Home > Artykuł > Najnowszy numer > Co oznacza być dzisiaj prawosławnym?

Co oznacza być dzisiaj prawosławnym?

Szwajcarski prawosławny duchowny, o. Michel Quenot, laureat Nagrody im. Księcia Konstantego Ostrogskiego, jest znany na świecie przede wszystkim ze swoich książek o ikonach, które zostały przetłumaczone na kilkanaście języków. We wrześniu tego roku w białostockim wydawnictwie Orthdruk ukazała się po francusku kolejna, trzydziesta czwarta. Proboszcz parafii Opieki Bogarodzicy i św. Sylwana z Atosu we Fryburgu jest również autorem wielu innych tekstów. Dzięki uprzejmości o. Michela prezentujemy niepublikowane dotąd rozważania, wygłoszone przez niego kilka lat temu na międzynarodowej konferencji teologicznej w Atenach, dotyczące życia prawosławnych ludzi we współczesnym świecie.

Pewnego dnia zamożny gospodarz zaprosił mnicha do swojej wielkiej posiadłości. Podczas spaceru, stojąc na wzgórzu, wskazał palcem na północ i powiedział: „Spójrz, cały las, który widzisz, należy do mnie”. Po przejściu niewielkiej odległości rzekł: „Patrz, cała ta winnica jest moja”. Następnie, spoglądając na południe, oznajmił: „To pole słoneczników też jest moje”. Po czym z zadowoleniem dodał: „Cały ten otwarty teren również należy do mnie”. Po chwili milczenia mnich wskazał na niebo i spytał: „Jak wiele posiadasz w tym kierunku?”.

Najstarszy chrześcijański tekst, spoza Nowego Testamentu, napisany na przełomie I i II wieku, zwany Didache, czyli „Nauczanie Pana do narodów przekazane przez dwunastu apostołów”, zaczyna się następującymi słowami: „Dwie są drogi, jedna droga życia, a druga śmierci i wielka jest różnica między nimi”. Z pewnością każdy pragnie podążać drogą życia. W tym kontekście często jednak bywają mylone greckie terminy bios (życie biologiczne) i zoe (życie wieczne). Prawdziwe życie według Didache to życie wieczne. Św. Jan Teolog pisze: Wszystko przez Nie się stało, a bez Niego nic się nie stało, co się stało. W Nim było życie, a życie było światłością ludzi (J 1,3-4). Jezus Chrystus oświadcza: Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam: Kto słucha słowa mego i wierzy w Tego, który Mnie posłał, ma życie wieczne (J 5,24), Podobnie jak Ojciec ma życie w sobie, tak również dał Synowi: mieć życie w sobie samym (J 5,26). Zatem żyć w Nim oznacza żyć życiem wykraczającym poza życie biologiczne.

Od narodzin do śmierci życie biologiczne potrzebuje powietrza, wody i pożywienia. Życie duchowe, zakotwiczone w Bogu, wymaga pożywienia, które nie jest z tego świata. Ten, kto ma Syna, ma życie, a kto nie ma Syna Bożego, nie ma też i życia (1 J 5,12). Człowiek może egzystować na ziemi, ale tak naprawdę nie żyć. Najważniejsze jest nie dodawanie lat do życia biologicznego (bios), ale dodawanie życia wiecznego (zoe) do lat.

Jak wiadomo, wielu przywódców zachodniej cywilizacji zdecydowało się kreować nowoczesność jako koniec tradycji chrześcijańskiej, wprowadzając „sekularyzację” jako sposób na pozbycie się każdego aspektu religijnego. Życie człowieka bez Boga skazane jest na życie w zamkniętym świecie własnego „ego”. Wówczas staje się niemożliwe uświęcenie ludzkiego życia. Znane stwierdzenie wczesnochrześcijańskie na temat zbawienia głosi, że „Bóg stał się człowiekiem, aby człowiek stał się bogiem”.

Przez wiele dziesięcioleci uczyłem języka francuskiego młodych ludzi w wieku 17-20 lat. Pewnego dnia inteligentna, życzliwa, lecz nieco ekstrawagancka nauczycielka, pracująca w tej samej szkole, zaprosiła mnie do kawiarni, gdyż chciała opowiedzieć mi o swoim życiu. Podczas rozmowy nagle oznajmiła, że jest ateistką. To było tak nieoczekiwane, że od razu odpowiedziałem jej w sposób nieco przewrotny, że ja też. Roześmiała się, dodając, że mi nie wierzy, ponieważ wiedziała, iż napisałem wiele książek o ikonach. Nalegałem jednak, mówiąc że również nie wierzę w takiego „Boga”, którego ona odrzuca i neguje. Zapadła cisza i z uśmiechem dodałem, żeby spróbowała mnie dobrze zrozumieć.

W rzeczywistości wielu ludzi odrzuca karykaturę Boga, czyli własne, błędne wyobrażenie o Bogu, lecz nie samego Boga, który jest przyjacielem człowieka. Gdyby ludzie wiedzieli, kim jest prawdziwy Bóg, a zwłaszcza Jego widzialne oblicze, którym jest Chrystus, oddaliby wszystko na świecie, aby lepiej Go poznać i naśladować. W religiach niechrześcijańskich Bóg jest poza jakimkolwiek opisem, zatem pozostaje miejsce dla wyobraźni i mitologii. Prawdziwy Bóg stał się dla nas widzialny poprzez swoje wcielenie.

Podczas paschalnej jutrzni śpiewamy: „Oczyśćmy zmysły, a ujrzymy Chrystusa jaśniejącego w niedostępnym świetle swego Zmartwychwstania” (Pieśń 1). Te słowa nawiązują do trzech etapów życia duchowego, którymi są oczyszczenie, oświecenie i zjednoczenie. Szukanie Boga tylko umysłem pozostawia nas w ciemności. Gdy przynosimy szczere pokajanie, a zgodnie ze słowami św. Izaaka Syryjczyka „największym człowiekiem jest ten, który widzi swój grzech”, wtedy następuje oczyszczenie, które rozjaśnia nasz umysł i serce. Będąc oświeconymi przez Boga, otrzymujemy udział w Jego boskich energiach, które stopniowo przemieniają starego człowieka w nowego człowieka, na podobieństwo Chrystusa, nowego Adama.

Nie możemy być w połowie pasjonatami tego świata, a w połowie uczniami Chrystusa. Oczywiście, że żyjemy na tym świecie, więc musimy być dobrymi obywatelami, pełnymi troski o innych, ale nasze serce musi być oddane przyszłemu Królestwu, już obecnemu niewidzialnie wśród nas. Oznacza to, że ciągle stoimy przed wyborami i uczestniczymy w duchowej walce.

Zaiste, nieustannie toczy się kosmiczna bitwa natury duchowej, której celem jest zdobycie naszych umysłów, serc, dusz. Nasze czasy przyniosły niezwykły rozwój technologiczno-naukowy, lecz niestety nie wzrost poziomu wiary i duchowości wśród ludzi. Człowiek, pozbawiony tego co duchowe, staje się takim, jakby musiał oddychać tylko jednym płucem lub chodzić tylko jedną nogą.

(ciąg dalszy dostępny w wersji drukowanej lub w e-wydaniu Przeglądu Prawosławnego)

o. Michel Quenot

tłum. i fot. Andrzej Charyło