Home > Artykuł > Październik 2023 > Jubileusz na Mazurach

20 sierpnia, dzień po święcie Przemienienia Pańskiego, w mrągowskiej cerkwi pod tym samym wezwaniem świętowano. Przed siedemdziesięciu pięciu laty powstała tu parafia prawosławna. Na uroczystości przybył arcybiskup białostocki i gdański Jakub, duchowni z różnych diecezji, pielgrzymi, samorządowcy, ale przede wszystkim wierni, bo to ich święto. To determinacja ich i ich przodków doprowadziła do powstania wspólnoty, a przywiązanie do wiary i Cerkwi spowodowało, że parafia doczekała takiego jubileuszu.

– Nasza cerkiew to jak nasza Góra Tabor – mówi Jerzy Romaniuk. – Tutaj się spotykamy, modlimy się. Dziękujemy naszym przodkom, że założyli parafię.

O przodkach tego dnia wspominano wiele razy, wszak parafię założyli ci, którzy zostali wysiedleni w ramach Akcji Wisła. Jakaż musiała być determinacja w tych ludziach. Nieraz na spakowanie się mieli tylko kilka godzin. Musieli zostawić wszystko i jechać w nieznane. Osiedlani na obcym terenie, wśród obcych ludzi, w innej kulturze, w rozproszeniu. Po pierwszym szoku zakasywali rękawy do pracy i starali się żyć. Do tego potrzebowali cerkwi. Teraz mrągowską wspólnotę, podobnie jak inne na Mazurach, mające podobne początki, tworzą ich dzieci, wnuki, a także ci, którym przyszło tu mieszkać.

Przez czterdzieści lat starostą był Józef Juszczuk, pochodzący z Dąbrowicy Dużej, dziś w powiecie bialskim. Więź z terenami Południowego Podlasia, z Cerkwią, udało mu się zaszczepić w następnych pokoleniach. Od roku, starostą jest jego wnuk, Andrzej: – Zawsze czułem więź z ziemią, z której pochodzili dziadkowie. Jeździliśmy do Dąbrowicy, do monasteru w Jabłecznej. I choć nasza cerkiew bardzo się różni od tych o tradycyjnej architekturze – nie ma kopuły, słabiej widać krzyż – odczuwałem w niej zawsze taką samą atmosferę modlitwy. Chociaż w klasie byłem jedynym prawosławnym dzieckiem, to w tym samym czasie, kiedy proboszczem był o. Igor Siegień, było nas na lekcjach religii przy parafii kilkanaście osób – opowiada młody starosta.

W czasie jubileuszu śpiewał męski chór Pathos z Białegostoku. Władyka dziękował chórzystom, ale przede wszystkim tym, którzy w mrągowskiej cerkwi śpiewają od dawna. Jak Anna Nestoruk: – Moja mama pochodziła z Ukrainy, tato z Białorusi, poznali się na robotach w Niemczech. Chcieli stamtąd wrócić. Zatrzymali się na Śląsku, stamtąd za pracą przyjechali tutaj. Większość naszych parafian przyjechała tu w ramach Akcji Wisła. Mój mąż miał rok, kiedy jego rodzina została tu przesiedlona. Moją pierwszą parafią było Wojnowo, mój pierwszy ojciec duchowy to batiuszka Aleksander Makal. Do Mrągowa przyjechaliśmy, kiedy uczyłam się w szkole średniej. Wciągnęłam się w śpiewanie przy paniach, które były tu wcześniej. Z matuszkami Makalową, Szełomową, Czurakową dobrze się śpiewało, wspierałyśmy się – opowiada pani Anna. W czasie święcenia owoców, jak to czasem bywa, chórzyści w pewnym momencie byli lekko zdezorientowani. Pani Anna nie. Dziesięciolecia praktyki. To coś, co jest jeszcze przed młodszymi pokoleniami.

Podawała kronikę, by władyka mógł się wpisać, przygotowywała dziewczynki, które miały iść w krestnym chodzie, potem nalewała zupę.

Anna Cicha pochodzi z Ukrainy. Trafiła na Mazury ponad dwadzieścia lat temu, nie spodziewała się, że będzie tu cerkiew, ale udało się ją znaleźć. – Są ludzie, a to najważniejsze. Bez ludzi nie byłoby nic. Cieszymy się bardzo, że mamy naszą cerkiew, miejsce, gdzie możemy się modlić i spotykać.

(ciąg dalszy dostępny w wersji drukowanej lub w e-wydaniu Przeglądu Prawosławnego)

Natalia Klimuk

fot. autorka