Home > Artykuł > Najnowszy numer > Obrończyni cerkwi

Starsza kobieta o imieniu Persa, mieszkająca we wsi Paralovo w Kosowie i Metochii, przez dziesięć lat stanowczo i odważnie broniła miejsca, gdzie znajdowała się zburzona przez komunistów cerkiew. Albańczycy wielokrotnie atakowali bezbronną staruszkę i jej synów, którzy przeciwstawiali się wszelkim napaściom. Dzięki jej konsekwentnym działaniom cerkiew udało się odbudować.

W czasie prześladowań komunistycznych, według świadectwa mieszkańców, w pobliżu miejscowości Novo Brdo zniszczono cerkiew św. św. Konstantyna i Heleny. Komuniści potrzebowali materiałów budowlanych do wzniesienia budynku gospodarczego dla zwierząt. Jedyną osobą, która pamięta czasy, kiedy stała tam cerkiew, jest starsza kobieta, Persa. Wygoniła Albańczyka, który chciał kupić działkę, na której wcześniej znajdowała się świątynia.

– Pamiętam, że zmusiłam siłą tego Albańczyka do wyjazdu stąd – mówi Persa. – To miejsce jest nasze, cerkiewne, a on chciał je kupić. Pomimo że świątynia została zburzona, to anioł wciąż tu jest. Albańczyk przyjeżdżał tu prawie codziennie, żądał sprzedania mu ziemi, na której stała cerkiew, zachowywał się bardzo arogancko. Odsyłaliśmy go wiele razy. Pewnego dnia synowie wyjechali, a ja zostałam sama w domu. Albański kupiec znów się pojawił i powiedział: „Sprzedaj mi ziemię i tak nie będziesz jej potrzebować, gdyż znikniesz stąd, to nasza ziemia”. Odpowiedziałam: „Nawet tak nie myśl. Nie oddamy miejsca, gdzie stała cerkiew. Jeżeli będzie trzeba, to sama kupię tę ziemię”. Tak też się później stało. Były właściciel działki sprzedał nam ją za symboliczną kwotę, gdyż chciał, aby ziemia pozostała w rękach prawosławnych. Gdy Albańczyk dowiedział się o transakcji, napadł na mnie z przeraźliwym krzykiem i wrzaskiem. Co mogłam zrobić? Złapałam go z całych sił za rękę i kark, po czym wygoniłam, aż się przewrócił. Głośno i stanowczo stwierdziłam: „Tutaj była cerkiew, rozumiesz? Ta ziemia nie jest twoja!”.

Staruszkę uznano za przestępczynię, a nawet terrorystkę. Rzekomo zaatakowała niewinnego, spokojnego, albańskiego obywatela, który jedynie życzył jej uprzejmie dobrego dnia. Albańczyk, trzy razy młodszy i dziesięć razy silniejszy od kobiety, sam zgłosił na policji żądanie rozprawienia się z prawosławną fanatyczką. Od kary więzienia uratowali kobietę sąsiedzi, którzy byli świadkami zachowania mężczyzny.

– Nie można tolerować nieprawdy! My Serbowie jesteśmy nękani i dręczeni. Nie damy się zastraszyć złoczyńcom. Nie boję się, gdyż nie jestem sama, są dzieci, wnuki, rodzinna ziemia, cerkiew. Nie pozwolę, aby mnie upokarzano w mojej ojczyźnie!

Oczywiście próby przejęcia ziemi nie ustały. Wielokrotnie rzucano kamieniami w synów kobiety. Młody albański pasterz zaatakował staruszkę siekierą, gdy odważyła się wypędzić stado jego krów z cerkiewnej ziemi. Pewnego dnia, gdy prawosławni przygotowywali się do święta, znów przybył Albańczyk.

– Kiedy koszono trawę przed świętem, pojawił się ponownie ten agresywny Albańczyk i groził mojemu synowi siekierą. Zwróciłam się do niego ze słowami: „Powiedziałam ci, że nie ma dla ciebie miejsca na tej ziemi, gdyż tu była świątynia. Była cerkiew i będzie, uwierz mi!”. Nieopodal stał policjant, z ich „niepodległego Kosowa”, który powiedział do mnie: „Staruszko, bądź cicho, nic nie wiesz!”. Odpowiedziałam: „Jak mogę nie wiedzieć? Mieszkam tu od osiemdziesięciu lat, tutaj chodziłam do cerkwi, a wy pojawiliście się tutaj niedawno i na dodatek bez szczególnego zaproszenia”.

Serbska wytrwałość i upór przynoszą rezultaty. W Paralovie staraniem rodziny Persy zbudowano nową, niewielką cerkiew św. św. Konstantyna i Heleny. Zabrakło pieniędzy na odbudowę starej świątyni, więc na razie w jej pobliżu wzniesiono małą, skromną, bez dzwonnicy. Jednak najważniejsze jest to, że znowu wznoszona jest tam prawosławna modlitwa. Niewiele czasu minęło od jej budowy, a już kilkakrotnie była bezczeszczona, a ostatnio skradziono z niej ikony i ofiary. Takie sytuacje zdarzają się bardzo często w Kosowie i Metochii. Można zatem stwierdzić, że wszystko jest „w porządku”. W prawosławnej cerkwi wznoszona jest modlitwa, która przeszkadza albańskim przybyszom. Takie jest właśnie typowe Kosowo.

(ciąg dalszy dostępny w wersji drukowanej lub w e-wydaniu Przeglądu Prawosławnego)

tłum. Andrzej Charyło

fot. pravoslavie.ru