Home > Artykuł > Eleos znaczy miłosierdzie

Eleos znaczy miłosierdzie

– Gdzie jest pani kurtka? – pyta już po jakimś czasie Krystyna Czaban, kierująca centrum aktywizacji. Dopiero teraz zauważyłam, że choć jest ciepło, wszyscy, poza mną, są w jakiś ubraniach wierzchnich. Kurtki, palta, ciepłe swetry są dla nich jak druga skóra. Jak dom chyba! Są wszystkim co mają – z trudem doszło do mnie.
Pomieszczenie przy samym wejściu, które wzięłam za szatnię, to raczej punkt wymiany. Jedni zostawiają to, co im niepotrzebne, drudzy mogą to wziąć. Kątem oka widziałam, ktoś z ulicy wszedł, wybrał, przymierzył. I wyszedł.
Wróćmy do tych podopiecznych Eleosu, którzy są tu na dłużej. Ich historie były różne, ale jednak podobne. Spotykało ich to, co sami wybrali, albo na co wpływu nie mieli. Choroby, nałogi, utrata pracy, odejście bliskich osób. Łączy jedno – zerwane relacje z rodziną, z małżonkiem, z przyjaciółmi, z pracą, z samym sobą. Okazuje się, że dobre relacje, w najbardziej wzburzonych zawirowaniach życiowych, są jak koło ratunkowe.

– W okresie jesienno-zimowym wydajemy około pięćdziesięciu ciepłych posiłków – opowiada  Krystyna Czaban, która pracę w Eleosie zaczynała jeszcze, gdy siedzibę miał przy białostockiej parafii św. Mikołaja, czyli ponad dwadzieścia lat temu. – W ciągu całego roku można przyjść na kawę, skorzystać z pomocy psychologa, jest łaźnia, pralnia. Jedni korzystają, drudzy nie. Niektórzy przychodzą od lat, inni pojawią się kilka razy. Wśród bezdomnych są osoby z wyższym wykształceniem, z rożnymi umiejętnościami. Wraz z przemianami gospodarczymi pojawili się przedsiębiorcy, których firmy upadły, a długi wypchnęły na ulicę i do pustostanów  – mówi pani Czaban. Wciąż zdarzają się sytuacje, które bardzo zaskakują. Jak kobieta, która jednego z bezdomnych, młodego chłopaka, zaprosiła do siebie do domu, nakarmiła, a potem w Eleosie dowiadywała się, jak można go wesprzeć na dłużej. Okazało się, że młody mężczyzna cierpi na chorobę psychiczną. Nie dał sobie pomóc.   
Na stronie internetowej są zdjęcia. Ojciec Sergiusz z monasteru w Supraślu uczy, jak udzielać pierwszej pomocy. Jakże ważna to lekcja, bezdomni nocujący w pustostanach nie mają telefonów, zdani są na innych bezdomnych. Albo jest i taka – modlitwa nad grobami w kwaterze dla bezdomnych i najuboższych na cmentarzu komunalnym w Karakulach.
Karol, na oko trzydziestolatek, czasu na opowieści nie ma. Z panią Krystyną szybko ustalają, co gdzie trzeba zanieść i o której z koszem pełnym cukierków z logo Eleosu wyjść na miasto. Dziś Mikołajki, tradycją się stało, że bezdomni tego dnia obdarowują przechodniów. Widać, że na Karolu można polegać. – Oj, ja bez Eleosu, zginąłbym – ucina szybko. Pani Krystyna dodaje, że to kolejny przykład na to, jak wśród bezdomnych odbija się sytuacja społeczna. Ludzie migrują, zatem są i bezdomni migranci. Karol pracował w Niemczech, nie powiodło się, wrócił. Miał szczęście można powiedzieć, wszak bezdomni, choćby na ulicach Brukseli, to bardzo międzynarodowe środowisko. Jak i tu, ale o pochodzenie, o wyznanie się nie pyta.
Pani Ula Andrzejuk wydaje obiady, parzy kawę, uśmiecha się. – Już mam mieszkanko. Socjalne. Czekałam na nie parę lat. Wcześniej też byłam bezdomna, przychodziłam do Eleosu na posiłki – opowiada. – Potrzebna była pomoc i tak zostałam tu wolontariuszką. Jeszcze wcześniej było nieudane małżeństwo, z alkoholem, przemocą. Teraz jest sens: –  Do żadnej innej pracy w życiu, nawet tej państwowej, nie biegłam tak jak tu! A pani Krysia i pan Marek to mają tak wielkie serca, że nie wiem, jak one nie pękną – dodaje – do nich zawsze można pójść, porozmawiać. Mam pamięć do ludzi.

(ciąg dalszy dostępny w wersji drukowanej lub w E-wydaniu Przeglądu Prawosławnego)

Natalia Klimuk
fot. archiwum Eleosu

*   *   *

Istnieje Metropolitalny Ośrodek Miłosierdzia Eleos. To organizacja ogólnopolska, która prowadzi na przykład, ogólnopolską, ekumeniczną, bo wspólnie z katolickim Caritasem i protestancką Diakonią, akcję „Wigilijne Dzieło Pomocy Dzieciom”. Powołał go do życia w 2002 roku metropolita Sawa. Są też ośrodki miłosierdzia w poszczególnych diecezjach, które są od siebie i ośrodka metropolitarnego niezależne. Niektóre z nich powstały przed Eleosem metropolitarnym. Każdy z nich ma swoją specyfikę, działają na rożne sposoby, w miarę swoich możliwości. Na przykład w diecezji warszawsko-bielskiej działa kilka domów opieki, przemysko-gorlickiej prężnie rozwija się ośrodek w Gładyszowie, w lubelsko-chełmskiej działa dom opieki w Lublinie.

Odpowiedz