„Litera zabija, a duch ożywia”. To dosadne, wyraziste, wpadające w ucho zdanie św. apostoła Pawła stało się niemal przysłowiowe. Słyszymy je często, gdy sztywne trzymanie się wykładni prawa, norm, kanonów i przepisów ludzie traktują jako bezduszny formalizm. O „literze i duchu” prawa mówią ci, którzy dany wyrok odbierają jako zbyt surowy, albo przeciwnie – zbyt łagodny. Powołują się na „ducha” ci, którym zwraca się uwagę na ich niewłaściwe zachowanie, puste i szkodliwe rozmowy, nieokiełznaną swobodę, liberalizm i zepsucie „kultury” masowej, gorszące maniery lub wyzywający wygląd. Wówczas w charakterze obrony pada stwierdzenie, że to są tylko zewnętrzne normy, tradycje i zwyczaje, natomiast właśnie ten formalizm i zachowawczość tłamszą i ograniczają człowieka. Niestety, powiedzenie o literze i duchu bywa nadużywane, nadinterpretowane i przytaczane bez zastanowienia.
Biblijne pochodzenie frazy sugeruje jej pierwotny i podstawowy związek z religią i moralnością. Oto zwolennicy np. świętości Biblii i kanonów cerkiewnych przytaczają je i wymachują niczym mieczem (por. Ps 149,7), co powoduje oskarżenia o fundamentalizm. W takich przypadkach prawdziwe okazuje się powiedzenie, że „Łatwiej jest umrzeć za religię, niż żyć nią wiernie na co dzień” (Jorge Luis Borges). Z drugiej strony nie sposób zgodzić się z postawą, gdy dla wielu ludzi stawiane przez Biblię i Cerkiew wymagania stają się martwą „literą”, są nie do zaakceptowania, bo przecież „zmieniły się warunki życia, kultura i obyczaje”. Rzeczy, zachowania i obyczaje tego świata, które nie mieszczą się w ramach np. nauczania o biblijnej skromności, otacza się więc opinią „litery, która zabija”, bo tak jest po prostu wygodniej.
Prawo niemożliwe do wykonania
W Biblii jednoznacznie stwierdzono, że jeśli lud będzie wiernie wypełniać wszystkie Bożye polecenia, zostanie wywyższony i nagrodzony (por. Pwt 18,1). Natomiast jeżeli zlekceważy Boże przykazania, zostanie surowo ukarany (por. Pwt 28,15-25). W Starym Testamencie (ST) człowiek był wezwany do przestrzegania Prawa (Kpł 22,31) z głęboką wiarą (2 Krn 20,20), w osobistym doskonaleniu się (Ps 99,3-9), z lękiem i bojaźnią (Iz 8,13). Jednak Bóg żądał świętości od ludzi „hardych” i „twardego karku”, toteż od razu pojawiła się trudność. Mimo iż to Bóg ustanowił kapłaństwo, przekazał dokładną „instrukcję” w kwestiach kultu, to był rozczarowany tym, jak lud realizuje Jego zalecenia. Oto gdy Mojżesz oznajmiał Bożą wolę, lud ochoczo przystał na Boże warunki (por. Wj 19,8). Jednak godząc się na nie, wskutek przyrodzonej skłonności do zła, nie był w stanie ich wypełnić. Zadanie było tym trudniejsze, że choćbyś wykonał wszystko prócz jednego, jesteś przestępcą wobec Prawa (por. Jk 2,10-11). Tak więc owo chwalebne Prawo Boże, spisane na kamiennych tablicach, ale następnie rozwinięte i dopełnione o mnóstwo szczegółów, nie przyniosło uświęcenia, lecz okazało się narzędziem zatracenia. Przyrodzona skłonność do zła i grzechu to przyczyna niejako obiektywna. Jednak w pobożności ST ujawnił się przerost legalizmu, fasadowa religijność, jawna przewaga formy nad treścią. Można rzec, że litera stłamsiła ducha. Stało się to niejako mimo woli, pomimo licznych pouczeń na temat tego, czego Bóg w pierwszej kolejności oczekuje od człowieka. Już na samym początku izraelskiej monarchii, król Saul usłyszał upomnienie: Lepsze jest posłuszeństwo od ofiary, uległość od tłuszczu baranów (1 Sm 15,22). Później prorocy wielokrotnie w ostrych, dosadnych słowach wyrażali Bożą dezaprobatę dla zewnętrznej pobożności. „Nienawidzę, brzydzę się waszymi świętami, uroczystymi zebraniami, całopaleniami i ofiarami z tucznych wołów, zgiełkiem pieśni, dźwiękiem harf… Niech zapanuje sprawiedliwość i prawość (por. Am 5,21-24). Podobnie prorok Izajasz apelował o zaprzestanie czczych ofiar, wznoszenia dymu, świąt nowiu, szabatów… Ręce wasze pełne są krwi. Obmyjcie się, czyści bądźcie! Przestańcie czynić zło! Zaprawiajcie się w dobru! Troszczcie się o sprawiedliwość, wspomagajcie uciśnionego, oddajcie słuszność sierocie, w obronie wdowy stawajcie! (por. Iz 1,13-17). Podobne słowa dezaprobaty dla religijności, w której krwawe ofiary Bogu zastąpiły nastawienie serca, znajdziemy u proroka Micheasza (Mi 6,7), Ozeasza (Oz 6,6), Jeremiasza (Jr 6,20), Malachiasza (Ml 1,10-13).
Wszystkie te prorockie upomnienia dotyczyły nadmiernej wagi przypisywanej ofiarom. Tymczasem Bóg nie potrzebuje ofiar jako takich, bo te w niczym Go nie wzbogacają. Psalmista zapewniał, że Bóg nie potrzebuje od człowieka niczego materialnego, bo sam jest właścicielem wszystkiego. Do Mnie należy cała zwierzyna…całe ptactwo… mój jest świat i to, co go napełnia. Czy będę jadł mięso cielców albo pił krew kozłów? (por. Ps 50,10-13). Psalmista kończy swój wywód stwierdzeniem, że Bóg pragnie, aby człowiek składał Mu w ofierze sam siebie: Złóż Bogu ofiarę dziękczynną i wypełnij swe śluby złożone Najwyższemu, wtedy wzywaj Mnie w dniu utrapienia: Ja cię uwolnię, a ty Mnie uwielbisz (Ps 50,14-15). Ponieważ psalmy były bardzo popularne, każdy Izraelita musiał znać te słowa: Ty się bowiem nie radujesz ofiarą i nie chcesz całopaleń, choćbym je dawał. Moją ofiarą, Boże, duch skruszony, nie gardzisz, Boże, sercem pokornym i skruszonym (Ps 51,18-19). Nawet, jeżeli Bóg potrzebuje nas samych, to nie z powodu jakiegoś niedostatku lub samotności, lecz dlatego, że nas po prostu bezinteresownie kocha. Zatem oczekiwania Boga względem ludzi były znane, bo w Ewangelii uczony w Piśmie przyznał, że miłować całym sercem Boga i bliźniego daleko więcej znaczy niż wszystkie całopalenia i ofiary (por. Mk 12,33).
Wznieść się ponad literę prawa
W czasach Chrystusa, w warunkach okupacji rzymskiej, wobec ekspansji obcych kultur i zwyczajów, faryzeusze opowiadali się za rygorystycznym przestrzeganiem Prawa. Cel był zbożny – ustrzec wiarę przodków przed błędami i wypaczeniami, przekazać ją następnym pokoleniom. Jednak Jezus potępił ich postawę z tego powodu, że nadmierną uwagę przywiązywali oni właśnie do litery prawa, zamiast przestrzegać go ze zrozumieniem. Przytaczając słowa proroka: „Miłosierdzia pragnę, a nie ofiary” Chrystus potwierdził potrzebę wewnętrznej sprawiedliwości, tej, o którą upominali się prorocy.
Nie wolno popaść w pułapkę mechanicznego wypełniania przepisów, bez rozumienia ich celowości i sensu. W swej wielkiej mowie oskarżycielskiej, niedługo przed śmiercią, Chrystus obrazowo przedstawił główne minusy oficjalnej pobożności.
Biada wam, uczeni w Piśmie i faryzeusze, obłudnicy! Bo dajecie dziesięcinę z mięty, kopru i kminku, lecz pomijacie to, co ważniejsze jest w Prawie: sprawiedliwość, miło-sierdzie i wiarę… przecedzacie komara, a połykacie wielbłąda…dbacie o czystość zewnętrznej strony kubka i misy, a wewnątrz pełne są one zdzierstwa i niepowściągliwości (por. Mt 23,23-25).
W czasie swej działalności Jezus kilkakrotnie apelował o głębsze rozumienie norm prawa religijnego. Oto pewnego razu, gdy Jezus przechodził wśród zbóż, jego uczniowie zaczęli po drodze zrywać kłosy. Faryzeusze uznali to za rażące naruszenie szabatu (por. Mk 2, 23-28). Owszem, w szabat nie wolno było zrywać kłosów, bo to przypominało żniwa, czyli pracę. Jednak Jezus stanął w obronie uczniów, ponieważ zwyczajnie byli głodni i wyłącznie z tego powodu nie oglądali się na dzień tygodnia. By zilustrować bezsens uporczywego trzymania się litery Prawa, Chrystus przypomniał powszechnie znany przypadek z królem Dawidem i jego towarzyszami. Chleby pokładne w świątyni mieli prawo spożywać tylko kapłani, na czele z arcykapłanem Abiatarem, jednak Dawid wraz z towarzyszami znaleźli się w ekstremalnej sytuacji – byli bardzo głodni i nie mieli nic innego do jedzenia. W tej szczególnej sytuacji, zdaniem Chrystusa, mimo iż jedli chleby pokładne, nie złamali Prawa, po prostu zinterpretowali je według ducha, a nie litery. Dosłowne podejście do prawa oznaczałoby niepotrzebne wycieńczenie, czyli nieszczęście. Chrystus jednoznacznie stwierdził, że to święto zostało ustanowione dla człowieka, a nie na odwrót, natomiast Bóg jest Panem również święta.
(ciąg dalszy dostępny w wersji drukowanej lub w e-wydaniu Przeglądu Prawosławnego)
o. Konstanty Bondaruk
fot. domena publiczna