Home > Artykuł > Listopad 2022 > Wynoście się stąd!

Relacja mieszkanki Kosowa i Metochii, Marii Vasić, o okrutnych prześladowaniach prawosławnych Serbów na ich rodzinnej ziemi.

Podczas jednej z moich wizyt w monasterze Visoki Dečani, założonym w 1327 roku, pewien mnich powiedział: „Zawsze namawialiśmy ludzi do pozostania w Kosowie i Metochii. Mówiliśmy, że opuszczenie Kosowa jest równoznaczne ze zdradą samych siebie. Zastanawiałem się, co tak naprawdę oznacza dla Serbów pozostanie na własnej ziemi. Dla nas, mnichów, jest to łatwe, gdyż mieszkamy w monasterze i w zasadzie nie mamy dokąd pójść, ale jak to jest z ludźmi, którzy mają rodziny, dzieci i są świadomi braku jakichkolwiek perspektyw na bezpieczne, spokojne życie. Oczywiście zawsze jestem po stronie tych, którzy mimo wszystko pozostają, ale ani razu nie odważyłem się i nigdy nie odważę się wypowiedzieć słowa potępienia wobec tych, którzy opuścili Kosowo. Wiem, co dzieje się z Serbami poza murami monasteru, więc nie mam prawa nikogo oceniać i piętnować. W październiku tego roku w Kosowie, w miejscowości Babin Most, grupa Albańczyków dokonała okrutnej napaści na młodego Serba, stojącego przy drzwiach swego domu. Mężczyzna otrzymał kilka ran kłutych, dźganych nożem. Jego ojciec wybiegł z domu, aby obronić syna, ale również on został zaatakowany nożem. Obaj ciężko ranni trafili do szpitala. Złoczyńcy zostali zwolnieni po 48 godzinach przebywania na posterunku policji, a krewni rannych Serbów zgłosili wiele innych przypadków przemocy w ich miejscowości. Różne serbskie organizacje stanowczo potępiły atak nożowników. Ojciec zranionego mężczyzny powiedział, że nie był to pierwszy przypadek napaści, gdyż te same osoby próbowały wcześniej porwać jego córkę i pobiły jego najmłodszego syna. Takie sytuacje zdarzają się cały czas wobec prawosławnych Serbów, mieszkających w miejscowości, i wszyscy o tym dobrze wiedzą”.

Od takich smutnych wiadomości zaczyna się u nas w Kosowie i Metochii zwykły dzień. Cóż mamy czynić jako matki? Widzimy, jak nasi synowie są atakowani, dźgani nożem i biegniemy, aby ich bronić oraz cierpieć razem z nimi. Nie mamy znikąd żadnej pomocy i wsparcia. Pozostaje jedynie pokładać nadzieję w Bogu i w Nim szukać pocieszenia, zbawienia. Wszystkie inne drzwi przed nami są zamknięte, słowa wypełnione są kłamstwami, a obietnice puste. Nie ma sensu szukać prawdy, dochodzić sprawiedliwości, jesteśmy poza prawem. Naszą straszną winą jest to, że jesteśmy Serbami, mieszkającymi w Kosowie i Metochii.

Kiedy wściekła sfora okrutnych ludzi rzuca się na serbskiego chłopaka, co ma miejsce każdego dnia, zamykamy się w domu z ufnością w sercu, że naszemu dziecku to się nie przydarzy. Jednakże na próżno mamy taką nadzieję. Do każdego Serba w Kosowie i Metochii powiedziano wielokrotnie ze złością: „Wynoście się stąd! Wszystko tutaj jest nasze i nie możecie nam nic zrobić. Zabijemy!”.

Reakcja na te smutne zdarzenia to zazwyczaj jedynie dwie minuty w programie informacyjnym, przytłumiony głos dziennikarza, kilka komentarzy, jedno zdjęcie. Złoczyńcy, po spędzeniu czterdziestu ośmiu godzin w areszcie, zostają zwolnieni. Przerażeni rodzice zaatakowanych synów nie wiedzą co robić i jak dalej z tym wszystkim żyć.

(ciąg dalszy dostępny w wersji drukowanej lub w e-wydaniu Przeglądu Prawosławnego)

tłum. Andrzej Charyło

fot. kosovo.net