Home > Artykuł > Czerwiec 2021 > Nasze krzyże

Wciąż są. Przy drogach, na rozstajach, na granicy pól różnych wsi, przed wiejskimi domostwami. Nie tak często jak kiedyś, ale wciąż pojawiają się nowe. Krzyże przydrożne.

Nad Ciełuszkami, przy drodze do Pawłów, góruje wysoki drewniany, pochylony już krzyż. Drzewo, z którego został zrobiony, było naprawdę wysokie. Smagany wiatrem i deszczem, wygrzewany w słońcu. Od wielu lat przysłuchuje się odgłosom wsi. Kiedyś gwarowi ludzi, odgłosom zwierząt z zagród i wozów jadących po brukowanej drodze. Teraz  dźwiękom samochodów sunących po asfalcie, głosom mieszkańców stałych i weekendowych.

W 1984 roku w „Gościńcu”, periodyku Polskiego Towarzystwa Turystyczno-Krajoznawczego, w reportażu „Puchły… Ciełuszki… Kaniuki… koniec świata!”, Stanisław Stolarczyk pisał: „Krzyże. Największy, prawie dwa razy wyższy od słupa elektrycznego doprowadzającego energię do maszyn w stodołach, spogląda na wioskę (…), mniejsze, odziane w kolorowe wstążki, fartuszki, na których barwią się różnokolorowe krzyże”. 

– Nie wiem, z którego roku może być ten krzyż, postawiono go chyba w czasie zarazy – opowiada Maria Matwiejuk z Ciełuszek, rocznik 40. – Moja starsza siostra miała jakiś guz na szczęce, wtedy mama na pewno uszyła fartuszek na ten krzyż. Potem, kiedy siostra wyszła za mąż, przejęłam od mamy szycie fartuszków. I tak od lat. Stary fartuszek palę w piecu, a na krzyżu (teraz robi to już mój syn, Janek, bo nie dam rady wysoko podnieść rąk) wieszam nowy. Zawsze przed Paschą. Kiedyś to było przed obchodami wsi, a największy jest u nas na Spasa, potem obchody na jakiś czas zanikły. To fartuszki wieszam na Wielkanoc właśnie i tak już zostało. Mój mąż jeździł do konserwatora zabytków, by może jakoś poprawić ten krzyż, ale nic nie wyszło. To ludzie sami się zajęli. Ale nie wkopywali go w ziemię jak inne, ale z samochodu z koszem, który u kogoś pracował na podwórku, ścieli samą górę i zrobili z niej nową pierekrostkę, na miejsce poprzedniej, zniszczonej. Kawałeczki z tego krzyża ludzie zabierali do domów jako świętość. Stawiano krzyże zawsze, kiedy było trzeba. U nas chorował koń. To i postawiliśmy krzyż na granicy pól Ciełuszek i Pawłów. Dbamy o niego cały czas.

Spacer po Ciełuszkach w wiosennym deszczu z doktor Grażyną Charytoniuk-Michiej, sołtys Ciełuszek, aktywną na różnych polach, chętnie wsłuchującą się w głosy mieszkańców, i Sławomirem Jurczukiem, dla którego ta wieś jest domem z wyboru, chciałoby się dodać z „wyboru duszy”.

(ciąg dalszy dostępny w wersji drukowanej lub w e-wydaniu Przeglądu Prawosławnego)

 Natalia Klimuk

fot. autorka

Odpowiedz