Home > Maj 2025 > Poprzez Taizé do prawosławia

Poprzez Taizé do prawosławia

Urodziłem się w katolickiej rodzinie. Od dziecka chodziłem na niedzielne msze, przystępowałem do sakramentów, posługiwałem jako ministrant, potem jako lektor. Moja wiara była bezrefleksyjna, aż do rozpoczęcia nauki w liceum. Dużo zawdzięczam wujkowi, który jako katolicki ksiądz zabierał mnie na wyjazdy do ekumenicznej wspólnoty braci z Taizé we Francji. Pobyty tam otworzyły mnie na perspektywę innych wyznań i zachęciły do pogłębiania swojej wiary.

W liceum zacząłem zastanawiać nad tym w co wierzę, dochodząc do zakwestionowania wielu prawd – przede wszystkim prymat i nieomylność papieża. Ale praktykowałem swoją wiarę, nie znajdując jednak dla siebie miejsca w katolickich wspólnotach.

Wszystko zmieniło się w czasie mojego pobytu w Taizé w latach 2015-2016. W trakcie jednej z wieczornych modlitw w kościele zaśpiewano psalm 135 w języku greckim, na melodię bizantyńską, który mocno mnie poruszył (modlitwy taizéańskie są bogate w medytacyjne śpiewy, zwane tam kanonami). Wiedziałem, że ten śpiew ma związek z prawosławiem, ale moja wiedza o tej konfesji ograniczała się do skojarzeń z Rosjanami, pięknymi śpiewami oraz ikonami.

Bożym zrządzeniem, gdy wracałem kilka tygodni później do Polski, w autobusie z Wrocławia do Warszawy usiadłem obok człowieka, który okazał się prawosławnym mnichem. Rozmowa z nim była moim pierwszym kontaktem z prawosławiem. Zacząłem szukać informacji na temat starożytnego chrześcijaństwa. Wówczas dowiedziałem się, że m.in. w Kościele rzymskokatolickim znak krzyża wykonywano kiedyś w inny sposób, że filioque w Credo było niezgodnym z kanonami dodatkiem, a papież nie posiadał w starożytnym Kościele pozycji, do której wyniesiono go w XIX oraz XX wieku. Przez następne miesiące stopniowo dowiadywałem się kolejnych informacji, które sugerowały mi, że to Kościół prawosławny zachował pełnię wiary przekazywanej od czasów apostolskich. Mój rozum był już przekonany, że jeśli gdzieś miałaby istnieć cała Prawda o Bogu, powinna ona znajdować się w Cerkwi, ale serce przywiązane było jeszcze mocno do Kościoła rzymskokatolickiego. Wciąż uczestniczyłem w mszach, ale z coraz mniejszym przekonaniem.

W pewnym momencie uznałem, że nie wierzę już w to, co głosi katolicyzm i trzeba było zebrać się na odwagę, aby po raz pierwszy pójść do cerkwi. Gdy w końcu udałem się na Liturgię, zdałem sobie sprawę, że to tutaj, w Cerkwi, jest mój dom. Po kilku miesiącach uczestnictwa w nabożeństwach zdecydowałem się rozpocząć przygotowania do konwersji. Wkrótce po rozmowie z księdzem z pobliskiej parafii zaczął się mój katechumenat, podczas którego intensywnie uczyłem się o prawosławnej wierze z książek, Internetu oraz od mojego nowego opiekuna. Poznawanie zasad prawosławia było dla mnie fascynujące – cała teologia i nauczanie wydawały się takie proste, a jednocześnie niesamowicie logiczne (było to dla mnie istotne, ponieważ jestem fizykiem z wykształcenia).

W listopadzie 2018 roku w wieku 22 lat zostałem przyłączony do Cerkwi, w której trwam nadal, w której staram się stawać lepszym człowiekiem poprzez życie sakramentalne oraz budowanie relacji z Bogiem. Z perspektywy kilku lat mogę powiedzieć, że prawosławie nie rozwiązało wszystkich moich problemów, natomiast wskazało mi drogę, która stała się jasna. To tutaj odkryłem pełnię Prawdy i rozwiązane zostały moje wątpliwości związane z wiarą. Jeśli jest jedna decyzja w moim życiu, której nie żałuję ani trochę, to właśnie ta o przyjęciu prawosławia. W Cerkwi odnalazłem wszystko, czego brakowało mi w Kościele rzymskokatolickim. To w niej znalazłem swoją perłę z ewangelicznej przypowieści.

Janek z Warszawy

Odpowiedz