Obudzących szacunek i uznanie rezultatach pracy naukowej mówił także arcybiskup Jakub, odznaczając profesora orderem białostocko-gdańskiej diecezji, podkreślając że wiodącym tematem w pracy naukowej prof. Aleksandra Naumowa była obecność i znaczenie komponentu wschodniosłowiańskiego w kulturze wielonarodowego i wielowyznaniowego państwa Jagiellonów Władyka powiedział: – Otrzymał pan wiele orderów i odznaczeń, ale dziś otrzymuje pan szczególny order. W naukowej działalności zajmował się pan dziedzictwem św. św. Cyryla i Metodego i to orderem ich imienia pragniemy pana wyróżnić. Władyka Jakub podziękował jubilatowi za jego zaangażowanie w prace konwentu Akademii Supraskiej.
W zamieszczonym obok tekście profesor trzeciego rzymskiego Uniwersytetu Krassimir Stantchev napisał o swoim przyjacielu Aliku (Saszy) Naumowie. W tekście nie ma jednak, bo skąd mieszkający od lat w Rzymie profesor miałby o tym wiedzieć, kim był Alik Naumow dla nas, dziennikarzy Przeglądu Prawosławnego. A był i jest naszym autorytetem i przyjacielem.
W 1985 roku, gdy powstawała redakcja, w jej składzie nie było nikogo, kto miałby doświadczenie w pracy dziennikarskiej czy redakcyjnej. Także dlatego poszukiwaliśmy gorączkowo autorów, którzy w przystępny, zrozumiały dla czytelnika sposób potrafiliby ukazywać świętość i piękno naszego prawosławia. Choć bardzo zajęty pracą naukową, publikujący wówczas kolejne książki, Alik natychmiast zareagował na nasze prośby. Już w pierwszych numerach Przeglądu (wówczas ukazującego się jako „Tygodnik Podlaski”) znalazły się jego teksty: Święty Metody i jego testament, Święty Cyryl – Apostoł, Święty Klemens z Ochrydu – sługa dobry i wierny.
Drukowane obok tekstów prof. Jerzego Nowosielskiego, arcybiskupa (wówczas biskupa) Jeremiasza czy prof. Aleksandra Rogowa artykuły Alika przekonały wielu sceptyków, a takich nie brakowało, że nasza inicjatywa to nie lokalny, ograniczony do białostockiego regionu, projekt.
W nowej powojennej PRL-owskiej rzeczywistości, po przesiedleniach za wschodnią granicę, po Akcji Wisła i pacyfikacjach na Białostocczyźnie prawosławni żyli w strachu. Młodzi ludzie, korzystając ze stworzonej im szansy zdobycia wykształcenia, emigrując z wiosek do miast, z reguły ukrywali swoją wyznaniową, także narodową tożsamość. Z grona niewielkiej prawosławnej inteligencji tylko pojedyncze osoby były gotowe w sposób otwarty wspomagać Cerkiew. Kraków, w którym żyli artyści, profesorowie Jerzy Nowosielski, Adam Stalony-Dobrzański, pod tym względem był wyjątkowy.
I właśnie do Krakowa na studia slawistyczne trafił siedemnastoletni „popowicz” Aleksander Naumow. I to tu – jak powiedział w rozmowie z Anną Radziukiewicz (PP 3/2004) zrozumiał, że „być prawosławnym to przede wszystkim ogromny obowiązek i że tu, na terenach dawnej czy obecnej Rzeczypospolitej, trzeba umieć być prawosławnym mądrze i bezkonfliktowo. Trzeba przede wszystkim wyjąć głowę z piasku i pokazać, że to co się wyjęło jest właśnie głową”.
I to przesłanie prof. Stalony-Dobrzańskiego Alik realizował w swoim życiu. Obdarzony intelektualnymi zdolnościami nie zakopał danego mu przez Boga talentu. Filologię słowiańską na Uniwersytecie Jagiellońskim ukończył z wyróżnieniem i zaledwie dwa lata po ukończeniu studiów, w wieku 25 lat, obronił pracę doktorską. Uzyskując kolejne tytuły, nie osiadł w profesorskim fotelu, nie ograniczył się do badań naukowych. Został wychowawcą i – jak napisał prof. Stantchev – dla licznej grupy uczniów stał się „mistrzem”, organizatorem życia naukowego, inspiratorem i życzliwym krytykiem. Od niego uczyli się oni patrzenia na Słowiańszczyznę okiem ojców założycieli slawistyki, ponad podziałami. Otwierał oczy uczniom (a także kolegom) na szereg problemów, na niebezpieczeństwo separatyzmów i groźbę naukowej zaborczości, na radość obcowania ze słowem, obrazem i dźwiękiem.
(ciąg dalszy dostępny w wersji drukowanej lub w E-wydaniu Przeglądu Prawosławnego)
Eugeniusz Czykwin
fot. Anna Radziukiewicz