Starym Testamencie jest i kara za grzech indywidualny, będący szczególną niegodziwością w obliczu Boga i ludu. Ciała takich grzeszników palono.
W przypadku sprawiedliwych nie odnajdujemy w Starym Testamencie woli ludzi, by skremowano ich po śmierci. Kremację postrzegano bowiem jako jedną z najsurowszych kar Boga za najbardziej rażące grzechy. „Lud Przymierza nigdy nie przyjął kremacji jako formy pochówku ludzkiego ciała”.
W Nowym Testamencie
Jezus Chrystus – pisze autor – staje się najbardziej wyraźnym przykładem pochówku ciała, zgodnie z przyjętymi obyczajami. Józef „wziął ciało i owinął je w czyste prześcieradło i złożył je w swoim nowym grobie”. To jednoznaczny argument dla chrześcijanina za odrzuceniem kremacji. „Mamy tu przekaz od samego Pana odnośnie pochówku, jako słusznego potraktowania martwych ciał”.
Pochówek nie jest normą dogmatyczną – mówi autor – ale wskazuje na ogromny szacunek dla ciała człowieka po jego śmierci. Arcybiskup przytacza opis według Mateusza śmierci Jezusa Chrystusa na Krzyżu: I groby się otworzyły, i wiele ciał świętych, którzy zasnęli, zostało wzbudzonych; I wyszli z grobów po jego zmartwychwstaniu, i weszli do świętego miasta, i ukazali się wielu (Mt 27,52-53). Oznacza to – czytamy komentarz – że do zmartwychwstania Jezusa Chrystusa ciała świętych były chowane i w żadnym przypadku nie poddawano ich kremacji. Dzieje Apostolskie wyraźnie pokazują, że pochówek był czymś zupełnie naturalnym także w świadomości wczesnochrześcijańskiej wspólnoty.
Autor odwołuje się do warunku koniecznego przy pełnym poświęceniu cerkwi, sformułowanego podczas VII Soboru Powszechnego. Jest im założenie relikwii męczenników. To prosty argument przeciw kremacji. Popiół powstały po kremacji ciał nigdy nie był wykorzystywany do założenia fundamentów świątyni.
Prześladowcy chrześcijan starali się palić relikwie świętych, by wierni nie oddawali im czci i by nie dokonywały się przy nich cuda uzdrowień.
Autor porusza kwestię psychosomatycznego wymiaru człowieka wobec problemu kremacji. Ciało nie jest więzieniem duszy. Ono stanowi nieodłączną i istotową część ontologiczną ludzkiej osoby. Ciało jest niezbędnym elementem egzystencji człowieka w wymiarze antropologicznym, teologicznym, eschatologicznym i soteriologicznym. Na wszystkich tych etapach ciało ludzkie bierze czynny udział. Sama dusza nie jest bowiem człowiekiem. Ona znajduje się w ciele, w każdym jego zakątku, ożywia ciało i pozwala na jego działanie. Nawet rozłączenie duszy i ciała po śmierci ma jedynie charakter czasowy. Pełnia soteriologicznego szczęścia będzie w równej mierze dotyczyła i duszy, i ciała. Metropolita Hieroteusz (Vlachos) mówi, że zbawienie człowieka nie wypełnia się tylko w jego duszy, ale w całym człowieku, który składa się z duszy i ciała. Jest to holistyczne podejście do człowieka i jego zbawienia w wymiarze duchowo-cielesnym. Mówi o tym, że dusza rozpoznaje swoje ciało, nie oddala się od niego i zna każdy jego człon. Dusza po śmierci, kiedy nastąpi dzień powszechnego wskrzeszenia, natychmiast odnajdzie swoje ciało, mimo że będzie ono już inne – ulegnie przemianie na wzór ciała Chrystusa po Jego Zmartwychwstaniu. Psychosomatyczna integralność i tajemnicza więź między duszą i ciałem odnoszą się do tego życia człowieka i jego drogi pośmiertnej.
Śmierć nie jest końcem, ale początkiem nowego istnienia i zalążkiem wskrzeszenia ciał. Czytamy i ogólną refleksję arcybiskupa do całej książki: „Wciąż jednak zastanawia paradoks, dlaczego narodziny człowieka do życia doczesnego, pełnego cierpień, chorób i trosk, stanowią tak niezwykły powód do radości, natomiast narodziny do życia wiecznego, tam gdzie nie ma «ani chorób, ani smutków, ani westchnienia, ale życie wieczne» wywołuje w nas smutek i żal”.
Kościół darzy ludzkie ciało szacunkiem. Odgrywa ono dużą rolę w życiu duchowym i ascetycznym. Przebóstwione ciało jest często świętymi relikwiami, czczonymi przez wiernych. Prawosławni wierzą w przebywającą w nich życiodajną łaskę Ducha Świętego, nawet w najmniejszej ich cząsteczce.
W świetle takich argumentów – w książce oczywiście przytoczonych wszechstronnie – trudno byłoby wytłumaczyć chrześcijańską aprobatę dla kremacji.
Ciekawa jest sprawa DNA. Można odczytać biologiczną tożsamość człowieka także w jego martwym ciele, po jego rozkładzie nawet, z popiołu – nie.
(ciąg dalszy dostępny w wersji drukowanej lub w E-wydaniu Przeglądu Prawosławnego)
Anna Radziukiewicz
Arcybiskup Jerzy (Pańkowski), Śmierć, pogrzeb i modlitwa za zmarłych w Kościele prawosławnym, Wydawnictwo ChAT, Warszawa 2018, ss. 328.