Home > Z kraju > Gorzka prawda o „wyspie wolności i tolerancji”

Gorzka prawda o „wyspie wolności i tolerancji”

Jakich argumentów używa Andrzej Romanowski? Przypomina oczywistość, że prawosławie w Polsce nie było posiewem rosyjskim, że już w czternastym wieku, czyli czasach Kazimierza Wielkiego Polska była państwem katolicko-prawosławnym. W obu też państwach jagiellońskich, Koronie Polskiej i Wielkim Księstwie Litewskim, rozwijała się bujnie nie tylko kultura katolicka ale i prawosławna. Jeśli chodzi o kulturę prawosławną pyta – choć zapewne zna negatywną odpowiedź – czy powszechna jest świadomość, że pierwsze na świecie księgi cerkiewnosłowiańskie cyrylicą wydano w 1491 roku w Krakowie za sprawą Szwajpolda Fiola? Czyli Kraków, ówczesna stolica, stał się kolebką książki drukowanej ukraińskiej, białoruskiej, rosyjskiej i rumuńskiej, ponieważ dla tych narodów pierwszym językiem pisma był cerkiewnosłowiański. Ale krótko był tą kolebką, ponieważ Fiola oskarżono o herezję i jego warsztat zamknięto. Już się nie odrodził. I dlatego przybyły do Krakowa z Połocka Franciszek Skoryna wolał już nie ryzykować z drukami cyrylickim w Krakowie. Zaczął wydawać swoją słynną Biblię ruską w Pradze w latach 1517-1519, a dokończył ją w Wilnie.

Dalej egzaminuje swoich rodaków: Czy zdajemy sobie sprawę z tego, że w Koronie Polskiej, na Wołyniu w Ostrogu wydrukowano w 1581 roku pierwszą na świecie Biblię w języku cerkiewnosłowiańskim, która na dwa stulecia stała się wzorem dla wszystkich Biblii wschodniosłowiańskiego kręgu kulturowego? Czy pamiętamy, że w Rzeczypospolitej, tym razem w Wielkim Księstwie Litewskim w Jewiu pod Wilnem pojawiła się pierwsza w świecie pełna normatywna gramatyka języka cerkiewnosłowiańskiego Melecjusza Smotryckiego?

Sumuje: Prawosławie pierwsze nadało kulturze polskiej rozmach europejski. I co ważne, na podstawie analizowanej przez siebie ruskiej i polskiej literatury, stwierdza, że nie zna do końca XVI wieku żadnego pisarskiego ataku prawosławnych wobec katolików. Natomiast w 1501 roku miał miejsce atak ale katolika wobec prawosławnych, to rzecz Jana Sakrana (Jana z Oświęcimia) „Elucidarius errorum ritus Ruthenici”(O błędach rusińkiego obrządku), gdzie Rusini są określani jako najgorsi schizmatycy, którzy powinni przechodzić ponowny chrzest.  A małżeństwa mieszane są według niego niedopuszczalne. Sakran działał w imieniu wileńskiego biskupa Wojciecha Tabora i król był wobec radykalizmu obu bezradny. Ba, nawet sam papież Aleksander VI  był bezradny! Polska stała się bardziej papieska od papieża.

Prawosławie wypychano ze wspólnego domu. A to rodziło złą krew. Romanowski wskazuje, że nasi przodkowie zmagali się zawsze z dylematem – racja Kościoła, czy racja Rzeczypospolitej, właśnie wielonarodowej i wieloreligijnej, w której preferowanie jednego Kościoła jest zabójcze. Dziś wiemy o tym dylemacie, ale wiedziano o tym, z goryczą stwierdza autor, i w wieku szesnastym. „Sęk w tym, że Polska była krajem katolickim”, a jej biskupom nie podobała się pod bokiem obecność „schizmatyków”. Ale ponad biskupami powinno być państwo – pisze trzeźwo.

Grekokatolicki Kościół, założony w 1596 roku na mocy aktu unii brzeskiej, istnieje w Polsce i na Ukrainie do dziś. Romanowski stwierdza, że nie rozwiązał on żadnego problemu, że zamiast zgody w państwie, wprowadził rozłam, ponieważ zamiast dwóch Kościołów – rzymskokatolickiego i prawosławnego pojawiło się trzy, bo doszedł unicki, że unici, podobnie jak ruscy prawosławi, pozostali ludźmi drugiej kategorii, że biskupów unickich nie dopuszczono do Senatu aż właściwie do upadku Rzeczypospolitej, kiedy to w 1790 roku Sejm Czteroletni zgodził się na wprowadzenie do Senatu unickiego metropolity i tylko jego, pod warunkiem, że zajmie hierarchicznie najniższe miejsce, po wszystkich biskupach rzymskokatolickich!

„Polska była państwem katolickim (rzymskokatolickim). Nawet Konstytucja 3 maja uznawała katolicyzm (rzymski katolicyzm) za religię panującą.

To samo uczyniła w XX wieku konstytucja marcowa, przyznając rzymskiemu katolicyzmowi ”naczelne stanowisko wśród równoprawnych wyznań”.

Autor wiele miejsca poświęca okresowi międzywojennemu, od niego tekst rozpoczyna i nim kończy, zanurzając się po drodze w historię. Co przeczytamy o międzywojniu? Że w Polsce prześladowano prawosławie od początku tego okresu, że już 16 grudnia 1918 roku, czyli w miesiąc po odzyskaniu niepodległości, rząd Jędrzeja Moraczewskiego wydał dekret o przymusowym zarządzie majątku cerkiewnego, a 13 marca następnego roku rząd Ignacego Paderewskiego zadecydował o rozebraniu soboru św. Aleksandra Newskiego w Warszawie na Placu Saskim i natychmiast rozpoczął proces rewindykacji, przekazując Kościołowi katolickiemu do 1924 roku 215 cerkwi, a na listę obiektów „zbędnych” wpisał 97 świątyń”. Esej kończy swoim lamentem nad burzeniem cerkwi, co najmniej jak pisze 127 obiektów. Nazywa je bezprecedensowym, bo nawet w czasach Murawiowa -Wieszatiela, czyli w XIX-wiecznej Rosji, kościołów nie burzono. Nawet, gdy po Murawiowie wydano okólnik zezwalający na burzenie kościołów, to i tak pozostał on na papierze. „W Polsce 1938 roku  działo się inaczej, niszczono wszystko do samych podstaw, pozostawiano po sobie ruiny (…) ludność prawosławna modliła się tylko i płakała, a metropolita Dionizy wzywał do wybaczenia prześladowcom (…). Choć więc można długo dywagować na temat  barbarzyństwa rosyjskiego, to akurat w przypadku burzenia cerkwi barbarzyństwo polskie było większe, o wiele większe. Oto polska hańba. Pozostaje pociecha, że jeszcze gorsi byli bolszewicy.”

Tak oto w patriotycznej i katolickiej gorliwości dokonywaliśmy własnego wykorzenienia, deptaliśmy własną tradycję. (…) Doprawdy, w dziejach polskiego prawosławia możemy się przeglądać jak w lustrze. Rzecz w tym, że się nie przyelądamy. Jesteśmy wszak „wyspą wolności i tolerancji”. No i narodem katolickim – kończy profesor Andrzej Romanowski.

Dziękujemy Profesorze!

Omówiła: Anna Radziukiewicz

Odpowiedz