Home > Artykuł > Maj 2024 > Mowa na Zmartwychwstanie Chrystusowe św. Jana Złotoustego arcybiskupa Konstantynopola

Mowa na Zmartwychwstanie Chrystusowe św. Jana Złotoustego arcybiskupa Konstantynopola

Oto dwaj z nich w ten dzień szli drogą do odległej od Jerozolimy o sześćdziesiąt stadiów wsi, która nazywała się Emaus (Łk 24,13). O, jak bojaźń i lęk ogarnia wszystko, co ziemskie; o, jak groźby arcykapłanów wprowadziły nieład w szeregi apostołów; o jak włodarze zgasili zapał apostolskiego zgromadzenia, jak surowość rządzących zmąciła rozum uczniów, śmiertelni bowiem schwytali Twórcę wszystkich i jak drapieżnicy porywają jagnię, tak właśnie bogobójcy pojmali Chrystusa i zaprowadzili na dziedziniec arcykapłańskiego domu. Wtedy został złowiony przez zaparcie się pierwszy z apostołów [Piotr], Jan ukrył się, uciekając, Tomasz został powstrzymany przez niedowiarstwo. // A ci dwaj spośród nich, mówili: „Ucieknijmy ze strachu przed drapieżnikiem, ucieknijmy w przerażeniu przed dzikim zwierzęciem, ucieknijmy w bojaźni od śmiercią grożącego więzienia”. Tak sobie mówili, idąc – „Ucieknijmy przed zapalczywością arcykapłanów, ucieknijmy przed zabijającą ręką władców, nawet jeżeli skażą nas na śmierć, unikniemy ich prześladowania, bo nawet jeśli nie przeleją naszej krwi, to upolują nas swymi słowami. Ucieknijmy przed groźbą arcykapłanów, skryjmy się przed oskarżeniami uczonych w Piśmie, biegnijmy, aby nie dogonili nas idących, zboczmy z tej drogi, żeby nas nie doścignęli rozwścieczeni bezbożnicy. Zabili bowiem Pasterza i rozpędzili owce (Za 13,7; Mt 26,31; Mk 14,27), zabili Sternika i będących z nim utopią w głębinach” – tak sobie myśleli, idąc. Zaprawdę, jak zasiani przy drodze (Mt 13,19), szli owiani palącym wiatrem przerażenia, co trząsł całym ich jestestwem jak liśćmi. Ci dwaj, jak jest powiedziane, szli właśnie „w tym dniu”, a nie na trzeci dzień, czyli w tym czasie, kiedy Życie zostało przybite do drzewa (Pwt 28,66); kiedy Nieśmiertelny został pogrzebany z umarłymi; kiedy zabójcy Pana pieczętowali grób; właśnie w tym dniu oni szli. Nie czekali na moment, w którym Chrystus miał poskromić piekło; kiedy będąc pogrzebanym miał wyzwolić znajdujących się w wieloletnim zastawie [u śmierci], kiedy policzony z umarłymi miał zerwać grobowe pieczęcie; kiedy złożony w grobie jak w łonie miał odsunąć kamień od drzwi grobu; kiedy policzony z umarłymi miał przerazić strzegących grób, // kiedy wydając się bezsilnym rozłamał zamki śmierci; kiedy będąc nagi miał zniewolić złego. Ale wówczas oni nie chcieli widzieć niczego z tego, a jedynie w tym czasie uciekali i rozmawiali ze sobą o wszystkim tym, co się wydarzyło (Łk 24,14), rozmawiali między sobą o wielkich dziełach, jak Ten, który czynił takie znaki, dopuścił, że został schwytany słabymi rękoma; jak Ten, który uczynił wiele cudów, pozwolił się schwytać; jak Ten, który zmienił naturę wody w wino (por. J 2,1-12), nasycił wielką liczbę [ludzi] małymi chlebami (por. Mt 14,13-21; 15,32-39); na pustyni słowem wypędzał legiony demonów (por. Mk 5,1-20), wypowiedzianym słowem wyganiał choroby, wydawał polecenie i odchodziły cierpienia, błotem odnawiał źrenice oczu (por. J 9,6), umarłych wzbudzał jak śpiących (por. Mt 9,24), chromych słowem pobudzał do chodzenia (por. J 5,1-9), uzdrowił sparaliżowanego, zrobiwszy z niego nosiciela swego łoża (por. Mk 2,1-12), jak po lądzie szedł po morzu (por. Mt 14,22-32), słowem uspokajał burzę (por. Mt 8,23-27), dotknięcie ukradkiem Jego szaty przyniosło uzdrowienie (por. Łk 8,40-48), celników czynił apostołami, a płaczącą nierządnicę wprowadzał w niebieski krąg. Tak oto między sobą rozmawiali, że zaiste to były czyny Bożej mocy, to były czyny niemożliwe dla śmiertelnego jestestwa, zaiste to były czyny Tego, który jest nieśmiertelny, a nie śmiertelny [człowiek]. Ale też i małe rzeczy nie były Mu obce, związane z ciałem, które wziął na siebie. Bo żył jak [zwykły] człowiek, jadł chleb i odczuwał pragnienie, chodził pieszo, pracował, odpoczywał, był podległy // potrzebom natury, biesiadował z celnikami, i spędzał czas z nierządnicami, cierpiał nieprzyjemności i nic nie odpowiadał na poniżenia, był ogarnięty lękiem wobec męki, i mówił: „Pełna śmiertelnego smutku jest dusza moja” (Mt 26,38); został schwytany i nie mógł uciec; został związany i nie mógł się uwolnić; był osądzony i nie mógł się usprawiedliwić; przybity do drzewa nie mógł zejść z niego; podano mu ocet i nie pił z powodu goryczy; przebity został włócznią i wyciekła jego krew z wodą. Zaiste są to cechy ludzkie naszego śmiertelnego jestestwa, a nie nieśmiertelnego. Tak sobie rozmyślali o wszystkim tym, co się wydarzyło. I w tym momencie, kiedy tak sobie rozmawiali i zadawali sobie pytania o tym, co było i będzie, sam Zbawiciel podszedł i zaczął iść z nimi. Przyszedł do nich duchowy Sternik, aby rozwiązać ich sprzeczności, przyszło Słońce Sprawiedliwości i oświeciło ich promieniem boskości i poznania Boga. Pojawił się Ten, kogo poszukiwali, sam Jezus szedł z nimi, ale ich oczy były powstrzymane przed poznaniem Go, przemienił bowiem im oczy, skrywając siebie, żeby go wtedy nie poznali, lecz by się im objawić dopiero w łamaniu chleba. „Jaka jest treść waszej rozmowy, o co się spieracie, idąc, jesteście zmartwieni, nawet gdybyście zechcieli skłamać, wasze twarze zdradzają smutek. Powiedzcie, jaki jest sens waszych słów, o które się sprzeczacie, opowiedzcie i mnie o swej rozmowie, którą prowadzicie, żebym i ja się włączył do waszych tak żywych roztrząsań, o co chodzi w waszych słowach, // którymi, idąc, tak się spieracie między sobą i wasze twarze mówią o wielkim smutku?”. Jeden z nich, którego imię było Kleofas, odpowiedział i mówił do Niego: „Chyba jesteś jedynym mieszkańcem Jerozolimy, który nie wie o tym, co zaszło. Jeśli nawet nie widziałeś, to jak mogłeś nie słyszeć! Jeśli nie widziałeś tego na własne oczy, to czyś nie słyszał o tym na własne uszy?! Nawet jeżeli nie byłeś świadkiem tych wydarzeń, to czyżbyś nie słyszał o nich? Więc ani nie widziałeś, ani nie słyszałeś, co się stało?! Czyżbyś był jedynym mieszkańcem Jerozolimy, który nie wie o tym, co się w niej wydarzyło i nie dotarła do ciebie nowina, czyżby ci przyroda nie dała znać, co się stało, czy nie pouczyły cię żywioły przez swoją zmianę: słońce bowiem zdjęło z siebie światłość i przyodziało się w ciemność, piękno księżyca nagle zagasło, zasłona świątynna podarła się na kawałki, dzień przebrał się w noc, kamienie porozpadały się na okruchy, a moc piekła została związana. Naprawdę nie wiesz o tym wszystkim, co się wydarzyło? Aż tak, panie, jesteś niezorientowany, że nic nie wiesz. Czy jesteś przybyszem w tych stronach, albo, jak myślimy, dopiero dzisiaj przyszedłeś do tego miasta, albo może mówisz innym językiem i tego nie rozumiesz. Zmieniła się przyroda, a ty nie widzisz, czyżbyś był jedynym mieszkańcem Jerozolimy, który nie wie nic o tym, co się wydarzyło w tych dniach?”. On zaś odpowiedział: „Jakaż niezwykła sprawa się wydarzyła w życiu, obca dla śmiertelnego jestestwa i objawiła się w naturze? Czy to, że przebolałem i zniosłem cierpienie (w rękopisie wyrażenie powtórzone i skreślone), aby was zbawić, jest jakoś niezwykłe dla ludzi? // Pokażcie mi, jeśli coś nowego ukazało się w rzeczywistości to, co to jest?”.

(ciąg dalszy dostępny w wersji drukowanej lub w E-wydaniu Przeglądu Prawosławnego)

tłum. Witalij Michalczuk

Tekst pochodzi z „Codex Suprasliensis. Cyrylicka Księga Supraska”, Białystok 2023