Home > Artykuł > Najnowszy numer > „Suprasl”

Z arcydiakonem Josephem Matusiakiem, głównym organizatorem międzynarodowych spotkań młodzieży w Supraślu, rozmawia Anna Radziukiewicz

Anna Radziukiewicz: – Tęsknimy za Syndesmosem, czyli światową federacją organizacji skupiających prawosławną młodzież. Pamiętamy tę strukturę, działającą z rozmachem w latach dziewięćdziesiątych, kiedy jej sekretariat znajdował się najpierw w Paryżu, potem Białymstoku. Po przeniesieniu go do Aten wszystko zamilkło, zwiędło. Czy praca Ojca jest próbą wskrzeszania tej federacji?

O. Joseph Matusiak: – Nie jest.

I nawet nie było takich planów?

– Och, były! Był rok 2019, czerwiec, może lipiec. Wtedy jako przedstawiciel Prawosławnej Cerkwi Ameryki (OCA), jej arcydiakon i sekretarz biura metropolity OCA Tichona, przebywałem z wizytą w Konstantynopolu. Patriarcha ekumeniczny wydał naszemu metropolicie kolację. I to wtedy spytał mnie: „A co się stało z Syndesmosem?”. Wiedział o zaangażowaniu w ten ruch mojego taty, o. Johna Matusiaka, i moim. Nie potrafiłem wtedy odpowiedzieć na pytanie, ale wiedziałem, że jego aktywność bardzo spadła w ciągu ostatnich lat. Patriarcha dodał: „Zrób coś, by Syndesmos działał”. Zacząłem drążyć, w jakim stanie pozostaje Syndesmos. Rozmawiałem z przedstawicielami różnych organizacji, które były w nim sfederowane. Miałem tyle energii. Przecież sam patriarcha zlecił mi zadanie!

Jaki obraz się wyłonił?

– Że zarząd nie jest aktywny, nie ma sekretariatu, że ostatni projekt przeprowadzono lata temu. I że nie ma konta! Nawet nie ma informacji o organizacjach członkowskich, żadnych do nich kontaktów, e-maili, telefonów. Tak jakby ponad pół wieku pracy poszło na marne! Ostatnie zgromadzenie generalne miało miejsce w Rumunii w 2016 roku. To nasz duży grzech, że nie potrafimy kontynuować tego, co zrobili nasi poprzednicy. Zapominamy o dorobku w ramach tej organizacji takich osób jak Aleksander Beloposky, o. Włodzimierz Misijuk, czy tych którzy stali u początków ruchu – o. John Meyendorff, Albert i Eduard Laham, Lew Zander. Nie rozumiem tego.

Nadchodzi akurat czas covidu-19. Zamyka ludzi w domach. Nie jest to dobry okres dla organizowania spotkań.

– Rok 2019 wszystko dla mnie zmienia. W tym roku umiera, mając 69 lat, mój tata. Musiałem po nim przejąć funkcję dyrektora do spraw medialnych w ramach OCA. I idea, by robić więcej dla Syndesmosu, stała się wyzwaniem odłożonym do przyszłości. Ale niebawem okazało się, że wszystko przenosi się do on-line. To powoduje, że mam więcej czasu i że może to być dobry okres dla Syndesmosu, nawet do przeprowadzenia on-line generalnego zgromadzenia. Pomyślałem – zaproszę byłych aktywnych działaczy Syndesmosu. Porozmawiamy. Damy w ten sposób sygnał, że Syndesmos istnieje. Ale jeszcze wrócę do 2018 roku. Przyleciałem wtedy do Moskwy, jako przedstawiciel sekretariatu metropolity Tichona. W Moskwie zgromadzili się patriarchowie i metropolici prawosławnych Cerkwi. Przybył i arcybiskup albańskiej Cerkwi Anastasios. Od władyki Anastasiosa usłyszałem: „Musisz coś zrobić z Syndesmosem. Zorganizuj jakąś międzynarodową konferencję, festiwal. Nie musisz tego robić pod szyldem Syndesmosu. Bo to nie jest ważne. Ważne jest kontynuowanie ducha Syndesmosu. Zaproś młodych, aktywnych ludzi i bądź otwarty na działanie Ducha Świętego”. Te słowa zapadły mi głęboko w serce.

Odpowiedział Ojciec na propozycję patriarchy Bartłomieja?

– Tak, napisałem w 2020 roku list. W nim przedstawiłem swoją opinię – że ożywienie Syndesmosu wydaje mi się zbyt wielkim wyzwaniem z różnych powodów. I że dziś nie da się uczynić z tej organizacji takiej, jaką była w jej najlepszych latach. Wiedziałem przecież o cerkiewnym konflikcie między Moskwą i Konstantynopolem i o tym, jak trudna konfesyjnie i politycznie jest sytuacja na Ukrainie. Zmieniła się też i sytuacja wewnątrz poszczególnych autokefalicznych Cerkwi. Dwadzieścia lat temu, kiedy Syndesmos był silny, autokefaliczne Cerkwie potrzebowały współpracy z innymi Cerkwiami – był to okres wychodzenia z trudnego dla nich czasu komunizmu. Ale teraz wiele Cerkwi jest mocnych i samowystarczalnych, wraz ze swoimi zagranicznymi diasporami. Ostrość spraw trochę się przesunęła.

Do spotkania w przestrzeni elektronicznej doszło?

– Tak, ale nie dokładnie syndesmosowego. W maju są urodziny mojej matuszki Niny, która przyszła na świat w Moskwie, a w 1999 roku przejechała z rodzicami do Białegostoku. W maju 2020 roku, w dniu jej urodzin, byliśmy akurat w Nowym Jorku. Postanowiłem zrobić jej niespodziankę. Zaprosiłem swoich starych kolegów, których poznałem na zgromadzeniach Syndesmosu – z Albanii, Grecji, Polski, Rumunii, Rosji. Było to spotkanie on-line. Ktoś grał na gitarze, ktoś recytował wiersze, ktoś inny oddawał się marzeniom o realnym spotkaniu. Było niezwykle sympatycznie. Spotkanie obserwowaliśmy nie tylko my dorośli, także niektóre dzieci byłych działaczy Syndesmosu. Kasia Wasyluk ze zdumieniem pytała: „Skąd znasz mojego tatę”. Podobna była reakcja córki znajomego Greka. Musimy coś zrobić – wtedy pomyślałem.

I to była przyczyna przeprowadzki Ojca ze Stanów Zjednoczonych do Polski?

– Nie. Rok po śmierci mojego taty umiera 3 lipca 2020 roku na covid tata mojej matuszki. Zabrać jej mamę do Stanów? Ale ona nie zna angielskiego. Ma 65 lat, nie „przyjmie się” tutaj. Ma dużą rodzinę, ale głównie w Rosji, w Omsku. Już 17 lipca podejmujemy „szaloną” decyzję – przeprowadzamy się do Polski. 27 sierpnia jesteśmy już w Polsce. Zatrzymujemy się we Wrocławiu. W nim czujemy się bardzo dobrze. Jak w domu.

(ciąg dalszy dostępny w wersji drukowanej lub w E-wydaniu Przeglądu Prawosławnego)

fot. Anna Radziukiewicz

You may also like
Kallos przy Greckiej
Jeżeli Bóg zechce
Posłani przez Boga
Święci na jednej ikonie

Odpowiedz