Home > Artykuł > Najnowszy numer > Świętość i historia

Monastery Agia Lavra i Mega Spelaion odwiedźcie na Peloponezie koniecznie – poleca o. Paweł Samoluk, służący od ponad dwóch dziesięcioleci w Grecji.

Oba leżą blisko siebie, po obu stronach Kalawrity – do pierwszego monasteru od tego miasteczka sześć kilometrów, do drugiego jedenaście.

Kalawrita, liczące niespełna dwa tysiące mieszkańców i blisko 150 hotelików i hoteli, położona w północnej części Peloponezu, oddalona może 50 kilometrów od Zatoki Koryckiej, dzielącej półwysep od stałego lądu, przyciąga przez cały rok turystów – zimą licznymi trasami narciarskimi i wyciągami, latem pięknem i historią, tu często dramatyczną, przez cały rok słynną Castria Cave, czyli ogromnymi jaskiniami, dostępnymi dla turysty na długości pół kilometra – z podziemnymi jeziorami, fantastycznymi stalagmitami i stałą temperaturą, 16 stop. C. Tak, zobaczyłam ten podziemny cud przyrody, ale to Agia Lavra była celem podróży.

Urosła do symbolu współczesnej niepodległej Grecji, ale jej korzenie sięgają przecież końca pierwszego tysiąclecia. Przed monasterem potężny platan, jakby chciał objąć konarami monaster i utworzyć nad nim parasol. To na ten platan metropolita Patras (leży na Peloponezie u styku ze stałym lądem) Germanos wciągnął 21 marca 1821 roku po raz pierwszy grecką flagę w dniu, kiedy Kalawrytę wyzwolono spod Turków. Władyka Germanos odegrał w greckiej rewolucji 1821 roku znaczącą rolę także dyplomaty i polityka. To wokół niego zgromadzili się rewolucjoniści z hasłem „wolność albo śmierć”. Tu zapłonął ogień wojny o niepodległość Grecji i ogarnął kraj.

Pamiętano tu tureckie prześladowania. Od upadku Konstantynopola minęło 132 lata. Był 1585 rok. Najechali Turcy. Monaster zburzyli do fundamentów i spalili. Mnichów wycinali w pień. Części z nich udało się zbiec i znaleźć schronienie w pobliskich monasterskich posiadłościach, także ocalić pamięć o wspólnocie. Sławnej. Wszak została założona w 961 roku przez pustelnika, ucznia Atanazego Atonity, który założył w 963 roku Wielką Ławrę na Świętej Górze Atos. Ów pustelnik przeszedł przez niemal całą dzisiejszą Grecję, by tu w północnej części Peloponezu wybudować małą cerkiew, w zasadzie wbitą w skałę, wraz z ciasnymi celami dla pustelników. Ta pustelnia liczyła na początku imponującą liczbę mnichów, blisko tysiąca. Mnisi modlili się i sami się utrzymywali.

Turkom jednak nie udało się „zabić” w owym 1585 roku monasteru. Puścił pędy. W 1600 pojawił się miejscowy ktitor Joannis, który monaster odbudował. Ale jego trud okazał się daremny. Spadające z wysokich gór skały i kamienie niszczyły mnisze budynki. Pod koniec XVII wieku postanowiono go przenieść na teren bardziej płaski, choć takich na Peloponezie mało. Przeniesiono trzysta metrów dalej. I tu stoi do dziś. Miejsce piękne.

Już w 1692 roku wzniesiono cerkiew. Na jej budowę spłynęły solidne ofiary od książąt wołoskich i mołdawskich. Ten imponujący rozwój odbywał się przy ihumenie Eugeniuszu. Szybko jednak dobiegł końca. Rozwój miał bowiem miejsce przy panowaniu w tej części półwyspu Republiki Weneckiej. A wiek XVII na Peloponezie to czas ścierania się dwóch ówczesnych potęg, które pozostawały między sobą w nieustannych konfliktach – Imperium Osmańskiego i Republiki Weneckiej. Krainy półwyspu przechodziły z rąk do rąk.

I oto monaster znów znalazł się pod władzą turecką i nastały trudne lata. Między 1772 a 1773 rokiem monaster został dotknięty atakami Turków i Albańczyków – było to po upadku powstania prowadzonego przez braci Orlof w 1770. Mnóstwo mnichów poddano wtedy torturom i śmierci.

Na początku XIX wieku mnisi próbują znów podnieść monaster. Proces zbiega się z kolejną powstańczą falą Greków, rozpoczętą właśnie w tym miejscu w 1821 roku, zapowiadającą koniec 400-letniej tureckiej niewoli. I chociaż Grecy zwyciężają w tym powstaniu, na Peloponezie nadal trwa wojna. W maju 1826 roku hordy egipskiego Ibrahima Paszy wprowadzają mnichów w oszołomienie. Atakują monaster. Znów go rujnują i podpalają. Pozostawiają po sobie zgliszcza i zwęglone freski. Na szczęście ocalała stara historyczna cerkiew.

W 1828 roku Grecy znów odbudowują obitiel. W centrum monasterskiego założenia wznoszą nową cerkiew Zaśnięcia Matki Bożej. Jest gotowa w 1851 roku. Kilkanaście lat później otoczono ją galeriami. To do niej wchodzę. Niestety, nie znajduję w niej owej starożytności, sięgającej nieraz pierwszego tysiąclecia, tak częstej w Grecji. Jest za to „rój” uczniów, szkolna wycieczka, bo dla nich tu przebiegają patriotyczne lekcje historii. Mój wzrok spotyka się ze wzrokiem nauczycielki. Zaczynamy rozmowę. I nauczycielka, ku memu zdumieniu, znika natychmiast. Po chwili przychodzi z jasnowłosym dziesięciolatkiem. – Moja mama jest Polką a tata Grekiem – wyjaśnia. Nazywam się Marek. Marek opowiada świetną polszczyzną o greckich przyjaciołach i wakacjach w Polsce. Za chwilę pójdzie z klasą do monasterskiego muzeum. Ja także. W nim duża grupa Niemców. Przewodnik akurat opowiada o drugiej wojnie. Jakże przykro słuchać Niemcom tej opowieści – pomyślałam.

– Niemcy okupujące przez jakiś czas Peloponez – słyszę – stosowali przerażające metody. W 1943 roku dokonali masakry ludności w Kalawrycie i pobliskich miejscowościach. I postawili swoją stopę w tym oto monasterze. Zabili wszystkich mnichów, których tylko odnaleźli. Egzekucje odbywały się pod ogromnym platanem, górującym nad podwórzem przed wejściem do monasteru. Tylko części mnichom udało się skryć w pobliskich lasach.

(ciąg dalszy dostępny w wersji drukowanej lub w E-wydaniu Przeglądu Prawosławnego)

Anna Radziukiewicz, fot. autorka

You may also like
Kallos przy Greckiej
Jeżeli Bóg zechce
Posłani przez Boga
Święci na jednej ikonie

Odpowiedz