Home > Artykuł > Kwiecień 2023 > Kryzys Europy

Upadek prawdy, rozkład moralny i naganne działania polityczne” – taki tytuł nosi trzecia część książki rzymskokatolickiego kardynała Roberta Saraha „Wieczór się zbliża i dzień już się chyli”. Tytuł odnosi się do świata zachodniego, który ten czarnoskóry kardynał, urodzony w Gwinei, poddaje surowemu osądowi.

Człowiek Zachodu żyje w nieustannej zmienność, ceni ją, nawet ubóstwia. A ruch i niestałość to najbardziej zażarci wrogowie modlitwy i kontemplacji. „Człowiek chwili nie jest człowiekiem Boga”. Człowiek Zachodu jest dumny ze swej cywilizacji, która niesie postęp techniczny. Dlatego pragnie zerwać z przeszłością, bo nowość staje się jego bożkiem. Martwe staje się dla niego pojęcie dziedzictwa. Zerwanie z nim stało się siłą wiodącą nowoczesności. Wprowadzić na to miejsce dyktaturę teraźniejszości. A przeszłość? Niech staje się morzem ruin. Przeniesiemy się w wieczne „teraz”. Pomoże nam w tym świat wirtualny. „jestem pod wrażeniem ludzi, którzy bez końca siedzą ze swoim telefonem komórkowym, pochłonięci obrazami, światłem, złudami. Wieczna teraźniejszość jest wiecznym złudzeniem, małym więzieniem. (…) Szalone machiny komunikacji kradną ciszę, niszczą bogactwo samotności i szydzą z intymności”.

Zglobalizowane elity nie odnoszą się już do przeszłości. Tworzą nowy świat, nową kulturę, nową etykę, nowych ludzi. Proponują życie według zasady hic et nunc, czyli tu i teraz.

Kryzys pamięci rodzi kryzys kultury. Społeczeństwo, które odcina się od swoich korzeni, staje się jak osoba chora na Alzheimera. Bez przyszłości. Jest jak liść, zerwany z drzewa, miotany przez wichurę. Unia Europejska odcięła swoje chrześcijańskie korzenie już w preambule do Konstytucji dla Europy. Zaparła się sama siebie. I jeśli temu procesowi amnezji i nieustannej zmienności towarzyszy Kościół, to ludzie pogrążają się w półmroku. Nie wiedzą dokąd iść.

Bez Boga świat może iść tylko za utopiami i idolami. Żyje w pustce, nicości, w nieustannym niepokoju i cierpieniu. Tymczasem świat żyje jedną zasadą – liberalizmem, który zaleca obalenie wszystkich zasad, granic i moralności. Zaleca obalenie religii i porzucenie Boga.

Hierarcha widzi ogromne niebezpieczeństwo związane z rozwojem biotechnologii. Nad genetyką widzi unoszenie się widma eugeniki – sprowadzanie na świat wyselekcjonowanych jednostek, świat, w którym nie ma prawa narodzić się i żyć ani karł, ani człowiek z zespołem Downa. Czy nie wykreuje się wtedy „nadludzi” i „podludzi”? Reżim nazistowski wyobrażał siebie, że wyłoni rasę bez skazy, rasę panów.

Poszliśmy dalej. Ateistyczna ideologia XX wieku zamierzała oderwać człowieka od Boga. Obecne ideologie gender i transhumanizmu chcą okaleczyć jego naturę. Człowiek pozbawiony Boga stara się zmienić swoje ciało przy pomocy nauki i technologii. Pragnie być „ulepszony” – zyskać niezrównane zdolności i pomnożyć siły fizyczne, najlepiej zyskać nieśmiertelność, odbierając Bogu to, co tylko On może uczynić, czyli darować życie wieczne, śmiercią zwyciężyć śmierć. „Ulepszanie” człowieka będzie niezwykle kosztowne. Stać na to będzie niewielką grupę ludzi. Reszta będzie „umniejszona”.

Będą niewolnikami cyborgów, czy awatarów? – to moje pytanie.

Człowiek „ulepszany” nie postawi pytań moralnych o stosowność metod – wstawianie pod skórę czipów elektronicznych czy umieszczania w ciele inteligentnych protez.

W obliczu oczekiwanej nieśmiertelności człowieka na drodze nauki, Kościół, stwierdza ze smutkiem hierarcha, już nie wygłasza kazań poświęconych duszy, wieczności i celom ostatecznym. Księża obawiają się narażenia na kpiny. Podczas pogrzebów nie śpiewa się Dies irae.

Mimo to kardynał widzi w Kościele, który według niego nie ma prawa do przeciętności, ostatni szaniec obrony człowieka i jego godności. Nie widzi tych szans w strukturach świeckich. Niektóre agencje ONZ-towskie i niektóre instytucje europejskie, dysponujące ogromnymi środkami finansowymi i technologicznymi, wydały nauczaniu Kościoła agresywną wojnę – stwierdza. Ludzie są hipnotyzowani, znieczulani, tracą zdolność do rozumnych reakcji. „Zysk jest jedynym bogiem zglobalizowanych elit, których nic nie obchodzi przyszłość człowieka”.

Do czego zmierza Europa

Gorzkie słowa i gorzkie prognozy padają w książce pod adresem Europy.

„Europa wydaje się zaprogramowana, by dokonać autodestrukcji. Poza planem gospodarczym i militarnym nie ma wizji swojej przyszłości. Jej judeochrześcijańskie korzenie zostały zapomniane. (…) Europa utraciła swoje szlachectwo. Brzydota zalewa wszystkie obszary jej społeczeństw. Wygórowane mniemanie o sobie i pycha to poważne zło. Poszukiwanie prawdy już nie istnieje. Zło i dobro są przemieszane. Kłamstwo już się siebie nie wstydzi; niejako popisuje się z dumą. Słowo zamieniło się w narzędzie wojny ekonomicznej i finansowej. Żyjemy w zamęcie. (…) Już nie wiadomo, kim są mężczyzna i kobieta. Redefinicjom rodziny, małżeństwa i osoby ludzkiej nie ma końca”.

Kardynał stwierdza, że jesteśmy bezsilnymi świadkami pogrążania się Europy w coś niepowtarzalnego w dziejach ludzkości, upadku jej cywilizacji. Wiara może ją uratować. Ale kto ją jej przekaże, jeśli mieszkańcy kontynentu stają się letni. A wiara jest jak ogień. Aby móc ją przekazać, samemu trzeba płonąć.

Europa jest bezpłodna – stwierdza autor – nie odnawia się z powodu zbyt niskiego wskaźnika dzietności. Jej dom jest pusty, więc wypełnia go cudzoziemcami, czyli tanią i przygotowaną już do pracy siłą roboczą, bo tylko ta Europę interesuje, ale te „przeszczepy” w końcu przekreślą jej tożsamość.

Jest akcent polski: (Europejczycy) „ignorują tożsamość i kulturę każdego narodu. Wystarczy zobaczyć ostentacyjną pogardę wobec władz Polski”. Ale, zauważa, zanik ojczyzn i kolonizacja kultur nie może być postępem.

Europa wątpi w siebie i wstydzi się swojej chrześcijańskiej tożsamości. Tym samym w końcu ściąga na siebie pogardę. Świat bez Boga jest śmiercionośną ułudą. Tu pada porównanie Europy do Afryki, gdzie wszystko stanowi sacrum. Wszystko wiąże się z Bogiem i do Niego należy. Wszystko osiąga pełnię w Bogu. Najdrobniejsza cząstka rzeczywistości ma związek z Bogiem. Jest nieodłączna od swego źródła. Afrykanin nie może pojąć świata bez Boga.

Zachowania ludzi Zachodu, których projekt polega na oderwaniu człowieka od Boga, porównuje z prostactwem, graniczącym ze zwierzęcością. Oni odrzucili dobro, piękno, prawdę, miłość i szczęście, jako Boże dary i pogrążyli się w zwykłej konsumpcji i absolutnej, niepohamowanej wolności, zaspokające swą pożądliwość. Jedynymi panami ich życia staje się instynkt, przyjemność i ochota. (Do profesora Politechniki Białostockiej, idącego ulicą Londynu, podchodzi nieznajoma. „Chcę dzisiaj z tobą pójść na całego” – proponuje. Podaję przykład zezwierzęcenia.) Autor: „Jesteśmy bezsilnymi świadkami przejścia od ery człowieczeństwa do ery zbydlęcenia. (…) Ta materialistyczna rozkosz jest agonią”.

Kardynał obarcza winą media (mediokrację), które usiłują na wszelkie sposoby rozbić chrześcijaństwo w drobny mak i które są jak istna policja jednolitego myślenia. One staczają kolejne bitwy, by jeszcze dolać zwierzęcości do człowieka. Obawia się, że konsekwencje, jakie niesie unicestwienie chrześcijańskiej Europy, mogą rozlać się szeroko po świecie – nowym, nieokiełzanym egoizmem łatwo zarażać inne narody, czyli ową ponętną szeroką drogą, która zawsze kończy się kryzysem. Europejczyków porównuje do tańczących na krawędzi wulkanu. Pociesza się jedynie budzeniem się niektórych krajów – Polski, Słowacji, Austrii, Włoch i Węgrów.

Błędy Zachodu

Rozdział zaczyna się od cytatu ze słynnego przemówienia Aleksandra Sołżenicyna z 1978 roku, wygłoszonego na Harvardzie. Już wtedy na pytanie, czy poleciłby swojemu krajowi za wzór Zachód, odpowiedział, że nie, bo jest w stanie wyczerpania duchowego i nie jest w żaden sposób atrakcyjny.

(ciąg dalszy dostępny w wersji drukowanej lub w e-wydaniu Przeglądu Prawosławnego)

Anna Radziukiewicz