Home > Artykuł > Najnowszy numer > Mój Przegląd Prawosławny

Mój Przegląd Prawosławny

Wypada przy okazji jubileuszu 40-lecia Przeglądu Prawosławnego zacząć od gratulacji i podziękowań, choć cały poniższy tekst jest skromnym aktem wdzięczności. Najpierw za Nagrodę im. Księcia Konstantego Ostrogskiego, którą otrzymałem 9 maja 2010 roku. Zajmuje ona godne miejsce w moim mieszkaniu obok Orderu św. Równej Apostołom Marii Magdaleny oraz wizerunku dwojga Męczenników z Dratowa – matuszki Olgi i o. Stefana Maleszy. A teraz będzie bardziej osobiście.

„Pańskim życiorysem można by obdzielić parę osób” – stwierdził kilkanaście lat temu Marcin, były maturzysta, z którym od października do maja zgłębialiśmy tajniki nauczycielki życia. Po zdaniu matury z historii na szóstkę przyszedł się pochwalić wynikiem. Przygotował się do rozmowy, przeglądając Wikipedię, zapomniane już przeze mnie publikacje, googlując wyszukiwarki i jakieś sobie wtedy tylko znane strony/portale, wypytując swoich rodziców i sąsiadów, którymi byli m.in. moi krewni. Przejrzał także artykuły w Przeglądzie Prawosławnym, wyrażając zdziwienie, że rzymskokatolicki katecheta tam publikuje i to takie „ostre i prawie obrazuburcze” teksty o historycznych relacjach Kościoła i Cerkwi, pytając czy „nie straciłem wiary, dowiadując się o niekoniecznie szlachetnych czynach naszych braci łacińskich wobec tamtych braci greckich”. Kiedy powiedziałem coś o budowaniu mostów i zacytowałem: „poznacie prawdę a prawda was wyzwoli”, pokiwał głową w milczeniu. Przed czterema laty przypomniał mi tamtą rozmowę, pytając: „Czy ten most jeszcze wytrzymuje?”. Przyznał, że „tamci bracia” wciąż go fascynują, choć jest technokratą i w jego fachu projekt ma cechy budowlane, nie wyznaniowe.

Nie ma co ukrywać, że dominantą mozaiki mojego curriculum vitae była współpraca z miesięcznikiem Przegląd Prawosławny. Uświadomiłem sobie to, gdy poseł Eugeniusz Czykwin zaprosił mnie na tegoroczną uroczystość jubileuszową. Ponieważ sprawy losowe (m.in. pobyt w szpitalu i konieczność stawienia czoła fali zmasowanego ataku na religię i katechetę w szkole) przeszkodziły mi w wyjeździe do Białegostoku, chcę skorzystać z drugiej zachęty Naczelnego: napisania czegoś o mojej współpracy z redakcją i refleksji długoletniego publicysty na łamach.

Zdałem sobie sprawę, jak dużo zawdzięczam tej współpracy, ile cennych relacji osobowych udało się nawiązać przez gromadzenie materiałów do tekstów, które w większości stawały się artykułami, jak wiele kontaktów wpłynęło na losy moje i mojej rodziny, jakim byłbym niewdzięcznikiem, gdybym do redakcji pomagającej rozwijać publicystyczne i historyczne skrzydła, nie napisał przynajmniej tych kilku zdań. Ale to się musiało uleżeć: od wiosny do jesieni, aby zaowocowało i dało się w miarę strawnie spożyć.

Dzięki artykułom w Przeglądzie poznałem o. Grzegorza Sosnę, który był pierwszym czytelnikiem i mentorem. Przy jego pytaniach o poruszane w „przeglądowych” tekstach informacje i „smaczki” rodziły się nowe pomysły, powstawały szkice kolejnych publikacji, a nawet mapy i marszruty poszukiwań historyczno-archiwalnych. Wdrażałem się do rozmawiania z czytelnikami poprzez łamy Przeglądu, a nie wykładania im subiektywnych mądrości i suchych rewelacji archiwalnych. Z chęcią też prostowałem księdzu doktorowi subtelności tutejszych nazw miejscowych, odmianę nazwisk, gromadząc kolejne Bibliografie i „Sosnową makulaturę” – tak ją określił sam batiuszka.

Tak powstał m.in. cykl reportaży i szkiców historycznych „Ślady wyrwane z zapomnienia”, opublikowane w Przeglądzie w latach 2005-2007 oraz kilka serii relacji z wizytacji kanonicznych, peregrynacji Ikony Matki Bożej Częstochowskiej i relikwii Życiodajnego Krzyża Świętego w lubelskiej edycji Niedzieli. Nigdy nie pomijałem motywów obrządku wschodniego i śladów prawosławia. „Najstarszego w dzisiejszej Polsce” – jak zawsze podkreślał o. Sosna. Z myślą o wykorzystaniu w PP, w kolejnych książkach, na promocjach, sympozjach i wykładach Uniwersytetów Trzeciego Wieku.

(ciąg dalszy dostępny w wersji drukowanej lub w E-wydaniu Przeglądu Prawosławnego)

Grzegorz Jacek Pelica, fot. archiwum autora

You may also like
Kallos przy Greckiej
Jeżeli Bóg zechce
Posłani przez Boga
Święci na jednej ikonie

Odpowiedz