Home > Artykuł > Maj 2022 > Modlitwy trzeba nam wszystkim

Modlitwy trzeba nam wszystkim

W piątą niedzielę Wielkiego Postu, 10 kwietnia, drzwi w kościele Zmartwychwstania Pańskiego w Łomży, mimo chłodu, otwarte są szeroko. To wyraźny sygnał – wejdź. Choć przypadkowych ludzi dziś tu chyba nie ma. Kościół stoi przy cmentarzu, przy Wojska Polskiego 154, czyli drodze na Ostrołękę. Przyszli ci, którzy wiedzieli, że dziś będzie tu odprawiana prawosławna Liturgia. – Prawosławni potrzebują miejsca do modlitwy jeszcze przed południem, a wtedy inne kościoły są zajęte. Poza tym to wezwanie, Zmartwychwstanie Pańskie, bardzo pasuje do prawosławia, dużo cerkwi jest jemu poświęconych – ksiądz Jacek Czaplicki, wikariusz biskupi do spraw duszpasterstwa w łomżyńskiej Kurii katolickiej opowiadał w Polskim Radiu Białystok (łomżyńskie i regionalne media szeroko informowały o nabożeństwie).

Kobieta, na oko po siedemdziesiątce, żarliwie modli się przed stojącą na sztalugach ikoną Bogarodzicy. Potem próbuję delikatnie zagadnąć. Nie wychodzi. Przywitałam się z o. Markiem Wawreniukiem, z parafii św. Jana Teologa z białostockich Bacieczek. Gdy się odwracam, spotykam wzrok pani Tatiany, jakby bardziej ufny, jakby kontakt z kapłanem, uruchomił mi kredyt zaufania. – Tu jest spokój, jest dach nad głową, ale moje serce jest tam, daleko… – mówi i po chwili dodaje: – Moje serce jest rozcięte…

To pierwsze nabożeństwo, na którym będzie od czasu ucieczki z domu, z Połtawy. Przyjechała, a właściwie została tu przywieziona, z Ostrołęki, wraz z panią Łarysą, pochodzącą z południa, znad Morza Czarnego. Ich domy, o ile jeszcze stoją, dzielą setki kilometrów, tu śpią na sąsiednich łóżkach.

Do ojca Marka zadzwonił prezydent Łomży Mariusz Chrzanowski z prośbą o otoczenie opieką duszpasterską uchodźców w Łomży i okolicach. Przedpandemiczne kontakty przynoszą owoce. Przed paroma laty w Łomży odbyła się część wydarzeń, organizowanego przez bacieczkowską parafię festiwalu kultury serbskiej Vidovdan. Napisany przez prof. Gorana Janicijewica z Akademii Sztuki Cerkiewnej w Belgradzie fresk Bogarodzicy u podnóża kościoła przy ul. Zawadzkiej jest tego pamiątką. Ojciec Marek zwrócił się do arcybiskupa białostockiego i gdańskiego Jakuba, a ten do biskupa łomżyńskiego Janusza Stepnowskiego. Odbyło się spotkanie z ks. Jackiem i ks. dziekanem Dariuszem Nagórskim, gospodarzem kościoła Zmartwychwstania Pańskiego. Liturgia, w godnych warunkach, mogła się odbyć.

Uchodźcy do kościoła wchodzą w grupach. W większości kobiety w różnym wieku, dzieci, kilkulatki i te starsze, uczniowie. W grupach zostali przywiezieni z łomżyńskiego Caritasu, hoteli miejskiego ośrodka sportu, Wyższej Szkoły Agrobiznesu, ośrodka dla uchodźców. Tam w grupach jedzą, dzieci mają organizowane zajęcia. Teraz w grupach zajmują miejsca w kościelnych ławkach. Ktoś nieśmiało zauważył, że można zapisać imiona żywych i zmarłych i podać batiuszce. Robi się większy szum. Iwan, Paweł, Artur, Teciana, Łarysa, Tania, syn, córka, mama, ojciec, brat, siostra, sąsiad, znajomy – wysypują się z troskliwych myśli i stają się jakby namacali na tych kartkach papieru. Ustawia się kolejka do spowiedzi.

Liturgia to radość dla wszystkich. Przybyłych z Ukrainy i rozproszonych mieszkańców okolic. Najbliższa cerkiew jest w Białymstoku, siedemdziesiąt kilometrów stąd. Uchodźców od tych, którzy przyjechali z własnych domów, z okolicznych miejscowości czy z Białegostoku, specjalnie przygotowanym autokarem, można odróżnić na pierwszy rzut oka. Sportowe ubrania i buty, grube kurtki. Nawet jeśli dla kogoś taki strój jest tym wyjściowym, to pewnie nie dla większości. Niby tylko ubranie, a jednak znak, że wszystkie dni są zlane w jedno, nie ma w nich niedzielnej odświętności. Jest też trochę ludzi z palmami. W Kościele katolickim dziś palmowa niedziela. – Myśleliśmy, że tak trzeba – mówi zagadnięta kobieta.

Kiedy lektor Łukasz Kozłowski czyta czasy, wszyscy wstają. Słowa śpiewnie czytanej modlitwy miękko wypełniają ściany.

– Niejeden z nas zadaje pytanie, jak żyć w tych ciężkich czasach. Jak zmieniać świat na lepszy – po polsku kazanie mówi o. Marek, a na ukraiński tłumaczy je pochodzący z Ukrainy o. Aleksy Petrovski, kapelan monasteru w Zwierkach. – Odpowiedź Cerkwi od dwóch tysięcy lat jest ta sama. Zacznij od siebie. Ty zmienisz się na lepsze, zacznie się zmieniać świat.

Płynie modlitwa o zbawienie, o pokój, o opamiętanie. Płynie od dawna, od pierwszych lutowych budzących trwogę wiadomości. Podobnie jak pomoc, ta najpilniejsza, materialna. Przed czterdziestoma paroma dniami nikt nie spodziewał się, że prawosławne nabożeństwa będą się odbywały w tylu nowych miejscach w Polsce. Przykład Łomży, tutejszych władz i duchownych, nie jest jedyny.

Pięknie śpiewa białostocki chór Fili, prowadzony przez Martę Filimoniuk-Pagór. Jak dobrze, że to świadomi chórzyści. Mają przygotowane nie tylko nuty, ale tropariony, prokimny.

O. Marek i lektor Łukasz na najwyższych obrotach pracują już od dawna, wcześniej przyjeżdżali do Łomży na spotkania z uchodźcami. Godne przygotowanie nabożeństwa widać na każdym kroku. Złożenie utensyliów, ikon, ksiąg, anałojów, z ciemnymi, wielkopostnymi nakryciami, to zajmie im jeszcze dwie godziny po skończonej służbie.

I jeszcze panichida za ofiary katastrofy smoleńskiej. Wszak właśnie przypada rocznica. W kościele są też senator Marek Komorowski, starosta łomżyński Lech Szabłowski, kierownik kancelarii prezydenta miasta Grzegorz Daniluk, prezes Izby Przemysłowo-Handlowej w Łomży Grzegorz Rytelewski oraz Sebastian Jaworowski, prezes Fundacji „L”, członek zarządu stowarzyszenia „Wspólnota Polska”. „Modlitwa o ustanie działań wojennych, o pokój, jest teraz szczególną koniecznością. Pokładamy nadzieję w Bogu, Dawcy pokoju i miłosierdzia, że wysłucha naszych błagań o zakończenie wojny, i że powstaną warunki powrotu uchodźców do swojej ojczyzny, do ich rodzin i domów” – napisał w przesłanym liście europoseł Krzysztof Jurgiel.

Przy podchodzeniu do krzyża jest radość z rozdawanych prosfor, są pytania o następne nabożeństwa, o nauczanie religii. Pyta o to pochodząca z Siemiatycz mieszkanka Łomży. Ona i mąż z nieodległych Grądów są małżeństwem mieszanym, syn jest prawosławny, córka katoliczką. Ojciec Marek zapewnia, że będzie działał, by zajęcia się odbywały. Współpraca z miastem Łomża jest potrzebna i w tym kierunku.

Następna Liturgia będzie na Paschę. Z o. Markiem przyjedzie o. Piotr Makal z soboru św. Mikołaja w Białymstoku. Będzie można przystąpić do spowiedzi i Eucharystii.

Po Liturgii rysy twarzy pani Tatiany nieco złagodniały. Może i jej rozerwane serce boli mniej… Modlitwy trzeba nam wszystkim na pewno.

Natalia Klimuk, fot. autorka